Egiptologia znakomicie się spisuje w odkrywaniu i łączeniu puzli
starożytnej historii dynastycznej, jednak całkowicie zawiodła w
prawidłowym wyjaśnieniu pewnych określonych anomali, jak choćby wiercone
otwory występujące w obfitości na terenach dzisiejszego Egiptu. Są to
często ślady nieznanej metody nawiercania bardzo twardych skał jak
czerwony granit. Zdjęcie poniżej:
W obecnych czasach posługujemy się oczywiście wiertłami tubowymi,
zakończonymi specjalnymi diamentowymi ostrzami, by te mogły się
przegryść przez twardy ośrodek, pojawia się jednak pytanie jakim
sposobem wykonano te starożytne odwierty ?
Pomimo oczywistego
nonsensu użycia materiałów miększych niż skała, w której się ma zamiar
wiercić, obecni akademicy stwierdzają, że starożytni zastosowali
miedziane bądz mosiężne wiertła tubowe by wiercić za pomocą ziaren piasu
usadowionych pomiędzy tubą a skałą. Przeprowadzone eksperymenty
kończyły się zawsze żałosnymi efektami pracy by nie określić tego
dosadniej. Dalsza część artykułu znajduje się tutaj: http://argonauta.pl/slady-starozytnych-wiercen-z-egiptu-przed-dynastycznego/
Zapraszam państwa serdecznie na nową stronę zajmującą się tym jak i innymi tematami powiązanymi z nieznanymi zjawiskami, parapsychologią, ufo, atronomią, zakazaną archeologią, adres tego nowo otwartego portalu to: argonauta.pl
Dalszy ciąg artykułu pod podanym wyżej linkiem argonauty.pl
"...Wtedy Bóg rzekł: Nie może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze,
gdyż człowiek jest istotą cielesną; niechaj więc żyje tylko sto
dwadzieścia lat..." Księga Rodzaju 6:3 Biblia Tysiąclecia:
Chodzi o to by Duch Boży pozostawał w nas jak najdłużej i jak najpełniej się objawiał !
Bóg lub bóstwo – istota nadprzyrodzona, której istnienie uznaje większość religii. BÓG - Byt Najdoskonalszy, niezależny od świata i człowieka, konieczny (nieuwarunkowany), przyczyna całej rzeczywistości (stwórca świata), osobowy Absolut, z którym człowiek może wejść w świadome relacje (religia). Uznawany za Najwyższą Rzeczywistość przez trzy wielkie religie świata: chrześcijaństwo, judaizm i islam. W filozofii określany jako Najwyższe Dobro, Myśl myśląca siebie.
Człowiek, jako istota predysponowana do poznania własnym rozumem otaczającej go rzeczywistości i swojej sytuacji egzystencjalnej, zdolny jest także w spontanicznej refleksji uświadomić sobie, że zarówno otaczający go świat, jak i on sam jest niezrozumiały, niesamowystarczalny. Rodzi to w sposób spontaniczny myśl o jakiejś wyższej rzeczywistości, wyższym wymiarze o istocie doskonalszej, z którą świat byłby powiązany, rodzi myśl o jakimś bogu (bóstwie).
Arystoteles wskazał na dwa źródła religijnego pojęcia boskości: zjawiska przyrody (świat obiektywnie istniejący) oraz „odczucia" duszy ludzkiej, a więc przeżycia człowieka, dzięki temu istnieje jakieś „wiem" przed „wierzę" (poznaniem religijnym). Jest to podstawowe, najbardziej fundamentalne źródło myśli o Bogu (boskości), a tym samym podstawa wszelkiego dalszego poznawania Boga.
(Poniżej zdjęcie cheścijańskich korytarzy pochodzących z innego wymiaru !)
Człowiek dzięki władzom poznawczym, zwłaszcza dzięki intelektowi, zdolny jest nie tylko do stwierdzenia faktów, lecz także do rozumienia rzeczywistości, i to w aspekcie bardzo istotnym - w aspekcie podstawowych zasad (praw) rzeczywistości. To naturalne, spontaniczne poznanie rzeczywistości, w ramach którego rodzi się intuicja, myśl o Bogu, może u każdego człowieka przebiegać w inny sposób. Obserwacja istniejącego świata przyrody (natury) z ujawniającym się istniejącym porządkiem i rytmem zmian - budzi zdziwienie, które ostatecznie nasuwa myśl o Sprawcy natury. Również przeżycia związane z egzystencją człowieka, zwłaszcza tzw. przeżycia graniczne, decydujące o losie człowieka, prowokują do stawiania pytań o sens życia i jego kierunek. Człowiek w ciągu życia doświadcza swego istnienia na różne sposoby, jest świadomy, że istnieje w wymiarze czasowym, wyznaczonym dwoma kresami: faktem narodzenia i faktem śmierci. Te dwa, naturą zdeterminowane fakty, wyznaczają dwa typy podstawowych przeżyć człowieka: przeżycia szczęścia, które towarzyszy wszelkim narodzinom, oraz przeżycia cierpienia i bólu, związane ze śmiercią i tym wszystkim, co ją zapowiada.
Człowiek wie, że nie panuje nad własnym istnieniem, że nie należy ono do jego natury. Przeżycie kruchości, przemijalności własnego istnienia rodzi w człowieku potrzebę jego umocnienia. Czyni to człowiek poprzez połączenie z różnymi rzeczami, a przede wszystkim różnymi osobami. Perspektywa śmierci wyzwala w człowieku zasadnicze pytanie o ostateczne źródło istnienia i jego sens-kres. Przeżywając kruchość i równocześnie niezgodę na utratę istnienia, człowiek odczuwa potrzebę istnienia kogoś, kto umocniłby istnienie zmienne i uwarunkowane. Wówczas rodzi się myśl o osobie transcendentnej w stosunku do człowieka i całego świata, czyli myśl o Bogu, w różny sposób nazywanym.
Dalsze opracowanie jest wyciągiem z pracy naukowej nad starożytnymi kultami-misteriami:
"On the Mysteries of the Egyptians, Chaldeans, and Assyrians" (Greek: Περὶ τῶν Αἰγυπτίων μυστηρίων) -"Na temat Mysteriów Egipcjan, Chaldejczyków i Asyryjczyków"
[...]Rytuał polega na czynieniu z ludzi bogów, przez co należy rozumieć, że według Proklosa rytuał ma działanie przebóstwiające. Bidez skonstruował właśnie w oparciu o tę wypowiedź Proklosa, stwierdzając przy tym nie tylko, że zamiast ograniczać się do mówienia o bogach rytuał działa, ale ponadto że jest to działanie, które sprawia, iż człowiek przyjmuje boską naturę[...]
"...Oskarżając rytualistów o wywieranie presji na bogów, Porfiriusz jest bliski zrównania rytuału z magią gdzie za pomocą zabiegów rytualnych steruje się siłami przyrody (lub mocami nadprzyrodzonymi). Stąd w swojej krytyce rytuału Porfiriusz kwestionuje przede wszystkim możliwość oddziaływania na bogów, ponieważ zakłada ich całkowitą transcendencję, która wyklucza, aby to, co niższe, mogło wpływać na to, co wyższe. Pyta też, dlaczego inwokacje są skierowane do bogów w taki sposób, jak gdyby bogowie byli na nie podatni, tzn. jak gdyby podlegali emocjom. Przyjmując bowiem, że bogowie są całkowicie wolni od emocji, uważa, że nie mogą być podatni ani na ludzkie pochlebstwa, ani na błagania, na których zwykle opierają się działania rytualne. Podstawowy zarzut Porfiriusza w stosunku do rytuału sprowadza się więc do zastrzeżenia, że człowiek nie może wpływać na bogów za pomocą czynności kultowych i skłaniać ich, by spełniali jego wolę, ponieważ bogowie są transcendentni, ergo wolni od emocji....
...Porfiriusz zakładających nie tylko, że bogami miotają takie same namiętności jak ludźmi, lecz także że bogowie są szczególnie czuli na punkcie zaszczytów i dlatego, gdy tylko poczują się znieważeni lub choćby zaniedbani, wpadają w złość i sągotowi wyrządzić człowiekowi krzywdę. Zakładając, że bogowie są podatni na pochlebstwa i żądni darów, ludzie wychwalali ich w modlitwach i składali im ofiary, licząc na to, że w ten sposób powściągną ich gniew i zjednają ich sobie. Znajdujemy tu typową motywację leżącą u podstaw wszelkich działań rytualnych: pochlebstwo w postaci modlitwy lub dar w postaci ofiary ma zobowiązywać bogów do przychylności względem człowieka. Tak rozumiany rytuał jest jednak uzasadniony tylko w tych systemach religijnych, w których funkcjonują antropomorficzne wyobrażenia bogów. Natomiast w systemach zakładających radykalną odmienność i transcendencję bogów zupełnie traci rację bytu....
(Trzeba jednak odnotować, że Porfiriusz nie odrzucał rytuału całkowicie, tylko akceptował go wyłącznie jako sposób oczyszczenia niższej duszy, nigdy wyższej.)
"On the Mysteries of the Egyptians, Chaldeans, and Assyrians" (Greek: Περὶ τῶν Αἰγυπτίων μυστηρίων)
...w De mysteriis Jamblieh wprowadza w arkana wiedzy kapłańskiej i z tego punktu widzenia krytycznym uwagom Porfiriusza przeciwstawia wyjaśnienie oparte na przekonaniu o boskim pochodzeniu rytuału. Zgodnie z tym przekonaniem prawdziwy rytuał pochodzi od boga, a nie od człowieka. Ujmując zagadnienie rytuału w takich kategoriach, Jamblieh konstruuje cokolwiek arbitralne kryterium, przy użyciu którego konsekwentnie dzieli rytuały na boskie i ludzkie, i w ten sposób odróżnia prawdziwy, boski rytuał łączący człowieka z bogami od ludzkich rytuałów, do których zalicza rozmaite praktyki magiczne, astrologiczne i wiele innych popularnych form kultu, uznając je za bezużyteczne wytwory człowieka.
Stosując takie kryterium, wyrocznie w Klaros, w Delfach oraz w Didymie przedstawia jako przykłady boskiego wieszczbiarstwa (θεία μαντική), gdzie sami bogowie udzielają wyroczni, i odróżnia je od sztuki wieszczbiarskiej (μαντική τέχνη) wynalezionej przez człowieka. Podobnie, definiując teurgię-rytuał jako dzieło boga, a nie człowieka, Jamblieh wyklucza możliwość wyjaśniania jej w kategoriach ludzkiej τέχνη - sztuki wynalezionej przez człowieka i polegającej na wywoływaniu boskiej mocy przy użyciu rytualnej ewokacji.
(Rozróżnienie zastosowane przez Jamblicha pokrywa się z podziałem, jakim operowali Grecy, rozróżniając wieszczbiarstwo sztuczne, opierające się na interpretacji znaków naocznych, oraz wieszczbiarstwonaturalne, pochodzące z natchnienia boga.)
Wychodząc z takiego stanowiska, Jambłich krytykuje ujęcie Porfiriusza właśnie dlatego, że potraktował on rytuał jako ludzki τέχυη i błędnie założył, iż za pomocą technik rytualnych teurgowie chcą wpływać na bogów, sprowadzając ich tym samym do kategorii istot podlegających doznaniom i podatnych na działanie człowieka....
W charakterystyce wyższych klas bytów dokonanej przez Jamblicha do właściwości bogów zostały zaliczone:
(1) jedność w całej rozciągłości i we wszystkich formach, (2) stałe trwanie w sobie samym, (3) stanowienie przyczyny substancji niepodzielnych, (4) bezruch będący przyczyną wszelkiego ruchu, (5) zwierzchność nad wszystkimi bytami wykluczająca posiadanie czegokolwiek wspólnego z nimi, (6) niezłożoność i transcendencja pod względem istnienia, potencji i aktu. Jak widać, Jamblich nie operuje antropomorficzną wizją bogów miotanych niskimi namiętnościami.
Wprost przeciwnie, wskazuje, że jako bezcielesne byty umysłowe bogowie nie posiadają popędowo-emocjonalnej sfery doznaniowej, charakterystycznej wyłącznie dla niższych klas bytów cielesnych. Skoro więc - jak mówi Jamblich - „substancja, która jest w sobie wieczna i bezcielesna, sama nie może doznać żadnej zmiany od ciała", to człowiek nie jest w stanie wywierać wpływu na bogów - ani na drodze modlitw błagalnych czy hymnów pochwalnych oddziałujących na emocje, ani w żaden inny sposób - ponieważ to, co niższe, nie może wpływać na to, co wyższe: „nie leży w naturze rzeczy, aby obejmujące było poruszane przez obejmowane, doskonałe przez niedoskonałe, całość przez części". Nawet gdyby taka możliwość istniała, zaznacza Jamblich, bogowie nie mieliby żadnej potrzeby otrzymywania nabożeństw od ludzi, ponieważ czerpią spełnienie z samych siebie...
A zatem, skoro bogowie są całkowicie niezależni od niższych bytów i człowiek nie jest w stanie na nich oddziaływać, to rytuał w ogóle nie może polegać na tym, że człowiek wpływa na bogów.
Żeby właściwie zrozumieć tę wykładnię inwokacji, trzeba sięgnąć do rytuału chaldejskiego, skąd prawdopodobnie Jamblich ją zapożyczył i gdzie po raz pierwszy terminowi κλήσις (klesis) - powszechnie używanemu na określenie wzywania bogów w modlitwach - zostało przyznane nowe znaczenie. Otóż, w teurgii chaldejskiej inwokacje służyły nie tyle do wzywania bogów, ile do ich wywoływania (na wzór zabiegów magicznych polegających na wywoływaniu bogów lub demonów za pomocą zaklęć).
Tym samym, jak zauważył H. Lewy, wraz z przeniesieniem terminu κλήσις do sfery magii zmieniło się jego znaczenie - inwokacje stały się ewokacjami. Na tym jednak nie wyczerpuje się nowatorskie zastosowanie terminu κλήσις w teurgii chaldejskiej. Inwokacje intonowane podczas kluczowego chaldejskiego obrzędu teurgicznego miały na celu wywołanie ogniowego eonu Najwyższego Ojca, który manifestując się w postaci promienia słonecznego, „wznosił" duszę osoby poddawanej obrzędowi. Wierzono, że oświecając duszę i udzielając jej unii teurgicznej( czyli rytualnej ), bóg wzywa ją do siebie, umożliwiając jej tym samym zbawienie.
Takie przekonanie decydowało o wymowie przyznawanej całemu obrzędowi - interpretowanemu jako „wezwanie" (κλήσις) człowieka przez bogów. Właściwym celem podejmowanego rytuału było bowiem nie co innego jak otrzymanie „wezwania", które, podobnie jak w wielu systemach gnostyckich, miało wskazywać drogę do wyzwolenia z pęt materialnego świata.
Tym samym relacja wzywający-wezwanyzostała odwrócona, ponieważ osoba poddana obrzędowi była postrzegana nie tyle jako wzywająca, ile - a nawet przede wszystkim - jako wzywana. Inwersji uległ też więc punkt odniesienia teurgicznej κλήσις, za pomocą której oddawano nie inwokacje służące wywołaniu boga, ale wezwanie człowieka przez boga, jakie następuje w trakcie rytuału. Prawdopodobnie w nawiązaniu do tej interpretacji Jamblich sformułował teorię rytuału teurgicznego, którą oparł na założeniu, że w rytuale nie człowiek wzywa bogów, ale bogowie wzywają człowieka...
...rytuał nie polega jak utrzymywał Porfiriusz - na tym, że człowiek wpływa na bogów i wymusza na nich oczekiwane działania, ale na tym, że za pośrednictwem rytuału bogowie oddziałują na człowieka. Istoty teurgii-rytuału upatrywał więc w tym, że aktywność leży tu po stronie bogów. Teurgia-rytuał to θεία εργα - boskie działanie, które całkowicie przekracza ludzkie możliwości i na które człowiek nie ma żadnego wpływu. Jeżeli więc bogowie uobecniają się w trakcie rytuału, to jest jasne, że nie zstępują „na wezwanie" osoby prowadzącej rutuał.
(Poniżej dwa zdjęcia chrześcijańskiego korytarza innowymiarowego)
Oznacza to, że w rytuale działa nie człowiek, lecz akcja rytualna - inspirowana i w całości sterowana przez samego boga, którego Jamblich nazywa inicjatorem i zarządcą rytuałów. Człowiek natomiast nie ma żadnej kontroli nad rytuałem - w rzeczywistości ani go nie uskutecznia, ani nawet nie zna przyczyny jego skuteczności. Wprawdzie podejmuje czynności rytualne, ale tylko po to, żeby poddać się boskiemu działaniu. Jego aktywność przechodzi wówczas w receptywność - nie jest on podmiotem, ale przedmiotem działania; nie działa, ale doznaje działania.[...]
Rytuał jest najlepszym - a nawet jedynym - środkiem uskuteczniającym komunikację z bóstwem, warto zwrócić uwagę na jeszcze jedno zagadnienie, a mianowicie na relację łączącą wzywanie boga przez rytualistę oraz objawienie się boga, jakie po nim następuje. Jamblich uważa, że rytualista nie ściąga boga w dół i to nie on skłania go do manifestacji, ale czyni to sam bóg, niezależnie od zabiegów podejmowanych przez człowieka. Niemniej jednak, pomimo przekonania o wyłącznie boskiej inspiracji unii rytualnej, opisuje ją jako oświecenie „za sprawą inwokacji", a tym samym przyznaje, że w jakiś sposób jest ono uskuteczniane dzięki inwokacjom intonowanym przez kapłana.
Teza o boskim pochodzeniu formuł rytualnych wywodzi się z teurgii-rytuału chaldejskiego, gdzie prowadziła do wniosku, że dysponując boskimi imionami i posługując się nimi w trakcie rytuału, teurgowie dysponowali zarazem samymi mocami bogów. Wynikało to z przekonania o magicznym rodowodzie, że imię zawiera w sobie moc swojego właściciela, i w konsekwencji prowadziło do wniosku, że poznanie imienia boga i jego wypowiedzenie - zwrócenie się do boga po imieniu - jest równoznaczne z podporządkowywaniem go sobie. Stanowiło to podstawę koncepcji rytuału, w którym teurg-rytualista, znając imię boga, dysponuje jego mocą i dzięki temu może wywołać oraz „uwięzić" boga. H. Lewy, "Chaldean Oracles and Theurgy" , strona 56-58. Należy jednak zwrócić uwagę, że Jamblich akcentuje inne niż chaldejczycy implikacje wynikające z tezy o boskim pochodzeniu formuł rytualnych.
Kwestia, czy według neoplatoników za pomocą teurgii można osiągnąć unię mistyczną, jest przedmiotem dyskusji badaczy. Na ogół przyjmuje się, że teurgia-rytuał wspomaga wzniesienie duszy do demiurgicznej zasady Umysłu. Na takim stanowisku stoi J. Finamore, który zwrócił uwagę, że w omawianym tu De myst. Jamblieh przyznaje, iż celem kapłańskiego wznoszenia się duszy jest złożenie jej w łonie boga demiurgicznego. W oparciu o tę uwagę Finamore'a w ujęciu Jamblicha uznaje się że, za pomocą praktyk teurgicznych dusza może się wznieść najwyżej do demiurgicznej hipostazy Umysłu, a nie do Najwyższego Boga. Niemniej jednak, przy założeniu, że według Jamblicha rytuał wznosi duszę do świata Umysłu, należy uwzględnić rozróżnienie na rytuał niższy i wyższy, w myśl którego tylko wyższy rytuał prowadzi do unii z bogami. (Wydaje się, że kapłan prawdziwie oddany i wierzący w Stwórcę jest tym, który wykonuje wyższy rytuał, najwyższym Kapłanem (człowieczym) i Bogiem jest w tym ujęciu Jezus Chrystus: "..Lecz Jezus milczał. A najwyższy kapłan rzekł do Niego: Poprzysięgam Cię
na Boga żywego, powiedz nam: Czy Ty jesteś Mesjasz, Syn Boży? Jezus mu
odpowiedział: Tak, Ja Nim jestem...")
Noetyczny - rozumowy; dający się pojąć tylko rozumem, intelektem; intelektualny.
Rozwijając dalej interpretację rytuału teurgicznego, wyjaśnia, że dzieje się tak dlatego, iż „wzywanie bogów w hymnach przy użyciu świętych imion boskich oraz innych świętych symboli dostosowuje ludzkie władze poznawcze do tego, co boskie". Pokazuje to, że według Jamblicha działania rytualne podejmowane przez człowieka służą przygotowaniu go do poddania się boskiemu działaniu. Wynika to z koncepcji - rozwijanej w neoplatonizmie postplotyńskim - w myśl której bogowie permanentnie tkwią w świecie zmysłowym w ukryty sposób pod postacią symboli, ale człowiek nie jest w stanie ich percypować na gruncie przyrodzonych władz poznawczych, ponieważ są one nieadekwatne do poznania boskiej sfery noetycznej. Dlatego też komunikacja z bóstwem wymaga dostosowania ludzkiego organizmu do boskości poprzez upodobnienie do bogów - osiągnięcie boskiej kondycji w akcie unii rytualnej.
Wszystkim "okablowanym i podłączonym do maszynerii orgonicznej" cywilizacji UFO, o której była mowa we wpisie o takim tytule oraz w przetłumaczonym filmie "Demoniczne UFO" życzę powodzenia w realizacji planu (matrixowego odłączenia) udania się do innego wymiaru, zwanego przez tajemnicę mystērion "człowieczym"
Początki słowa sakrament sięgają Starego Testamentu, gdzie oznacza on tajemne zamiary Boga Stwórcy wobec stworzeń, cel jaki wyznacza on światu, objawione jedynie Jego wyznawcom – użyte jest tu greckie słowo mystērion.
W Ewangeliach takie użycie słowa występuje w wypowiedzi Jezusa o poznaniu tajemnicy Królestwa przez Jego uczniów (por. Mk 4,11 i paralelne ewangelie). Używał go także św. Paweł w swych listach. We wczesnych listach Apostoła, m.in. w Liście do Rzymian, nauczanie o tajemnicy-mystērion objawionej narodom znajdujemy w siedmiu miejscach. Pisał on:
"...Temu, który ma moc utwierdzić was zgodnie z Ewangelią i moim głoszeniem Jezusa Chrystusa, zgodnie z objawioną tajemnicą, dla dawnych wieków ukrytą, teraz jednak ujawnioną, a przez pisma prorockie na rozkaz odwiecznego Boga wszystkim narodom obwieszczoną, dla skłonienia ich do posłuszeństwa wierze, Bogu, który jedynie jest mądry, przez Jezusa Chrystusa, niech będzie chwała na wieki wieków. Amen..."
(Rzymian 16, 25-27)
W późniejszych listach Pawła mystērion nabiera znaczenia urzeczywistnienia tego odwiecznego tajemnego planu Boga w Jezusie Chrystusie. Tak też używali go wcześni Ojcowie Kościoła, tzw. Ojcowi apostolscy, jak Ignacy z Antiochii, Justyn Męczennik czy Meliton z Sardes. Określali oni mianem mystērion tajemnice życia Jezusa, jak również zapowiadające Go proroctwa i symboliczne figury Starego Testamentu. Jedną z takich figur sakramentów była skała, z której w sposób cudowny wytrysnęła woda dla spragnionych na pustyni Izraelitów. Sam św. Paweł napisał że była ona symbolem Chrystusa:
"...Pili zaś z towarzyszącej im duchowej skały, a ta skała – to był Chrystus.." (1 Kor 10,4; Księga Liczb 20,7-13)
W III w. łacińskie przekłady biblijne tłumaczyły słowo mystērion zamiennie, bądź jako mysterium bądź jako sacramentum. Tertulian (150-240 r.), prawdopodobnie chcąc uniknąć skojarzeń z misteriami pogańskimi, używał jedynie słowa sacramentum.
Lutrowi język teologiczny, którego używano w Kościele owych czasów przypominał formuły magiczne i zaklęcia wróżbitów. Katolicka doktryna o sakramentach jako mających moc ex opere operato
– na mocy samego ich sprawowania, została zinterpretowana przez
protestantów jako uznanie, że łaska jest całkowicie niezależna nie tylko
od osobistych uczuć sprawującego sakrament, lecz także od samej wolnej i
darmowej inicjatywy Boga. Taka interpretacja czyniła z sakramentu sposób na przymuszanie Boga, by działał według naszej woli.
Rytuał buddyjski – choć w ogromnej mierze zależny od danej szkoły
– składa się z trzech głównych części: recytacji, śpiewania i składania
darów. Pierwsza część ma za zadanie celebrację buddyjskich ideałów i
postaw, druga podkreśla łączność emocjonalną z nimi, zaś trzecia – w
zależności od rodzaju darów – podkreśla wielkość poszczególnych idei
(np. kadzidła symbolizują rozprzestrzenianie się nauki Buddy). Niemniej wielość szkół implikuje zmienność rytuałów – najbogatszy w niej jest buddyzm tybetański
Jednym z najważniejszych rytuałów hinduizmu jest pudźa. Pudźa rozpoczyna się krótką modlitwą, po której następuje złożenie ofiary z kwiatów, owoców, słodyczy, ghi,
wody lub innych rzeczy przewidzianych zwyczajem. Rytuałowi towarzyszy
palenie kadzideł, a także potrząsanie dzwonkami. Rzadziej praktykowane
są wedyjskie ofiary ogniowe (jadźńa)Rytuałami są również: intonowanie mantr (określonych dla poszczególnych kierunków hinduizmu) i śpiew religijny (dźapa). Rytuałem (nieobowiązkowym) są też pielgrzymki (pradakszina)
Noetyczny - rozumowy; dający się pojąć tylko rozumem, intelektem; intelektualny.
Dostępność boskiego, transcendentnego porządku noetycznego w świecie fenomenalnym Jamblich wyjaśnia poprzez odwołanie do koncepcji symbolu oraz do relewantnej zasady więzi łączącej obiekty pozostające na różnych poziomach rzeczywistości. Określił ją mianem przyjaźni (φιλία), dzięki czemu chciał:
1) odróżnić ją od analogicznej magicznej zasady sympatii (συμπάθεια), a tym samym uniknąć jakichkolwiek konotacji rytuału z magią sympatyczną, 2) zaznaczyć, że w przeciwieństwie do magicznej zasady sympatii łączącej różne obiekty świata materialnego przyjaźń (φιλία) łączy świat materialny z wyższym, boskim światem noetycznym. W ujęciu Jamblicha φιλία to pokrewieństwo łączące bogów - pojmowanych jako twórcze przyczyny wszystkich istniejących rzeczy - z samymi rzeczami, pojmowanymi jako boskie wytwory- skutki.
W myśl założenia, że przyczyna jest w jakiś sposób obecna w skutkach, jakie wywołuje (którą za Jamblichem rozwinął Proklos), Jamblich przyjął, że każda rzecz zawiera w sobie boską naturę, która ją uformowała. Zgodnie z tym założeniem uznał, że skuteczność rytuału należy przypisać: „przyjaźni (φιλίαν) i pokrewieństwu (οικείωσιν), relacji łączącej twórców z wytworami (τών δημιουργούντων πρόζ τά δημιουργούμενα) oraz płodzących z płodami (γεννώντωυ προς τά άπογεννώμενα). Więc gdy pod przewodnictwem tej powszechnej zasady bierzemy zwierzę albo roślinę rosnącą na ziemi zachowującą zamysł (τό βούλημα) swojego twórcy w sposób niezmącony i czysty, wtedy, przez to [pośrednictwo], we właściwy sposób poruszamy twórczą przyczynę (την δημιουργικήν α'ιτίαν), panującą [w swoim wytworze] bez utraty własnej czystości"
Dzięki temu, posługując się przedmiotami materialnymi, można wejść w kontakt z ich twórczymi przyczynami, czyli bogami. W tym celu rytualiści posługują się przedmiotami materialnymi traktowanymi jako symbole bogów i określanymi jako σύμβολα, συνθήματα lub σημεία. Za rytualne symbole mogły służyć określone kamienie, rośliny, zwierzęta, a także imiona lub inne nazwy własne recytowane w trakcie obrzędów lub zapisywane na rytualnych przedmiotach. Były one przyporządkowane poszczególnym bogom jako im pokrewne, tzn. zawierające w sobie naturę danego boga, a tym samym posiadające zdolność przyciągania go do siebie. W ten sposób, jak wykazał R. van den Berg, Heliosa - boga słońca - wzywano za pomocą „symboli słonecznych", takich jak np. „słoneczne" zwierzęta, za które uważano lwa i koguta. Docelowym skutkiem tego typu działań było uzyskanie łączności z bogiem, który manifestował się albo w przedmiotach martwych, np. w posągach wypełnionych symbolicznymi przedmiotami, albo w ciele osoby pełniącej funkcję medium. Dlatego też do podstawowych przyczyn skuteczności kapłańskiej mistagogii Jamblich zalicza: symbole (σύμβολα), upodobnienie (άφομοίωσις), pokrewieństwo (οίκείωσις)
Przy takim założeniu inwokacje intonowane przez kapłana pełnią funkcję treningu stymulującego przyjęcie boskiej kondycji. Dopiero dzięki jej osiągnięciu teurg może znaleźć się w polu rażenia boskiej mocy. Jak zauważyła A. Charles-Saget, dusza, która wie, że sama nie dosięgnie sfery noetycznej, która zna własną naturę - własną podatność na działanie symboli rytualnych - posługuje się symbolicznymi gestami i słowami, aby poprzez nie pobudzić wyobraźnię, rozśpiewać ciało i w ten sposób wejść w relację z boskością. W tym sensie można powiedzieć, że jest aktywna w trakcie rytuału, ale tylko na tyle, na ile ćwiczy własną receptywność.
Podobnie znaczenie zabiegów teurgicznych w ujęciu Jamblicha odczytał J. Dillon, uznając, że za pomocą inwokacji rytualista nie wpływa na bogów, ale sam się do nich dostraja. W ten sposób Jamblich broni konieczności rytuału jako środka umożliwiającego komunikację z bogami. Konsekwentnie zachowuje inicjatywę i aktywność po stronie bogów, a zarazem uzasadnia sens inwokacji intonowanych przez kapłana. Wyjaśniając, o jakie (czyje) działanie chodzi w teurgii, uwzględnia oba typy aktywności - boską i ludzką
- podsumowując je w następujący sposób:
"...Wszelki rytuał posiada dwojaki aspekt: z jednej strony jest sprawowany przez ludzi i jako taki zachowuje nasze naturalne miejsce we wszechświecie; z drugiej strony zarządza boskimi znakami (τοις θείοις συνθήμασι) i poprzez nie wznosi się wzwyż do połączenia z wyższymi bytami, i obraca się zgodnie z ich porządkiem, który uzdalnia ją odpowiednio do przyjęcia postaci bogów ( τ ό τ ώ ν θεών σχήμα). Zgodnie z tą różnicą [rytuał] słusznie wywołuje siły ze wszechświata jako wyższe byty, na tyle na ile wywołujący jest człowiekiem, a znów z drugiej strony zarządza nimi, ilekroć przyjmuje w jakiś sposób, poprzez tajemne symbole ( τ ω ν α π ο ρ ρ ή τ ω ν συμβόλων), kapłańską godność bogów ( τ ό ίερατικόν τ ώ υ θεών πρόσχημα)..."
Zasada Antropiczna wywodzi się bezpośrednio z zasady nieoznaczoności, która zakłada, że cząstka elementarna wchodzi w posiadanie własności dopiero wtedy, gdy jakiś umysł obserwuje ją. Jeśli zasadę tę ekstrapolować na całą materię, to należy uznać, że wszechświat musiał stworzyć człowieka, żeby mieć jakieś własności. Poniżej dwa zdania pochodzące ze startożytnej mądrości, znajdujące się w omawianym opracowaniu naukowym, a mające związek z zasadą antropiczną:
"...[rytuał] słusznie wywołuje siły ze wszechświata..."
"...na tyle na ile wywołujący jest człowiekiem..."
W Piśmie Świętym jest napisane: „Któż spośród bogów jest podobny Tobie, Panie? Któż Ci jest podobny? Jesteś chwalebny w świętości, cudowny w majestacie, czyniący cuda" (Wyjścia 15:11). W zdaniu: „Któż spośród bogów jest podobny Tobie?" Pismo Święte nie porównuje Boga z pogańskimi posągami albo z demonami, które bezprawnie uzurpują sobie nazwę bogów, lecz bogami nazywa tych, którzy zwą się tak dzięki łasce Bożej i dzięki związkowi z Bogiem. Pismo mówi o nich w innym miejscu: „Ja rzekłem: Jesteście bogami" (Psalmów 81 [82],6) oraz: „Bóg stanął na zgromadzeniu bogów" (Psalmów 81[82], 1) Jednakże chociaż oni są zdolni do przyjęcia Boga i, jak się wydaje, przez łaskę zostali obdarzeni tym nazwaniem, to przecież żaden z nich nie jest podobny do Boga w zakresie potęgi i natury.
I choć apostoł Jan stwierdza: „Synkowie, jeszcze nie wiemy, czym będziemy, skoro zaś się nam objawi - oczywiście ma na myśli Pana - będziemy do Niego podobni" (1 List Jana 3,2) to jednak owo podobieństwo pochodzi z łaski, a nie z natury. Kiedy na przykład mówimy, że malowidło podobne jest do człowieka, którego podobizna widnieje na obrazie, to stwierdzamy, iż obraz jest podobny w zakresie piękna postaci, zupełnie zaś niepodobny, gdy idzie o substancję. Obraz oddaje piękno i wdzięk żywego ciała, substancję jego stanowi natomiast pozór barw i wosk nałożony na pozbawione wrażeń tabliczki. Nikt więc „pośród bogów nie jest podobny do Pana"; żaden z nich nie jest bowiem niewidzialny, żaden nie jest niecielesny i niezmienny, żaden nie jest bez początku i końca, żaden nie jest stwórcą wszystkiego. Przymioty te posiada wyłącznie Ojciec wraz z Synem i Duchem Świętym.
Tomasz z Akwinu na określenie procesu dojścia do twierdzenia, że Bóg istnieje, używa terminu „droga". Metodologiczna wymowa tego terminu jest trafna i w całej pełni okazuje się słuszna.
Związek religijny między człowiekiem i Bogiem możliwy jest dzięki otwartości człowieka na Boga, związanej z osobową strukturą człowieka. Człowiek, będąc bytem przygodnym, uświadamia sobie swoją przygodność i równocześnie będąc podmiotem ludzkiego działania, zwłaszcza poznania intelektualnego i rozumnej miłości, w większym stopniu niż pozostałe byty nosi w sobie podobieństwo do Boga. Jest stworzony na „obraz i podobieństwo Boże", uświadamia sobie transcendentny wymiar bytowania, otwarcie na Transcendens, na Boga. Człowiek jako osoba doświadcza siebie jako podmiotu różnorodnych działań, których jest świadomym i wolnym sprawcą. Jest to przede wszystkim intelektualne poznanie i racjonalne dążenie (miłość). Analiza intelektualnego poznania i miłości ujawnia, że człowiek jest zdolny do poznania wszystkiego, co istnieje, a więc jest otwarty na prawdę w ogóle, prawdę absolutną, oraz że zdolny jest wszelkie poznane dobro ukochać i że jego zdolność ma nieskończoną „pojemność". Człowiek jest zdolny pokochać wszelkie dobro z dobrem absolutnym włącznie. Człowiek aktualizuje swoje możliwości, staje się pełniej człowiekiem poprzez poznanie i miłość (prawdę i dobro). W każdej z tych dziedzin ludzkiego działania ujawnia się ostateczne ukierunkowanie człowieka na Prawdę absolutną i na Dobro absolutne, czyli na Boga. Wskazuje to na fakt, że spełnienie się człowieka jako osoby dokonuje się w perspektywie Boga.
Istnienie Boga nie jest dla człowieka prawdą oczywistą. Człowiek w tym życiu nie może Boga poznać wprost, bezpośrednio. Co więcej, człowiek, przyjmując istnienie Boga, nie może do końca zrozumieć, kim Bóg jest. Poznanie Boga wymaga od człowieka dużego wysiłku intelektualnego i moralnego. W samą strukturę afirmacji Boga wpisany jest moment wolitywny, a nawet emocjonalny. Wiedza o Bogu ma implikacje praktyczne. Człowiek może chcieć lub nie chcieć uznać istnienie Boga. Może przyjąć taką postawę poznawczą, tak ukształtować teren poznania, że negacja Boga będzie się wydawać usprawiedliwiona. Pytanie, czy Bóg istnieje, nie jest więc pytaniem retorycznym. Nawet wiara religijna, oparta na objawionych źródłach poznania, nie rozwiązuje sprawy automatycznie i ostatecznie raz na zawsze. Nawet dla wiary religijnej Bóg nie jest oczywistością i nawet w tej dziedzinie mogą wystąpić deformacje. Poza tym, wiara jest procesem dynamicznym, może rozwijać się lub zanikać. Mając nadnaturalne źródła, narażona jest na możliwość odrzucenia, niedostatecznej odpowiedzi ze strony człowieka, na możliwość regresu.
Refleksja nad wiedzą ludzką i zdobyczami człowieka w dziedzinie opanowywania świata zdaje się prowadzić do negacji Boga. Ogólna ewolucja wiedzy potwierdza jakby słuszność „prawa trzech etapów", sformułowanego przez Comte'a: etap teologiczny, kiedy ludzkość tłumaczyła wszystkie zjawiska przez odwoływanie się do sił boskich, mitycznych, religijnych, został zastąpiony przez etap filozoficzny, odwołujący się do wyjaśnień ostatecznych, a ten ostatni przez etap naukowy (pozytywny), posługujący się tłumaczeniem wyłącznie doświadczalnym i naukowym. Istnieje więc niebezpieczeństwo zaniknięcia się umysłu ludzkiego w granicach problematyki i metod nauk szczegółowych i przeoczenia spraw nie objętych wiedzą naukowo-techniczną. Takie zawężenie horyzontów poznania pociąga za sobą agnostyczną, indyferentną lub ateistyczną postawę wobec problemu Boga.
Eliminując Boga i wartości religijne, człowiek tworzy imitacje najwyższych wartości, którym służy i którym oddaje cześć. UFO istoty, Nadczłowiek, Natura, Klasa, Społeczeństwo, Historia, Nauka, Postęp czy Nicość stanowią właśnie te surogaty, które zajęły miejsce osobowego Boga. Dlatego słusznie napisał Sartre: „Bóg umarł, ale człowiek nie stał się ateistą".
"...Mechanicy kwantowi odkrywają, że cały nasz Wszechświat materialny i niematerialny działa jak jeden wielki komputer, który powstał na bazie dostarczonej informacji. Profesor Uniwersytetu Wiedeńskiego Zeilinger, współtwórca słynnego eksperymentu GHZ potwierdzającego nielokalność cząstek, twierdzi, że wszystko zbudowane jest z informacji. Na początku była informacja i z niej powstały materialne cząstki, jak elektrony, protony… Na poziomie kwantowym czas i odległość nie istnieją. Dopiero informacja tworzy czas i przestrzeń...."
"...W tym miejscu nie można uniknąć postawienia sobie pasjonującego pytania, czy Stwórca - którego obecność jest tak ewidentna - kiedykolwiek wszedł w relację z istotami ludzkimi. Flew tak o tym pisze:
(Flew jest sławnym filozofem, którego przekonania uległy zmianie pod wpływem argumentów związanych z sensem odkryć naukowych.)
"Najzupełniej sensowne jest pytanie o to, czy Bóg rzeczywiście objawił się w dziejach. Wszechmocny nie jest w stanie uczynić tylko tego, co logicznie niemożliwe. Wszystko inne jest w jego mocy" Flew poświęcił się zweryfikowaniu możliwości, czy owa Inteligencja weszła w kontakt z ludźmi, czy wręcz sama przyszła na ziemię, stając się człowiekiem. Starożytni Grecy nazywali Logosem ewidentną racjonalność wszechświata. Dla św. Jana Logos jest Rozumem i Słowem, za pomocą którego Bóg stworzył świat i racjonalne prawa nim rządzące, począwszy od mikrokosmosu atomów, a skończywszy na makrokosmosie galaktyk. Rozpoczyna on swoją Ewangelię wiadomością dotyczącą właśnie owej informacji, jakie można pośrednio uzyskać [...], ponieważ zyskuje się w ten sposób potwierdzenie historycznego istnienia Jezusa, często bezpodstawnie negowanego". Nawet teksty tak głęboko polemiczne w stosunku do Jezusa jak Toledot - podkreślą Calimani - ״świadczą o autentyczności Jego historycznej egzystencji właśnie wbrew tym, którzy pragnęliby uznać ją za mit" Potwierdza się również wyjątkowość świadectwa Jezusa o sobie samym, bowiem jako jedyny w historii zgłaszał On niesłyszaną nigdy wcześniej ani później pretensję do bycia Bogiem, który stał się człowiekiem.
Czy to możliwe, aby Bóg objawił się w tak głośny, zdumiewający i niesłychany sposób? Jak nie stanąć w osłupieniu i zmieszaniu wobec takiej ״uzurpacji", przede wszystkim, jeśli weźmie się pod uwagę koniec życia Jezusa? Rene Girard wyraził ten sam niepokój: ״Czy jest do pomyślenia, że młody Żyd, który umarł przed prawie dwoma tysiącami lat, skazany na od dawna zniesiony rodzaj tortury, był wcieleniem Wszechmogącego?"
Logos (gr. λόγος) – według stoików "rozum świata". Tak jak Heraklit, tak i stoicy uważali, że wszyscy ludzie są częścią rozumu świata, czyli logosu. Uważali, że człowiek to świat w miniaturze, czyli mikrokosmos, będący odbiciem makrokosmosu. Heraklit stwierdza, że "w duszy jest logos sam siebie wspierający".
Logos jest słowem wieloznacznym. Może oznaczać "rozum", lecz także "słowo", "myśl" i "prawo" (a także "kolekcja"); pochodzi od czasownika λέγω (lego), znaczącego "liczyć" (także "zaliczać" oraz "rozumować"), a także "mówić" i "zbierać", "łączyć", "układać". Stąd u Heraklita ci, którzy słuchają logosu "mają jeden wspólny świat" - są połączeni we wspólnym zrozumieniu. Dochodzą tu do głosu trzy znaczenia terminu "logos" - . logosu się słucha, bo jest on słowem, logos obdarza zrozumieniem, gdyż jest rozumem, logos łączy ludzi, bo oznacza "połączenie".
Reinkarnacja była by w takim przypadku ODTWARZANIEM informacji o życiach innych ludzi ! Istnieje gdzieś kosmiczny/ziemski bank danych, z którego pewne uzdolnione jednostki mogą pobierać wiadomości na temat poprzednich karmanów. O reinkarnacji tutaj:
"...Mądrość polega na tym, by poznać myśl, która wszystkim steruje...." Heraklit z Efezu (540 p.n.e.–480 p.n.e.) – starożytny filozof grecki. "Myśl wszechświata" - Logos
W czasach Ojców Kościoła uwydatniana była rola Jezusa jako Pomazańca nie tylko dla zaznaczenia jego roli Odkupiciela, ale również dla podkreślenia trynitarnej tajemnicy Boga, w której „namaszczeniem” Jezusa jest Duch Święty
Teologia niektórych Kościołów chrześcijańskich (np. katolicka)
podkreśla udział członków Kościoła w mistycznym Ciele Jezusa (Logosu) i jego
misji: kapłańskiej, królewskiej i proroczej. Z tego powodu w liturgii nadal stosuje się gest namaszczenia jako znak sakramentów: chrztu, bierzmowania, święceń i namaszczenia chorych.
Megalityczna pamięć Total Recall oraz metody jej kodowania
Przypominanie sobie Pamięci Globalnej Total Recall'u - ktoś stara się ja wymazać !
W Ewangelii Jana, Jezus został nazwany Słowem (gr. Logos). Jednak wokół tego terminu narosło wiele różnych interpretacji.
Chrześcijański Logos nie musi pochodzić z filozofii tylko z nieba.
Przecież Jan napisał Ewangelie po Objawieniu. A to tam Jan usłyszał jak
zwą Jezusa.
Objawienia 19:3
"... a imię którym go zwą brzmi Słowo Boga"
Jan na wyspie Patmos usłyszał imię Syna Bożego.
Obj 19: 11-14
(11) Potem ujrzałem niebo otwarte: a oto - biały koń, a Ten, co na nim siedzi, zwany Wiernym i Prawdziwym, oto sprawiedliwie sądzi i walczy. (12) Oczy Jego jak płomień ognia, a na Jego głowie wiele diademów. Ma wypisane imię, którego nikt nie zna oprócz Niego. (13) Odziany jest w szatę we krwi skąpaną, a imię Jego nazwano: Słowo Boże. (14) Wojska, które są w niebie, towarzyszyły Mu na białych koniach, wszyscy (byli) odziani w biały bisior.
Potem po powrocie z Patmos Jan pisze swoją Ewangelię.
Jn 1:1
(1) Na początku było Słowo, a Słowo było u Boga, a Bogiem było Słowo. (2) Ono było na początku u Boga. (3) Wszystko przez Nie się stało, a bez Niego nic się nie stało.
Nazwanie Chrystusa czymś zamiast kimś nie byłoby niczym nowym na owe czasy, bo już wcześniej zrobił to Paweł.
1Ko 1:23-24
My zwiastujemy Chrystusa ukrzyżowanego, dla Żydów wprawdzie zgorszenie, a dla pogan głupstwo, natomiast dla powołanych — i Żydów i Greków, zwiastujemy Chrystusa, który jest mocą Bożą i mądrością Bożą
Chciałbym podać żydowską myśl z czasów apostołów gdyż około 50 r.n.e. Filon Aleksandryjski filozof żydowski tak nauczał o ochronie Izraelitów przed Egipcjanami gdy wychodzili z Egiptu.
"Każdy człowiek cnotliwy jest wolny" - 205
Ojciec który wszystko zrodził dał szczególny dar archaniołowi najstarszemu Logosowi aby oddzielał stojąc w środku.
Więc nawet w środowisku Żydów w jakim pierwotnie poruszali sie apostołowie Logos był osobowy. Niezależnie jakie miał korzenie w filozofii świeckiej. Chodzi o ich czasy i ich kulturę. Chociaż Logos z Objawienia wcale, a wcale nie musi mieć takich korzeni. To jednak sama jego osobowość w Objawieniu na tamte czasy nie musiała dziwić.
Wychowawca Klemens Aleksandryjski, tłumaczenie M. Szarmach, Toruń 2012
„Taki jest ów Logos, Wychowawca, ów Stwórca wszechświata i człowieka, a przez to i Wychowawca wszechświata” (Wychowawca III:XII,100).
„W ten sposób Logos, który zjawił się najpierw w krzaku ognistym,
uniesiony teraz (na krzyżu) wraz z cierniem wskazał, że wszystko jest
dziełem jednej siły, że On jest Jedyny z jedynego Ojca, że jest początkiem i końcem czasów” (Wychowawca II:VIII,75).
„Boski
Wychowawca jest godny zaufania, gdyż zdobią Go trzy najpiękniejsze
zalety: wiedza, życzliwość i szczerość. Jego wiedza jest mądrością Ojca:
»Cała Mądrość od Boga pochodzi, jest w Nim na wieki« [Syr 1:1].
Szczerość, gdyż jest Bogiem i Stwórcą. »Wszystko przez Niego się stało, a bez Niego nic się nie stało« [J 1:3]” (Wychowawca I:XI,97).
„Jako
nieskalany Bóg w ludzkiej postaci, wypełniający wolę Ojca, Logos –Bóg,
Ten, który siedzi po prawicy Ojca, jest w Ojcu i jest Bogiem we własnej
osobie” (Wychowawca I:II,4).
„Pan wspiera każdego i każdemu
pomaga jako człowiek i jako Bóg. Jako Bóg odpuszcza nam nasze grzechy, a
jako człowiek uczy, jak ich unikać” (Wychowawca I:III,7).
„Naszym Wychowawcą jest Święty Bóg Jezus – Logos kierujący całą
ludzkością. Jest to Bóg – Wychowawca kochający ludzi” (Wychowawca
I:VII,55).
W czasach gdy oczekiwano na Chrystusa Żydzi wierzyli, że Mesjasz już istnieje u Boga. Również jako Logos był z Nim obecny.
Oto opinia o Filonie z Aleksandrii (ok. 20 r. przed Chr. - 40 po Chr.) i jego wierze w istnienie Słowa:
„Niekiedy wydaje się, że Filon do tego stopnia akcentuje odrębność
Logosu od Boga, nazywając go »narzędziem stworzenia«, »Aniołem Jahwe«,
znanym z licznych teofanii, nawet »pierworodnym synem Bożym«, że wyrażeń
tych niepodobna pojmować w znaczeniu czysto metaforycznym jako
personifikacje wyłącznie poetyckie, bez odwoływania się do hipostazy w
sensie znanym w judaizmie, a zwłaszcza angelologii palestyńskiej.
Wystarczy powiedzieć, że dla Filona Logos jest Wysłannikiem Bożym,
Archaniołem objawiającym Jego tajemnice. Co więcej, uczony
aleksandryjski nie waha się nazwać go deuteros theos
i tylko znany skądinąd jego surowy monoteizm nakazuje ostrożność w
krytycznej ocenie tej nazwy” („Nowy Testament na tle epoki. Geografia -
Historia - Kultura” ks. E. Dąbrowski, Poznań-Warszawa-Lublin 1965, s.
479 [autor w przypisach podaje też dzieła Filona, z których pochodzą te
informacje]).
Cytowany autor (ks. E. Dąbrowski) o apokryficznej Księdze Henocha (etiopskiej) podaje:
„przypomnienie losu grzeszników jest dla Henocha okazją zapowiedzi
szczęścia dla sprawiedliwych. Będzie to dziełem »Wybrańca« - »Syna
Człowieczego« - »Mesjasza«. Wszystko ulegać będzie jego władzy, odczuje
ją nawet niebo i ziemia. »Syn Człowieczy« jest pochodzenia
transcendentnego, istniał przed wiekami, a zjawienie się Jego na ziemi,
przewidziane planem Bożym, ma na celu sąd nad światem i zapanowanie
sprawiedliwości” (jw. s. 292).
Wspomniany apokryf, Księga Henocha (etiopska), którego część dotycząca Mesjasza datowana jest na czas między II wiekiem przed Chr., a I wiekiem po Chr., podaje:
„Albowiem od początku Syn Człowieczy był ukryty i Najwyższy zachował
go przed swą mocą mocy i objawił go [tylko] wybranym” (HenEt 62:7, tekst
wg Apokryfy Starego Testamentu ks. Ryszard Rubinkiewicz SDB, Warszawa 1999).
„I w owej godzinie ów Syn Człowieczy został nazwany w obecności Pana
Duchów i jego imię [zostało wspomniane] przed Głową Dni. Zanim słońce i
konstelacje zostały stworzone, zanim gwiazdy nieba zostały utworzone,
jego imię zostało nazwane przed Panem Duchów. (...) I z tego powodu
został on wybrany i ukryty przed nim, zanim świat został stworzony i na
wieki” (Hen 48:2-3, 6).
Warto dodać, że z Księgi Henocha,
ale z jej starszej części pochodzącej z lat przed narodzeniem Jezusa,
przytacza fragment List Judy 14-15.
Trochę o magii...
Oczyszczające właściwości ognia były wykorzystywane na szeroką skalę przede wszystkim w Mezopotamii. Najważniejszymi przykładami tego typu zabiegów są rytuały maąlu i śurpu, przy czym już same nazwy tych obrzędów oznaczają tę samą czynność - spalanie. W pierwszym rytuale spaleniu, a więc oczyszczeniu i oddaleniu, mają ulec złe czary rzucone na człowieka oraz ich skutki, natomiast w drugim obrzędzie ogień ma zabrać i przetransportować daleko od człowieka nieczystość wynikającą ze złamania przysięgi (lub z krzywoprzysięstwa). Na początku rytuału maąlu tekst podaje jeszcze jedną, wykorzystywaną w rytuale cechę ognia - dawanie światła. Ono także było uważane za siłę pozytywną i pożądaną dlatego też opisany w maąlu zabieg oświetlenia boga miał przychylnie go nastawić
do pacjenta:
"...Wznoszę pochodnię, ciebie (Nusku), tak, ciebie oświetlam..."
Ogień miał magiczną moc oczyszczenia człowieka nie tylko od skazy kultowej, ale także od nieczystości wynikającej z działania złych demonów. Jeśli czynność spalania mogła uwolnić człowieka od nieczystości spowodowanej działalnością złych demonów, tym bardziej miała taką moc w stosunku do nieszczęścia sprowadzonego na pacjenta przez szkodliwe dla niego działania czarownicy. Skutki czarów można było wyeliminować, usuwając w magiczny sposób ich autora - czarownicę. Służyć temu miało spalenie jej...
figurki, co zostaje jasno wyrażone w następującym fragmencie rytuału:
"...Teraz przez twoimi wielkimi bóstwami spalam ją (figurkę) czystą siarką..."
Działania oczyszczające wykorzystujące ogień, bardzo podobne do tych zastosowanych w rytuale maqlu, spotkać można w jednym z zabiegów hetyckich, którego przeznaczeniem było przeciwdziałanie czarom. Poza wykorzystaniem ognia, elementem wspólnym tych obrzędów jest recytowana w trakcie rytuału prośba skierowana do bogów, aby to oni skierowali swój gniew na czarownika:
"...Starucha wrzuca nici do ognia i mówi tak: „Tak jak spaliłam te nici i one już nie powrócą tak samo niech będą spalone słowa czarownika". Potem gasi ogień wodą Następnie starucha spluwa i mówi tak: „Niech (czarownika) przeklnie tysiąc bogów, niech przeklną go niebo i ziemia!..."
„..Niech (czarownika) przeklnie tysiąc bogów, niech przeklną go niebo i ziemia!..."
Z roku na rok mszy o uzdrowienie jest coraz
więcej. Jeszcze kilka lat temu mieszkańcy południowej Polski jeździli za
duchownymi, którzy odprawiali takie nabożeństwa, głównie na Podhalu.
Teraz zwykle wystarczy odwiedzić jedną z pobliskich parafii. W opisie nabożeństw coraz częściej pomija się
„uzdrowienie”, pozostawiając wyłącznie „uwolnienie”. Cel modlitwy staje
się zbieżny z celem egzorcyzmu: chodzi o wybawienie człowieka od
obecności złego ducha lub wpływów szatańskich. Homilie i kazania w
czasie tych liturgii poświęcone są nierzadko „zagrożeniom duchowym”
(warto wspomnieć, że niesławny „katalog zagrożeń duchowych” ks.
Przemysława Sawy był częścią zestawu pytań przygotowującego właśnie do
modlitwy o uwolnienie).
Cywilizacja UFO – poziom narzuconego rozwoju (demonicznej technologii) społeczeństwu w danym okresie historycznym, który charakteryzuje się określonym (zazwyczaj nierównomiernym) poziomem kultury materialnej, stopniem opanowania/sterowania środowiska naturalnego (GMO/hemtrials/hybrydyzacja) i nagromadzeniem zdemonizowanych instytucji społecznych. Stanowi ona demoniczny poziom organizacji społeczeństw, z którymi nieświadome zniekształcone ideologią homoseksualną/Gender jednostki się identyfikują. W skład UFO cywilizacji wchodzą mniejsze jednostki np.: tajne organizacje, wspólnoty pierwotne podburzone do zła czy inne zbiorowości New Age.
Zaawansowane superkomputery z wymiaru czwartego królestwa - Michael Hoggard
zorganizowane demoniczne życie miejskie, parady homoseksualne lub podobne deformacje życia społecznego
monumentalne obiekty demoniczne jak pomnik tęczy chorych psychicznie i upadłych w cielesność seksualną: pedofilia, zofilia, nekrofilia, homoseksualizm, gender
upadek moralny społeczeństwa, brak zdrowych społecznych reakcji, wrogość do chrześcijaństwa i chrześcijan oraz dobra, niemożność rozpoznania UFO jako podejrzanych bytów, zachwiana wewnętrzna natura człowieka (w tym DNA)
rozwinięty nadmiernie seksualizm, cywilizacja śmierci, zabijanie nienarodzonych (Moloch), zanik człowieczych cech osobniczych. Cechy osobnicze są to cechy pozwalające scharakteryzować każde żywe stworzenie i różnicujące je od innych przedstawicieli jej gatunku.
skryte zajmowanie terytorium innych państ prowadzące do bezpaństwowości, wrogie wykupywanie ziemi słabszych narodów...(NWO/hybrydyzacja-genderyzm)
sztuczne życie, próby stworzenia/wygenerowania sztucznego życia, niszczenie prawdziwego życia, a w to miejsce pojawić się ma coś co ma je przypominać - typowym przykładem jest telewizja, gdzie wszystko lub prawie wszystko jest obrazem sztucznego życia mającego dać tym siedzącym przed ekranem namiastkę takowego. Większość państw tzw. zachodu propaguje ukrytą ideę sztucznego życia, objawia się ona pod postacią mody na wszelkie zboczenia (zwłaszcza seksualne !) cielesne, psychiczne, ma to zastąpić prawdę i duchowość będące składnikami prawdziwego i niepowtarzalnego życia. Objawem sztuczności są zachowania podobne do pojawiających się ufo bytów, czyli bezpłciowość-genderyzm-bezideowość-bezsensowność-bezmyślność-pustka i nihilizm. Sztuczne zapładnianie jest cechą silnie przemawiającą za środowiskiem wymuszonego życia.
Czy w Polsce jest obecna cy
wilizacja UFO ? Trwa obecnie zaawansowana praca by taką wprowadzić, widać to szczególnie w stacjach telewizyjnych, które promują zatrucie UFO demoniczne ! Każdego dnia jest nam serwowana demoniczna pożywka, mająca za zadanie zniewolenie umysłów i dusz, zastąpienie normalności nienormalnością (gender, homoseksualizm, aborcja, itp.) ! Najłatwiejszym środkiem by takową zainstalować na terenie Polski jest powszechna bieda !
Pierwszym krokiem tajnych UFO organizacji jest demontaż przemysłu by ludzie stali się ubezwłasnowolnieni, by następnie za pomocą biedy łatwo było nimi sterować, wysyłając ich na przymusowe roboty za granicę własnego państwa ! Bieda jest ważnym czynnikiem w sprawowaniu UFO władzy, gdyż ludzie pozbawieni środków do życia nie mają czasu, energii ani chęci aby się zastanawiać kto i dlaczego każe im być bezpłciowym-genderystą/homoseksualistą/aborcjonistą/wykolejeńcem kulturalnym oraz co najważniejsze ateistą.
Istoty z innego wymiaru - Duchowa archeologia w oparciu o badania biblistów i ufologów
[...]KILKA KONKRETNYCH FAKTÓW POKAZUJĄCYCH, ŻE HOMOSEKSUALIZM JEST NIENATURALNY/nienormalny:
# Nie mogą mieć dzieci ani dwie lesbijki, ani dwóch gejów - jest to niemożliwe.
# Akty gejowskie są nienaturalne, ponieważ odbyt powstał tylko do jednego celu.
#
Męskie nasienie zostało stworzone po to, aby trafić do odpowiedniego
miejsca w ciele kobiety, a nie do zakończenia układu pokarmowego
drugiego mężczyzny.
# W związku kobieta i mężczyzna nawzajem się uzupełniają.
Przykłady:
kobieta lepiej nadaje się do opieki nad małym dzieckiem, które nosiła w
sobie 9 miesięcy; kobieta jako żona i matka dba o tzw. ognisko domowe;
mężczyzna jest niezbędny do wychowania dorastających dzieci, ponieważ w
tym okresie życia patrzą one przede wszystkim na swojego ojca[...]
They live 2014 Oni żyją - Alex Jones - polska wersja (napisy) HD
Kto steruje ludzkością ? UFO na tylnym siedzeniu...
Wszyscy wiemy, że dzieje się zle na świecie, widać to także każdego dnia w Polsce. Na szczytach władzy zasiadają humanoidy wyglądające na ludzi, ale czy nimi są ?! Człowiek będąc istotą cielesno-duchową powinien się charakteryzować pewnymi cechami odróżniającymi go od zwierząt. Oczywiście nie chodzi tu o wygląd zewnętrzny, ale o zachowanie, o sposób życia, o odczucia, o emocje i uczucia. CZŁOWIEK (gr. άνθρωπος [anthropos]; łac. homo - konkretnie żyjący byt natury cielesno-duchowej.
Należało by się zastanowić czy humanoidy rządzące obecnie światem i Polską to ludzie ?! Oczywiście pod względem fizycznym wyglądają na homo sapiens, lecz czy są nimi naprawdę ?! Wszyscy interesujący się spiskową historią dziejów wiedzą o tym, że istnieją głosy jakoby ci na górze, posiadający władzę, byli tylko istotami "przebranymi", mają oni być kimś innym niż ludzie, kimś tylko tak wyglądającym biologicznie. Czy podejrzenia tego rodzaju są słuszne ? Jeżeli przeanalizujemy ich zachowanie to wydaje się, iż co najmniej są oni zdemonizowaną formą człowieka lub co gorsza część z nich może być hybrydami UFO !
Wielu badaczy problematyki UFO, a zwłaszcza porwań i wszystkich nieprzyjemnych apektów związanych z tymi zdarzeniami zadaje sobie ciągle pytanie, dlaczego to zagadnienie jest tak skrywaną informacją, dlaczego tak mało wiemy o tych zdarzeniach, dlaczego wyśmiewa się ludzi badających ten zawiły fenomen ? dlaczego rządy ukrywają informację o tych bytach ? I w końcu dlaczego same istoty ufo nie chcą byśmy jako Ziemianie poznali ich naturę i ich zamiary ?! Jaki typ cywilizacji reprezentują sobą te byty ?! Wydaje się, że odpowiedz na ostatnie z tych pytań mogła by być kluczem do rozwiązania wielu zagadek kondycji cywilizacyjnej obecnej ludzkości. Przyjmując że część istot UFO to obywatele kosmicznych królestw, o których pisałem w tym wpisie: http://popotopie.blogspot.com/2014/02/swiat-materialny-kosmosu-galaktyk-jako.html
to byli by oni pod władzą szatana, reprezentując wysoką inteligencję technologiczną, ale niską lub prawie żadną duchową odpowiadającą cywilizacji człowieczej/Chrystusowej. Aby lepiej zrozumieć obraz obecnego ataku na człowieczeństwo, na chrześcijaństwo i na normalność zewnętrznej jak i wewnętrznej natury ludzkiej, powinniśmy się zapoznać z kolejnym typowym porwaniem przez UFO byty.
(Wszystkie cytaty z sesji hipnotycznych porwanych przez/do UFO w tym jak i w innych wpisach tego bloga pochodzą z najlepiej udokumentowanych relacji oraz od światowej klasy ufologów)
[...]Co teraz robią?
Dotykają moich rąk... [Długa paua i głębokie westchnienie] Chcę, aby przestali!
Dotykają twojej głowy?
Nie, głowy nie. Moje ręce... Dlaczego nie mogę poruszyć nogami? Nie mogę usiąść i przyglądać im się... [Ponowne głębokie westchnienia] Ich dotyk jest wstrętny [prawie mamrocząc]... A teraz podłączają coś do mojego ramienia... [Długa pauza i gest zaniepokojenia] Dlaczego nie pozwalają mi wrócić do samochodu?... Teraz nawet nie mógłbym się poruszyć... Nie chcę, aby cokolwiek przykładali mi do ramienia. Będę musiał to narysować. [Przez cały ten czas jego oddech jest utrudniony i wskazuje na przeżywanie bólu.] Nie chcę tego! Kto nas sprowadzi na dół? Nie wiesz... [mówi to, jakby zwracał się do jednej z istot]. Nie potraficie...
[Przerywając Xavierowi] Skąd oni są? Skąd oni są?
Dlaczego nie chcą mi powiedzieć? [Wzdycha głęboko] Wiedzą, skąd ja jestem...
i dalsza część:
...Jak to tłumaczą? Dlaczego wstrzykują to do twojego ramienia?
Teraz chcą coś wyjąć ze mnie, ale nie wiem, co to takiego... Bardzo się tym interesują... Chcą coś zrobić... drugą osobę taką jak ja. Są stuknięci. Tak, są stuknięci.
Czy w tej jaskini są inni ludzie?
Mówią, że chcą zrobić drugiego takiego człowieka, jak ja.
O... "klona"? Co powiedzieli?
Chcą mnie podmienić.
Umysłowo?
Chcą zrobić drugiego takiego jak ja... a potem pozbyć się mnie. Ale to się im na pewno nie uda, ponieważ moja wola jest silniejsza od ich... Teraz mnie usypiają...
To proszę spać.
Nie, nie chcę.
Ależ tak... proszę spać, odprężyć się...
Nie chcę spać. [Długa pauza] Muszę wracać... Są ludzie, których kocham, i jeśli zrobią mojego sobowtóra...
Mógłby być brany za pana?
Właśnie tego chcą!
Rozumiem, że pan to Xavier?
Oczywiście, że ja to ja. Jestem pewien, że nie uda im się... Nawet gdyby wzięli to ze mnie, nie udałoby im się... Wiem, kim jestem... I wiem, co muszę teraz zrobić...
i dalszy cytat...:
Z tyłu za samochodem... Dostali się jakoś do środka. Nie wiem jak, ponieważ wszystko było pozamykane oprócz bagażnika... Są tacy odrażający. Będę musiał uprać pokrowce. Koniecznie będę musiał zrobić to dziś wieczorem. Nie będę spał dziś w nocy. Przez cały czas będę pracował... Jeśli tylko zasnę, to na pewno przyjdą z sobowtórem.
Po co im ten sobowtór?
Chcą mnie zmienić.
Twój umysł?
I moje ciało.
Całe ciało wraz z umysłem?
To ma być ktoś inny w takim samym ciele. Nie chcę, aby to się im udało.
Ten drugi Xavier, czy on może być pozytywny, czy...?
Nie wiem.
Czy negatywny?
Jeżeli ten drugi zajmie moje miejsce, to ja umrę. Nie chcę tego.
Kto panu obcina włosy?
Oni. Nie mogę podnieść głowy...
Dlaczego je obcinają?
Chcą je skopiować.
W porządku, Xavier. Odpręż się teraz, odpręż się...
Dlaczego chcą skopiować moje włosy?
kilka zdań sesji dalej...:
Jak pan wychodzi z jaskini?
Wyprowadzają mnie.
Jak?
Właśnie siedzę w samochodzie.
I dokąd pan teraz jedzie?
Ale brak mi włosów... [Pauza] No tak, nie mam kluczyków i nie wiem, jak dostać się do samochodu... Wiem tylko, że za mną jest ten drugi, taki sam jak ja, ale który nie jest mną... Obejrzałem się i zobaczyłem go... siedzi w moim samochodzie...
Gdzie są...
Tak.
Więc jest jeszcze jeden Xavier, dokładnie taki jak pan?
Ubrany jest dokładnie tak samo, jak ja, ale ma długie, nie takie jak ja, włosy. Nie może być moim odbiciem. Mam teraz krótkie włosy i nie wiem dlaczego, jako że nie byłem u fryzjera.[...]
Koniec cytatu.
Sytuacja przedstawiona w sesji hipnotycznej została skomentowana przez ufologów pracujących nad tym jak i nad innymi przypadkami. Oto kilka zdań badaczy w tym temacie:
Komentarz Antonia Ribery:
"Sobowtór"
Gdy podczas seansu Xavier mówił o swoim sobowtórze sporządzonym przez istoty, które go porwały, Carole Ramis użyła słowa "klon". Jest to jasne, że odnosiło się to do nowej techniki dziedziny inżynierii genetycznej zwanej "klonowaniem", oznaczającej tworzenie jednej lub więcej istot w oparciu o kod genetyczny zaczerpnięty z pojedynczej macierzystej komórki. Nie sądzę jednak, żebyśmy mieli do czynienia z tą metodą w przypadku Xaviera. Uważam, że doszło tutaj do reprodukcji, na co wskazuje obcięcie mu włosów.
Jego włosy zostały tak wyskubane, że musiał następnego dnia udać się do fryzjera, aby doprowadzić je do porządku.
Wielka rewolucja ufonautyczna towarzystwa Vril od
filantropów - Polska kolejny raz najechana
Z nieba będą spadać "gwiazdy", a z otchlani wyjdą
potwory - Tajemnice biblijnych przepowiedni
Gdy w pełni zdał sobie sprawę z istnienia swojego sobowtóra, sama myśl o tym fakcie napawała go przerażeniem i jednocześnie oburzeniem. Nieustannie zadawał sobie pytanie: W czym mógł uczestniczyć? Dlaczego go wykonano? W jakim celu?
Można sobie bez trudu wyobrazić, jak bardzo wzrósł jego niepokój, kiedy sąsiad powiedział do niego: "Xavier, po co chodziłeś wokół swojego domu w niedzielę?" Było to wkrótce po powrocie Xaviera do domu nazajutrz – a jak pamiętamy, wrócił w poniedziałek o godzinie 18, a do wzięcia doszło w niedzielę. Kilka dni później inny jego znajomy powiedział mu, że widział go na Avenida Marques del Duero, popularnie zwanej "El Paralelo" - ulicy w Barcelonie, na której nie był od wielu miesięcy. Zapytawszy go, jakie miał na sobie wtedy ubranie, znajomy podał mu opis, który odpowiadał ubraniu, które miał na sobie w czasie wzięcia.
Pewnego wieczoru Xavier wybrał się na obiad do swojej ciotki. Widząc go, powiedziała wielce zdziwiona: "Co... to znowu ty! Przecież dopiero co wyszedłeś, mówiąc, że nie zostaniesz na obiedzie..."
Xaviera nie opuszcza ani na chwilę pytanie o to, gdzie aktualnie przebywa jego sobowtór, co w świetle tych wszystkich zdarzeń nie jest wcale takie dziwne.
Komentarz Gordona Creightona
wydawcy Flying Saucer Review:
Jeśli chodzi o problem "sobowtórów", nie muszę dodawać, że nie jest to pierwszy przypadek, o jakim słyszeliśmy. Weźmy chociażby przedstawiany już na łamach naszego pisma [Flying Saucer Review] przypadek Antonia Alvesa Ferreiry. Od początku dziejów historii spotkać można przykłady obecności tych demonicznych istot pośród nas, które wyczyniają z nami różne dziwne rzeczy. Czy można się dziwić, biorąc to pod uwagę, tak dużej ilości nieporozumień, porażek i katastrof, od których się roi w naszej historii! Wystarczy tylko rozważyć inne możliwości zdarzeń, aby ujrzeć to wszystko we właściwym świetle!
Znanych jest z historii kilka przypadków, kiedy na jej scenie pojawiały się ni stąd, ni zowąd nie tylko "sobowtóry", ale także różni nieznani osobnicy, odgrywając czasami decydujące role w punktach zwrotnych naszych dziejów. I to nie zawsze z pożytkiem dla nas.
Według przekazów w wyznaczonym przez Boga czasie, nazwanym przez Biblię "czasem ostatecznym" lub "wielkim uciskiem", duch Antychrysta wcieli się w człowieka (za sprawą szatana/UFO), który obejmie panowanie nad ziemią 1260 dni (3,5 roku), początkowo jako zwiastun pokoju, by później stać się dyktatorem i autorem nowego światowego porządku i systemu monetarnego.
W Biblii imię to oznacza zazwyczaj oponenta albo przeciwnika w zwykłym, ludzkim sensie. Tak postrzega antychrysta Nowy Testament.
Proroctwa zawarte głównie w Księdze Daniela, listach apostoła Pawła i w
Apokalipsie zapowiadają pojawienie się wielu antychrystów-ludzi. Jednak
kładą główny nacisk na pojawienie się szczególnego Antychrysta
bezpośrednio przed powtórnym przyjściem Chrystusa. Wiele grup
chrześcijan na przestrzeni dziejów próbowało utożsamić postać
Antychrysta z jakimś konkretnym "człowiekiem" (podmienionym?)
W wielu miejscach UFO wydaje się być nieprzychylnie nastawione do chrześcijaństwa/chrześcijan jak i nie znosi gdy ktoś wzywa poprzez imię Jezusa Chrystusa ratunku ! Jakim rodzajem istot są te byty, jakiego ducha posiadają (jeśli w ogóle go posiadają) ?! Od kogo pochodzą, kto ich wysłał by wykonywali zadanie ?
"...Każdy zaś duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga; i to jest duch
Antychrysta, który – jak słyszeliście – nadchodzi i już teraz przebywa
na świecie..." (1 Jana 4:3)
2 List do Tesaloniczan 2:3-4 mówi nam, w jaki
sposób rozpoznamy antychrysta:
„...Niechaj was nikt w żaden sposób nie
zwodzi; bo nie nastanie pierwej, zanim nie przyjdzie odstępstwo i nie
objawi się człowiek niegodziwości, syn zatracenia. Przeciwnik, który
wynosi się ponad wszystko, co się zwie Bogiem lub jest przedmiotem
boskiej czci, a nawet zasiądzie w świątyni Bożej, podając się za Boga...”
Bardzo prawdopodobne, że wielu ludzi będzie bardziej zaskoczonych
osobowością antychrysta, niż jego wyglądem. Antychryst może już dzisiaj
żyć, ale pewni nie jesteśmy, choć znaki w postaci coraz większego znieważania świętości chrześcijańskich są widoczne coraz bardziej, a to jest przesłanką, iż zarządza przemysłem nienawiści z tylniego siedzenia.
Powinniśmy skupić się na tym, co Biblia mówi o antychryście.
Księga Objawienia św. Jana 13:5-8 wskazuje, że
„...dano jej paszczę
mówiącą rzeczy wyniosłe i bluźniercze. Ponadto powierzono jej rządy na
czterdzieści dwa miesiące. Bestia otworzyła zatem paszczę, aby bluźnić
Bogu, Jego imieniu i Jego przybytkowi. Bluźniła również tym, którzy
mieszkają w niebie. Zezwolono jej nawet podjąć walkę ze świętymi i
odnieść nad nimi zwycięstwo. Dano jej także władzę nad wszystkimi
plemionami, ludami, językami i narodami. Pokłonią się jej wszyscy,
którzy mieszkają na ziemi; każdy, którego imię nie jest zapisane w Zwoju
życia Baranka, przeznaczonego na śmierć od założenia świata....”
20 kwietnia 1884 r. została przez św. papieża Leona XIII wydana
najważniejsza jak dotąd encyklika przeciw masonerii p.t.: Humanum Genus.
Niewiele jednak osób wie – jeżeli chodzi o Chrześcijan – iż ta odważna
encyklika spotkała się z masońskim odzewem, w postaci jadowitej
odpowiedzi napisanej do „współbraci” masonów przez Alberta Pike’a.
Człowieka, który był jednym z najżarliwszych promotorów najbardziej
wrogiego Katolicyzmowi rytu szkockiego masonerii, i który uważał się
wręcz za „apostoła” tej organizacji.
Pike stwierdza zatem już na początku, że: „gdyby encyklika nie była
niczym więcej, niż zadenuncjowaniem masonerii, nie myślałby, aby była
warta odpowiedzi, niemniej pod przebraniem potępienia masonerii, i
przedstawienia potworności i niemoralności zakonu (chodzi o masonerię,
która przez swoich członków jest postrzegana i określana właśnie jako
„zakon”) encyklika okazała się być po przeczytaniu (wg masona Pike’a)
deklaracją wojny i sygnałem do krucjaty przeciw osobistym prawom
jednostek, jak i prawom społeczności, itd.”
Masoneria jest organizacją niezwykle spiskową, o czym
świadczy historia rodzaju jej zaangażowania w dzieje świata, jak i
rytuały tej organizacji. Pike zaczepia także modlitwę różańcową – którą Papież poleca wiernym w
intencjach Kościoła i Swoich – stwierdzając, iż te intencje są przeciwne
masonerii (co wskazuje, iż jego nienawiść staje się wręcz demoniczna,
no bo kto inny niż złe duchy bałby się modlitwy?). A ten jego demonizm
staje się też ujawniony i w kolejnych jego słowach, gdy stwierdza, że
Papież przez tę encyklikę zadeklarował wojnę, i że jeżeli dalej będzie
pouczał, to wszystkie świeckie rządy na świecie: „znajdą się zmuszone
(kiedyś) zadeklarować Papiestwo najzłośliwszym zakłucicielem pokoju
światowego, i zjednoczą się w krokach dla powstrzymania Jego arogancji i
pozbawienia Go mocy czynienia szkody i Jego wypielęgnowanego przywileju
bycia przekleństwem i terrorem (postrachem) świata” (w których to
słowach autor sam ujawnia już masoński plan potraktowania Papiestwa, ale
jest to plan właściwie apokaliptyczny i wręcz zrównujący działania
masonerii po prostu z przyszłym działaniem Antychrysta i UFO).
Nowa ludzkość i zadania (aniołowie)
Oddajmy głos samym "braciom masonom":
„...Musi się czuć masonerję wszędzie, nie powinno się jej odkryć nigdzie...„
Cytat z: Kazimierz Marian Morawski, Włodzimierz Moszczyński, "Co to jest masoneria", Pierwsze wydanie: Warszawa 1939, Wydanie drugie: Komorów 2010, Wydawnictwo Antyk- Marcin Dybowski, str. 60.
Jeżeli ktoś jak niepoznane do końca byty UFO lub jakaś organizacja walczy z Chrystusem lub chrześcijanami wyznawcami Syna Bożego Chrystusa Pana, to znaczy że Chrystus ma rację we wszystkim, i że cała reszta wrogich sił jest złem lub jest zdemonizowana !
Znany, już nie żyjący Mason, była głowa Masonów Ameryki Północnej, Albert
Pike miał
szatańską wizję doprowadzenia świata do Nowego Porządku Świata.
Wizja ta była opublikowana w 1871 roku:
"...Trzecia Wojna Światowa musi się rozpocząć od przewagi różnic
spowodowanych przez agentury Illuminati pomiędzy politycznymi Syjonistami oraz liderami
Świata Islamu. Owa wojna musi być prowadzona w taki sposób, ze Islam (Islamski
Świat Arabski) oraz polityczny Syjonizm (Państwo Izrael) wzajemnie się zniszczą.
W tym samym czasie inne państwa, ponownie podzielone w tej kwestii będą
powstrzymywane do punktu kompletnego wyczerpania fizycznego, moralnego,
duchowego oraz ekonomicznego. Wypuścimy Nihilistów oraz ateistów oraz
sprowokujemy niezwykły socjalny kataklizm, który w całym tym horrorze
wykaże jasno i dobitnie narodom efekty absolutnego ateizmu, pochodzenie
zdziczenia i najbardziej krwawe orgie. Wtedy na każdym miejscu, wszędzie,
obywatele, zmuszeni do własnej obrony przed mniejszościami etnicznymi i
rewolucjonistami, będą eksterminować owych niszczycieli cywilizacji a masy
pozbawione iluzji wobec chrześcijaństwa, którego boskie duchy, formujące
chrześcijaństwo bez kompasa oraz kierunku, pożądających ideałów ale bez wiedzy,
gdzie umieścić swoje oddanie i adorację, otrzymają rzeczywiste światło
poprzez uniwersalną manifestację czystej doktryny Lucypera, wystawionej w
końcu na publiczny widok. To wyjawienie spowoduje w rezultacie generalny reakcyjny ruch, po którym
nastąpi zniszczenie chrześcijaństwa oraz ateizmu, obydwu zwyciężonych
oraz zniszczonych w tym samym czasie...."
(http://www.threeworldwars.com/albert-pike2.htm)
"...wobec chrześcijaństwa, którego boskie duchy, formujące chrześcijaństwo..." Wyznawcy demonicznego masoństwa wiedzą i zapewne czują, że chrześcijaństwo jest prawdziwie Boskim dziełem !
Czy obecnie w Polsce nie obserwujemy socjalnego kataklizmu ?!
"...wystawionej w końcu na publiczny widok..." co jest wystawiane na publiczny widok ? moim zdaniem są to: homoseksualizm, pedofilia, genderyzm, zabijanie nienarodzonych dzieci, niszczenie człowieczeństwa i natury czyli hybrydyzacja/GMO/hemtrials itd, itp...
(...)Jaki ważny sygnał zawierają w sobie przesłania z Oławy ? Otóż jest tam coś, co stawia te przesłania w najlepszym świetle jaki mogli byśmy przypisać objawieniom Maryjnym, coś co gwarantuje nam, iż są one autentyczną wiadomością z Nieba do Polaków. Pasują dobrze do czasów, w których przyszło nam żyć. W Polsce od roku około 1992 (zgodnie z tym co ujawnił znawca tej tematyki) toczy się skryty proceder niszczycielski naszego kraju. Działania te były bardzo dobrze ukrywane przed społeczeństwem. Wszystko było chronione przez tajne organizacje duchowe,nad którymi czuwa istota opisana w Apokalipsie Jana 9:11. Maryja w latach 1981-85 prosiła polskich kapłanów by "się dużo modlić za Ojca Świętego i kapłanów, szczególnie do ojca Kolbego. Przez to wielu kapłanów umocni się w swej wierze." Umocnienie w wierze przez naszego rodaka Ojca Kolbego ma swój cel. Ten święty zakonnik jest szczególnie wprawiony w działalności anty masońskiej, a poprzez jego wstawiennictwo można się ustrzec od wpływu istot inno wymiarowych, które współpracują z masonerią, ale i samej masonerii, będącej pomocnikiem wspomnianego bytu nadprzyrodzonego !(...)
Dostawali w głowę, byli kasowani i przymuszani - Polska w szponach NWO
"Proszę zauważyć, że pomiędzy tajnymi organizacjami duchowymi UFO masonów (UFOsonów), a istotami z pojazdów NOL występuje wiele silnych podobieństw. Najważniejszą jest ta, że UFOsoni muszą działać w skrytości, tak samo jak UFO byty ! Podstawą działalności tych dwóch typów humanoidów jest to, że ich działania są objęte najwyższym stopniem tajności ! Obie te grupy zajmują się również programowaniem jak i oszukiwaniem umysłów ludzkości !" (Patrz artykuł pt.: "Geopolityka ponad ludzka - nowa/stara dziedzina nauki")
Diaboliczna asymilacja Polaków do zachodniej cywilizacji
demonicznej - Z pomocą Boga obronimy się
Technologia kosmitów z gwiezdnej federacji Cas 9 coraz
bardziej zaawansowana - Hoggard
Fałszywemu mesjaszowi będzie towarzyszyć masowe medialne poparcie
i władcy tego świata pod kontrolą Szatana będą się zachłystywać w słowach
poparcia i zachwytu nad fałszywym Mesjaszem.
Jeżeli cały świat będzie go popierał, dla nas jest to znak, że mesjasz(hybryda ufo) ten
jest fałszywy! Prawdziwego Mesjasza świat raczej by zwalczał niż popierał. Szatan (hybrydalny wytwór UFO) światu na to nie pozwoli! Dlaczego?
Nauki kosmitów na Watykanie - Maryja to przepowiedziała ! -
Ks. Natanek
Celem dzisiejszego UFOlogicznego/szatańskiego świata cywilizacji śmierci jest anulowanie WSZYSTKICH przykazań
Bożych. Szczególną nienawiścią świat pała do instytucji małżeństwa, w zamian propaguje się singlostwo/bezpłciowość-genderyzm/zboczenia seksualne...itp.
Dlatego świat (będzie) popiera fałszywego Mesjasza, a zdecydowanie (będzie) odrzuca rzeczywistego, czyli Jezusa Chrystusa.
Ojciec Pio jest chyba najsławniejszym duchownym
naszego stulecia. Mówi się, że to jedyna osoba, której Pan udzielił
siedmiu nadzwyczajnych darów: bilokacji, lewitacji, zapachu
niebiańskiego, stygmatów, rozeznawania duchów, uzdrawiania,
przepowiadania. Warto ponad wszystko pamiętać o jego nieporównywalnej z
niczym miłości do Matki Najświętszej, którą nazywał „La mia Madonnina” i
której widzenia towarzyszyły mu od dzieciństwa aż po ostatnie
tchnienie. Nie umiał on mówić o Maryi bez łez w oczach. Pewnego dnia
zawołał: „Ona traktuje mnie tak, jakbym bym Jej jedynym dzieckiem na
ziemi!”
Zewnętrznym znakiem swego przywiązania do Matki Bożej
był dla ojca Pio różaniec, którego paciorki nieustannie przesuwały się w
jego palcach. Nazywał go „bronią Madonny” i wszystkich wzywał:
„Przylgnijcie do różańca. Okazujcie wdzięczność Maryi, bo to Ona dała
nam Jezusa”.
Kapucyński zakonnik jest przykładem świętej postaci,
która obrasta w najróżniejsze legendy i swym autorytetem służy
umacnianiu wśród ludzi wiary w obecność i działanie Boga – nie tylko w
dawnych czasach, ale i dziś, wśród nas. Legenda o walce ojca Pio z
diabłami jest przykładem tego, że różańcowe legendy powstają również
współcześnie i nikt z nas nie może powiedzieć, czy następne pokolenia
nie będą świadkami powrotu do tego typu duchowej lektury.
Opowieść o walce ojca Pio z diabłami
Ojciec Pio jest chyba najsławniejszym duchownym naszego stulecia. Mówi się, że to jedyna osoba, której Pan udzielił siedmiu nadzwyczajnych darów: bilokacji, lewitacji, zapachu niebiańskiego, stygmatów, rozeznawania duchów, uzdrawiania, przepowiadania. Warto ponad wszystko pamiętać o jego nieporównywalnej z niczym miłości do Matki Najświętszej, którą nazywał „La mia Madonnina” i której widzenia towarzyszyły mu od dzieciństwa aż po ostatnie tchnienie. Nie umiał on mówić o Maryi bez łez w oczach. Pewnego dnia zawołał: „Ona traktuje mnie tak, jakbym bym Jej jedynym dzieckiem na ziemi!”
Zewnętrznym znakiem swego przywiązania do Matki Bożej był dla ojca Pio różaniec, którego paciorki nieustannie przesuwały się w jego palcach. Nazywał go „bronią Madonny” i wszystkich wzywał: „Przylgnijcie do różańca. Okazujcie wdzięczność Maryi, bo to Ona dała nam Jezusa”.
Kapucyński zakonnik jest przykładem świętej postaci, która obrasta w najróżniejsze legendy i swym autorytetem służy umacnianiu wśród ludzi wiary w obecność i działanie Boga – nie tylko w dawnych czasach, ale i dziś, wśród nas. Legenda o walce o. Pio z diabłami jest przykładem tego, że różańcowe legendy powstają również współcześnie i nikt z nas nie może powiedzieć, czy następne pokolenia nie będą świadkami powrotu do tego typu duchowej lektury.
Do historii przeszły rozmaite powiedzenia
świątobliwego kapucyna z Pietrelciny. Do dziś często cytuje się jego
spokojne zapewnienie z 1958 r., że odmawiane jest dosyć modlitw
różańcowych, aby zapobiec wybuchowi III wojny światowej. Znamy też jego
być może bliskie spełnienia proroctwo, że gdy na jednego komunistę
będzie przypadała w świecie jedna osoba spełniająca życzenia Matki
Boskiej Fatimskiej, Rosja się nawróci a na świecie zapanuje pokój.
Ten świątobliwy kapucyn doświadczył na własnej duszy i
ciele, jak w chrześcijańskim życiu wypełnia się pierwsze maryjne
proroctwo: zapisana w Księde Rodzaju zapowiedź nieprzyjaźni między Matką
Zbawiciela a szatanem.
„...Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie a
niewiastę, między potomstwo twoje, a potomstwo Jej. Ona zmiażdży ci
głowę, a ty czyhać będziesz na Jej piętę...” (Rdz 1, 23).
Z tego proroctwa
jasno wynika, że Maryję i Jej duchowe dzieci czeka walka ze złymi
mocami, walka, której przebieg, gdyby nie znać jej końca ujawnionego w
proroctwie, zdaje się nawet przechylać ku zwycięstwu szatana. On
przecież pierwszy zadaje cios, on rani stopę swego nieprzyjaciela. Tak, w
tych duchowych zmaganiach człowieka czeka cierpienie… A szatan tak lęka
się Maryi, że kiedy człowiek woła Jej imię, on pierwszy stawia się na
jego wołanie, by uniemożliwić, przeszkodzić, wytrącić z ręki różaniec… A
różaniec był ulubionym nabożeństwem świętego kapucyna… Życie ojca Pio
pozostawiło nam wiele przejmujących znaków, przekonujących nawet
niedowiarków o istnieniu świata nadprzyrodzonego. Nie tylko mówi nam ono
o nieskończonej miłości i dobroci Boga, ale też o potędze szatana.
Nad klasztorem Sanktuarium Giovanni in Rotondo
zapadła głęboka noc. Którejś nocy współbracia ojca Pio usłyszeli
dochodzący z jego celi straszliwy hałas. Ktoś ciskał o ściany meblami,
łamał krzesła, tłukł w podłogę. To diabły napadły na świętego zakonnika i
nie mogąc go już ani nastraszyć, ani odciągnąć z drogi, którą kroczył, w
bezsilnej wściekłości zaczęły go bić i niszczyć wszystko, co go
otaczało. Dodajmy uwagę, że szatan nie ukaże się nigdy temu, kto nie
stoi już pewnie na drodze zbawienia. Zły duch wie bowiem, że życie
grzesznika może zmienić jeśli nie miłość do Boga, to strach przed
ukazanym mu piekłem. Zaś ukazując się świętemu nie ryzykuje nic, a
zawsze może coś jeszcze zyskać; przynajmniej w swej bezsilności pomści
się na świętym …
Powróćmy do naszej opowieści. Zbudzeni ze snu
współbracia pobiegli w stronę celi ojca Pio. Kiedy chwytali za klamkę,
po tamtej stronie drzwi panowała już cisza. Weszli do środka i zdumieni
ujrzeli doszczętnie zdewastowany pokój, jakby wtargnęła doń potężna
nawałnica albo cały zastęp zbirów. Na podłodze leżał ojciec Pio, zbolały,
ale pogodny, ze swym nieodłącznym różańcem. Pod jego głową znajdowała
się poduszka. Ta mała poduszka była tak ogromnym przeciwieństwem
panującego wszędzie spustoszenia i bezładu, że współbracia przystanęli
zdumieni.
- Skąd ona? – zapytali.
A ojciec Pio wyszeptał słabym głosem:
- Matka Najświętsza.
Maryja nie opuściła go, była z nim w tej godzinie. To
Ona wsunęła mu pod głowę poduszkę, jak matka, by ulżyć choć trochę w
cierpieniu swego dziecka. Bo, jak powiadał sam kapucyn-stygmatyk, „..Ona
przychodzi, ilekroć Jej pomocy potrzebuję..”.
Pewnego razu jego kierownik duchowy wysłał mu list napisany po francusku, „na złość złemu duchowi". Gdy Ojciec Pio otwarł go, zobaczył wielką plamę atramentu. W obecności ks. prałata Salvatore'a Pannulla,
który zostawił pisemne świadectwo tego faktu, zdołał jednak mimo to uczynić go czytelnym:
25 sierpnia 1919 roku
"Ja, niżej podpisany, prałat z Pietrelciny, poświadczam powagą świętej przysięgi, że list, otwarty w mojej obecności, dotarł tak zaplamiony, że był całkowicie nieczytelny. Jednak po położeniu na nim krzyża, pokropieniu wodą święconą i odmówieniu świętych egzorcyzmów można go było czytać jak obecnie. Istotnie, po wezwaniu mojej bratanicy, Gracji Pannullo, nauczycielki, „która znała francuski"... odczytała go w obecności mojej i Ojca Pio, nie wiedząc nic o tym, co zostało wykonane przed jej wezwaniem..."
Przy innej okazji, dochowując danej obietnicy, ojciec Augustyn napisał po grecku z naiwną nadzieją, że szatan nie zna tego języka (najwyraźniej zapomniał, że glosolalia jest jedną z możliwych oznak obecności szatańskiej w danej osobie). Jednak również Ojciec Pio nie znał greki. Wyjawił wszak prałatowi, że wszystko wyjaśnił mu jego Anioł Stróż, o czym proboszcz daje następujące świadectwo:
"Ja, niżej podpisany, prałat z Pietrelciny, poświadczam powagą świętej przysięgi, że Ojciec Pio po otrzymaniu listu wyjaśnił mi dosłownie jego treść. Zapytany przeze mnie, w jaki sposób zdołał odczytać go i wyjaśnić, nie znając nawet alfabetu greckiego, odpowiedział mi: „Wie Ksiądz, Anioł Stróż mi wszystko wyjaśnił".
Różne dziwne epizody utwierdziły wszystkich, że młody kapucyn był rzeczywiście dręczony i nękany w swojej misji przez szatana, który w tym okresie zdawał się nade wszystko zainteresowany zerwaniem więzi między Ojcem Pio a jego kierownikami duchowymi. Prawdopodobnie - wysuńmy taką hipotezę - aby móc uczynić bardziej skutecznymi następne ataki, które trwały bardzo długo i polegały głównie na pokusach i zwątpieniu. Żądania w tym kierunku były bardzo jasne. Pisze mieszkaniec Wieżyczki, ojciec Pio 1 lutego 1913 roku:
"...Ostatnio ci kozacy, gdy otrzymałem Twój list i zanim go jeszcze otworzyłem, powiedzieli mi, bym go potargał albo wrzucił do ognia. Powiedzieli, że gdy to uczynię, wycofają się raz na zawsze i już mnie więcej nie będą nękali. Ja milczałem, nie dając im żadnej odpowiedzi, choć gardziłem nimi w moim sercu. Wtedy dodali: „My chcemy tego po prostu jako warunku naszego odwrotu. Ty, czyniąc to, nie okażesz w ten sposób nikomu pogardy". Odpowiedziałem im, że nic nie będzie w stanie zmusić mnie do odstąpienia od mojego postanowienia. Wtedy rzucili się na mnie jak zgłodniałe tygrysy, przeklinając mnie i grożąc, że im za to zapłacę. Ojcze mój, dotrzymali słowa! Od tego dnia codziennie mnie bili! Ale nie dam się przestraszyć, czyż nie mam ojca w Jezusie? Czyż nie jest prawdą, że zawsze będę Jego dzieckiem?
Zdumiewa „fizyczność" tych ataków. Choć właśnie w tym okresie Ojciec Pio zaczyna jasno dawać wyraz temu, że jego osobista bitwa mieści się w ramach wielkiego planu walki zainicjowanej zaraz po stworzeniu.
"...Tatku najdroższy, jestem bardzo zadowolony. Jezus nie przestaje mnie kochać, nawet wbrew wszelkiej mojej niegodności, ponieważ nie przestaje pozwalać tym wstrętnym gębom jeszcze bardziej mnie nękać. Teraz minęły już dwadzieścia dwa dni bez przerwy, jak Jezus pozwala im wyładowywać na mnie swój gniew. Moje ciało, Ojcze mój, całe jest zsiniałe od tych licznych ciosów, jakie mnie dotąd dosięgły z ręki naszych nieprzyjaciół. Niejeden raz doszli do tego, że zdzierali ze mnie nawet koszulę i bili mnie w takim stanie. Powiedz mi, czyż to nie Jezus pomógł mi w tych tak trudnych momentach, w których, gdy byłem opuszczony przez wszystkich, demony próbowały mnie zniszczyć i zatracić? Dodaj do tego jeszcze i to, że nawet potem, gdy oni odeszli, przez długi czas pozostałem odarty z szat, bo nie byłem w stanie się poruszyć w tym tak strasznym stanie. Ileż nieszczęść mogło spaść na mnie, gdyby nasz najsłodszy Jezus nie przyszedł mi z pomocą! Nie wiem, co się ze mną stanie, ale wiem tylko jedno z całą pewnością, że Pan nigdy nie zawiedzie danych obietnic: „Nie lękaj się, sprawię, że będziesz cierpiał, ale dam ci również siłę" - stale powtarza mi Jezus. „Pragnę, aby dusza twoja przez codzienne i ukryte męczeństwo została oczyszczona i doświadczona. Nie przerażaj się, że Ja pozwalam złemu duchowi dręczyć cię, światu budzić w tobie odrazę, najdroższym ci osobom sprawiać ci przykrość, bo nic nie pokona tych, którzy jęczą pod krzyżem z miłości do Mnie i których Ja strzegę" (Pietrelcina, 13 lutego 1913 roku)..."
Jest to moment, w którym Ojciec Pio czuje, że jego ciało jest krańcowo wyczerpane i to wyniszczenie przechodzi także na władze duchowe, tak iż boi się porażki z nieprzyjacielem:
"Mój Boże! Te złe duchy, Ojcze mój, robią wszystko, żeby mnie zatracić. Chcą mnie pokonać siłą. Wydaje się, że wykorzystują właśnie moją słabość fizyczną, aby jeszcze bardziej wyładować na mnie swoją nienawiść i w tym stanie zobaczyć, czy będą w stanie wyrwać mi z piersi tę wiarę i to męstwo, które przychodzi mi od Ojca świateł. W pewnych chwilach widzę się na skraju przepaści, mam wtedy wrażenie, że ta walka jest po to, by rozweselić tych łotrów. Czuję, jak cały, dosłownie cały się trzęsę. Śmiertelna agonia ogarnia mojego biednego ducha, przelewając się również na strapione ciało, i czuję, jak cierpną wszystkie członki. Wtedy widzę, jakby całe życie przede mną się zatrzymywało, jakby było zawieszone
(30 października 1914 roku).
Przeciwnik próbuje swoich sztuczek. Właśnie w Venafro Ojciec Pio chciał się wyspowiadać u ojca Augustyna. Zły duch ukazuje mu się „pod postacią ojca duchownego, mówiąc mu, że przyszedł, by go wyspowiadać...". Ale fałszywy spowiednik ma ranę na czole. Mówi, że odniósł ją, „spadając ze schodów". Jednak zarówno ta rana, jak i „zjawisko niesmaku", jakiego Ojciec Pio doznaje przy tego rodzaju manifestacjach, każą zakonnikowi zachować ostrożność i w końcu rozpoznać złego. Już wcześniej, w Pietrelcinie, ukazał mu się pewien zakonnik, przynosząc „bardzo surowe polecenie ojca prowincjała", by nie pisał więcej do ojca Augustyna, gdyż jest to „przeciwne ubóstwu i stanowi wielką przeszkodę dla doskonałości". I Ojciec Pio niemalże dał się nabrać. Wreszcie przybycie do San Giovanni Rotondo, gdzie spędzi resztę swojego życia. Jest rok 1917, rok najbardziej wzburzony w egzystencji świętego zakonnika, rok, w którym z pewnością najwięcej podróżował. Zajmuje się formacją wychowanków gimnazjum - w bardzo szerokim sensie, jak można wywnioskować z epizodu, którego jest bohaterem. W nocy gimnazjaliści
słyszą dochodzące z jego pokoju wrzaski, uderzenia, głuche odgłosy, brzęk łańcuchów i wybuchy śmiechu, przerażające chichoty. Następnego ranka Ojciec Pio ukazuje się w godnym pożałowania stanie. Ma podbite oko, jest pełen sińców, jego pokój jest zdewastowany.
Nawet żelazna rama łóżka jest powyginana i skręcona. Mistrz Vincenzo, szewc i kowal, a zarazem klasztorna „złota rączka", stara się naprawić łóżko najlepiej jak potrafi. Musi się porządnie nagimnastykować i często udaje mu się przywrócić do formy świętego zakonnika, który - według świadectw - wychodzi niekiedy z tych walk z szatanem z wykręconymi kończynami; i innymi uszkodzeniami, i prosi go, by go „naprawił", a on jednym sprawnym pociągnięciem przywraca wywichnięte kości na właściwe miejsce. Pewnego razu komentuje z uśmiechem, gdy Ojciec Pio wchodzi do konfesjonału: „Ale Ci tej nocy dołożył, szkoda gadać! Ale Ci dołożył!". Ojciec przełożony, oczywiście, prosi o wyjaśnienia, a święty zakonnik opowiada, że musiał bić się ze złym duchem, aby bronić jednego ze swoich wychowanków przed pokusą. „Byłem okładany kijami, ale wygrałem tę walkę". Dokumentacja przechowywana w San Giovanni Rotondo i cytowana przez Luigiego Peroniego przypomina:
"...Ilekroć Ojciec Pio wychodził z walki ze złym duchem z wykręconymi lub złamanymi kośćmi, chciał, by go „naprawił" Mistrz Vincenzo. Ktoś wspomina, że Mistrz kiedyś nastawił jednym ruchem ramię, które ojciec wystawił za okienko konfesjonału, kiedy spowiadał kobiety. Ojciec Pio kierował do niego również innych klientów. Kowal nazywał się Vincenzo Fino. Często był wzywany nagle do konfesjonału kobiet, a po nastawieniu w okamgnieniu przegubu, obojczyka lub ramienia, całował rękę ojca i szeptał do niego: „Ale Ci tej nocy dołożył, ale Ci dołożył!". Ojciec go obejmował i dziękował mu..."
Bardzo interesujące i dotąd niepublikowane świadectwo znajdujemy w Positio. Dostarcza nam go ojciec Aurelio z klasztoru w Sant'Elia a Pianisi, jeden z uczniów Ojca Pio. Dowiedziałem się później - opowiada - o walkach, które toczył z szatanem. Muszę stwierdzić, że byłem świadkiem tego, co opowiadali
Ponadświatowe intelekty, Matka Boża Anielska oraz Tritos
Uranos
inni, zakonnicy dojrzali i świadomi. Pamiętam, że w 1917 roku, wracając po modlitwach wieczornych do pokoju, z którego dziś zrobiono archiwum, zastałem lub raczej zastaliśmy grube jak palec ramy łóżka
Ojca wygięte i wyrwane ze swoich miejsc. Ogarnięci najpierw zdumieniem, a potem strachem, wszyscy dawali wyraz swoim uczuciom. Młodzi płakali, starsi próbowali się uspokoić. Przywołany zgiełkiem przyszedł Ojciec. To on uciszył burzę, zalecając nam modlić się razem z nim, aby Zły nie odtrąbił zwycięstwa. Z czułością matki poprosił nas, byśmy położyli się do łóżka, bo on będzie czuwał nad naszymi łóżkami. I rzeczywiście nie ruszył się, dopóki nie zasnęliśmy. Kazał zadzwonić trochę później niż zwykle na pobudkę, a gdy byliśmy już przebudzeni, polecił nam nikomu nie mówić o tym, co się wydarzyło. Przez kilka miesięcy starannie przechowywaliśmy żelazne ramy. Nieświadomy niczego przełożony pozwolił potem wykorzystać je na balustrady do niewielkiego balkonu, który zrobiono w szkole, dziś urządzonej dzięki funduszom ze sprzedaży Głosu Ojca Pio.
Jeszcze jeden tego rodzaju epizod, ale całkowicie osobisty:
"...Jako mały przełożony grupy najmłodszych seminarzystów nie zauważyłem, że po wieczornym błogosławieństwie, jakie Ojciec dawał nam wszystkim, oni zatrzymali się jeszcze, prosząc o następne. Szczerze się poskarżyłem im i samemu Ojcu, twierdząc, że uważam za bezużyteczne i obłudne domaganie się drugiego błogosławieństwa. Ojciec obruszył się trochę i prosił mnie, bym złagodził osąd, ponieważ mogę tego pożałować. Nie ustąpiłem wobec jego kilkakrotnych próśb i również obruszony odszedłem, kierując się do celi, dziś zamieszkałej przez przełożonego klasztoru, aby położyć się spać. Ale zdarzyła się dziwna rzecz jak na piętnastoletniego chłopaka, gdyż nie mogłem zasnąć. Ojciec przychodził dwukrotnie, aby mnie odwiedzić, stale zalecając mi, bym się modlił. Mimo tych jego ojcowskich przestróg, dalej nie mogłem zasnąć. O północy, gdy zegar umieszczony na końcu głównego korytarza wybił godzinę dwunastą, zauważyłem dziwne zjawisko.
Ogromne i duszące ciepło, mdlący smród, kroki gołych stóp oraz przyspieszony i sapiący oddech. Chciałem krzyknąć i poruszyć się, ale ze strachu nie byłem w stanie ani krzyczeć, ani ruszyć się z zajętego miejsca. To zjawisko trwało ponad dziesięć minut. Wyraźnie słyszałem drapanie pazurami w pobliżu łóżka. Nie przesadzam: nic nie widziałem, ale wszystko mogłem czuć. Jakaś niewidzialna ręka wzięła obrazek Matki Bożej z Pompejów, który otrzymałem od Ojca, i rzuciła go o okiennicę małego okna mojej celi. Poczułem uderzenie, a rano w obecności Ojca Pio skonstatowałem, co się wydarzyło w nocy. Przerażony nie miałem odwagi wyjść z celi i nie ruszyłem się z łóżka, dopóki nie
nastał dzień i nie usłyszałem pierwszych kroków na korytarzu.
Nie ubierając się, w majtkach i podkoszulku, pobiegłem do celi Ojca, drżąc, płacząc i krzycząc, aby opowiedzieć o tym, co się wydarzyło, i aby prosić go, by odesłał mnie natychmiast do domu rodzinnego. Ojciec nie dał mi nic powiedzieć. Zrozumiał wszystko. Wstał i powiedział mi te słowa: „Dobrze, że tylko słyszałeś, a nie widziałeś". Dotknął mi głowy i nadgarstka i nie odsyłając mnie do mojej celi, posadził mnie na swoim łóżku. Zasnąłem od razu. On sam przyszedł mnie obudzić po śniadaniu. Kazał mi obiecać, że żadnemu z kolegów nie powiem o straszliwej i przerażającej nocy, i zapewnił mnie, że przeprowadzi mnie z celi do pokoiku, jak się trochę uspokoję. Od tamtej nocy pierwszym, który prosił o dwa błogosławieństwa, byłem ja..."
Możliwe że na Ojca Pio były nasyłane te istoty, które są opisane w licznych artykułach na tym blogu, dotyczących również hybryd, jak czytamy pojawił się mdlący smród i kroki gołych stóp !
Odnośnie paranormalnego zjawiska "zapachu" (swądu, smrodu i innych nieprzyjemnych) odsyłam państwa do tego artykułu:
Choć ojciec Pio jest skazany na sukces, bezlitosny przeciwnik aż do ostatniej sekundy szuka jakiejś szczeliny w jego zbroi, a podczas gdy piasek przesypuje się w klepsydrze, mnoży wysiłki, by pokonać przeciwnika, który mu się wymyka. Atakuje jego ciało: zawroty głowy, astmatyczny i duszący kaszel, poczucie dezorientacji i upadki w następstwie nagłych zasłabnięć, nagłe skoki temperatury ciała. A poza tym przerażające wizje. Ojciec Federico z Macchia odpowiada, że w swoich ostatnich dniach ziemskiego życia święty zakonnik „był nękany budzącymi grozę wizjami". On sam twierdził, że „widzi duchy piekielne". Ojciec Giorgio Cruchon, jezuita, prelegent podczas I Kongresu studiów nad duchowością Ojca Pio, cytuje ojca Alessio i pisze:
"Ojciec Pio był wówczas wzburzony. Zawołał ojca Alessio z pokoju nr 8. Był na krześle, modlił się i powiedział: „Synu mój, zostań tu, bo nie dają mi spokoju nawet na sekundę!". Czasami był ofiarą przerażających wizji, na przykład kiedy na małym tarasie położonym naprzeciw jego pokoju ogarnął go strach, przez dwie lub trzy minuty trzymał podniesione ręce z rozstawionymi palcami, oblany potem (i z zaczerwienionymi policzkami), tak iż ojciec Alessio musiał mu wycierać głowę dziesięcioma chusteczkami. Chwilę później, gdy ojciec Alessio zapytał go, co się stało, odpowiedział: „Gdybyś zobaczył to, co widziałem, umarłbyś".
Te rewelacje mogą wydawać się bulwersujące w świecie i środowisku kulturalnym, w jakim żyjemy, negującym apriori możliwość konkretnej ingerencji istot duchowych w świat i codzienne życie. A jednak ks. Amorth w tej kwestii wydaje się stanowczy:
Raz zły duch uderzył go głową o ziemię i trzeba mu było założyć szwy na łuku brwiowym. Bił go przez wszystkie dni. „Ojciec kłamstwa" - opowiada kapłan - starał się na wszystkie sposoby, przede wszystkim nieuczciwe, gdyż sama przemoc nie wystarczała, przełamać opór swego nieprzyjaciela. Chcąc sprawić, by jego obecność była postrzegalna zmysłami, szatan ucieka się do jakiegoś wyglądu, który odpowiada temu, co zamierza wywołać: lęk, zwiedzenie, oszustwo. Wskazaliśmy już, że Ojciec Pio od wczesnego dzieciństwa doświadczał wizji niebieskich, tak iż uważał je za coś właściwego wszystkim. Ale widział także złe duchy, niemal zawsze w przerażających postaciach, które budziły w nim głęboki strach. I przez całe życie widział twarz okrutnego nieprzyjaciela pod rozmaitymi postaciami, w których zawsze była obecna zła osoba, choć szata dostrzegalna zmysłami nie była rzeczywistą szatą jego czysto duchowej natury. A poza tym te oszustwa szatana! - opowiada egzorcysta. - Istotne jest przede wszystkim to, czego doświadczył w Venafro. Szatan mu się ukazywał - zawsze mu się ukazywał w budzącej przerażenie postaci - ale tam ukazał mu się także pod postacią Pana Jezusa, Matki Bożej. I również później tak czynił. Ukazał mu się pod postacią jego przełożonego i kierownika duchowego, wydawał mu polecenia. A Ojciec Pio w danej chwili ulegał urokowi. Potem zaczynał się pytać: Ale czy to możliwe, że ojciec mi powiedział, bym tak i tak zrobił... Nie! Ależ skąd! Nigdy tego nie powiedziałem! Dziwił się, zdumiewał. Czasem ukazywał mu się także pod postaciami nagich i prowokujących dziewcząt, kiedy chciał go kusić w sprawach czystości. Szatan jest samym duchem, a więc nie ma ciała i jeśli chce stać się zmysłowo postrzegalnym, musi przybrać jakieś fałszywe ciało. Dotyczy to także aniołów, ponieważ są aniołami. Podobnie zły duch ma przecież naturę anielską. My widzimy tak piękny, tak typowy przykład św. Rafała, który aby móc towarzyszyć w podróży synowi Tobiasza, przybiera fałszywą postać młodzieńca ubranego w strój wędrowca. A na końcu mówi: „Wam wydawało się, że jadłem, że spałem". Wszystko to było nieprawdą, jednym wielkim przedstawieniem, nie potrzebował się żywić.
Ojciec Pio miał swoją broń. Na kilka dni przed śmiercią ujawnił, co nią było. Ojciec Tarcisio z Cervinary opowiada:
Pewnego dnia, kładąc się do łóżka, powiedział braciom, którzy byli
z nim w celi:
- Dajcie mi broń.
A bracia, zaskoczeni i zaciekawieni, pytają się go:
- Gdzie jest broń? Nic nie widzimy!
Na to Ojciec Pio:
- Jest w moim habicie, który zawiesiliście teraz na wieszaku!
Przeszukawszy dokładnie wszystkie kieszenie jego habitu zakonnego,
bracia mówią do niego:
- Ojcze, tu nie ma żadnej broni w Twoim habicie! Jest tylko
koronka różańca!
A Ojciec Pio od razu na to:
- A czy to nie jest broń? Prawdziwa broń?
Św. Ludwik mówił: „..Moc Maryi nad wszystkimi diabłami
rozbłyśnie szczególnie w dniach późniejszych, gdy szatan założy sidła na
Jej piętę, to jest Jej pokornych niewolników i Jej biedne dzieci, które
Ona zwoła, aby wytoczyć mu wojnę. Będą oni mali i biedni w oczach
świata oraz poniżeni przed wszystkimi… Ale w zamian za to będą bogaci w
łaskę u Boga, którą Maryja obdarzy ich w obfitości..”. Zapewniał już o tym
św. Efrem Syryjczyk, który śpiewał o Matce Najświętszej słowa, jakie
niechaj popłyną także z naszych ust:
Ona jest okrętem,
pełnym bogatego skarbu,
wiozącym dla ubogich
dary nieba.
Przez nią umarli stali się bogaci -
nosiła bowiem Życie.
Obyśmy i my okazali się w oczach Bożych „ubodzy”, a
więc tacy, którzy – jak Maryja – nie myślą o sobie jako o kimś wielkim i
potężnym, bo takim jest tylko Bóg.
"...Dlatego weźcie na siebie pełną zbroję Bożą, abyście w dzień zły zdołali się przeciwstawić i ostać, zwalczywszy wszystko.Stańcie więc [do walki] przepasawszy biodra wasze prawdą i oblókłszy pancerz, którym jest sprawiedliwość..." List do Efezjan 6:13
O cywilizacji UFO lub UFO strukturach społecznych pojawiły się dwa artykuły, które bardzo polecam !
Ci z państwa, którzy są zainteresowani sprawami rytuału, powinni obejrzeć niezwykle ciekawy wykład na te tematy ! POLECAM ! Język polski, oraz znany, ceniony, uczciwy i prawdziwy kapłan POLSKI, Link:
Czy rytuał jest ważny ? Najwyrazniej straszliwieważny !
"...Nadab i Abihu, synowie Aarona, wzięli każdy
swoją kadzielnicę, nabrali do niej ognia, włożyli na niego kadzidło i
ofiarowali przed Panem ogień inny, niż był im nakazany. Wtedy ogień wyszedł od Pana i pochłonął ich. Umarli przed Panem. Mojżesz
powiedział do Aarona: «To jest, co Pan powiedział: Okażę moją świętość
tym, co zbliżają się do Mnie, okażę chwałę moją przed całym ludem». Aaron zamilkł.Potem Mojżesz zawołał
Miszaela i Elsafana, synów Uzzjela, który był stryjem Aarona, i
powiedział do nich: «Zbliżcie się! Wynieście swoich braci sprzed Miejsca
Świętego poza obóz!» Wtedy oni zbliżyli się i wynieśli ich w ich tunikach poza obóz, tak jak powiedział Mojżesz..." Ks. Kapłańska 10:1
Najwięcej starożytnych tekstów źródłowych dotyczących rytualnego odsuwania nieczystości opisuje oczyszczenie człowieka, dla którego dany rytuał był odprawiany. Do puryfikacji używano różnych rodzajów oleju, jednak rzadko jest dokładnie określone, o jaki jego rodzaj chodzi. Jeden z fragmentów starożytnego rytu namburbi podaje cztery rodzaje oleju wykorzystywanego w rytuałach oczyszczających, przy czym trzy z nich udało się zidentyfikować, a jeden - ze względu na uszkodzenie tekstu - pozostaje zagadkowy:
"...Potem wejdzie on [do innego domu (?)]. Olejem cyprysowym, olejem z drzewa kadzidlanego (kanaktu)], [olejem z [...] i oliwą z olijwek namaścisz go, a następnie nie zbliży się już nieszczęście, które od ofiarowanego zwierzęcia, (którego organy wewnętrzne są zdeformowane) pochodzi..."
Spośród wyżej wymienionych rodzajów oleju, w dwóch innych tekstach namburbi także pojawia się olej cyprysowy, wykorzystywany do namaszczenia pacjenta:
"...On trzykrotnie zafnurzy] się w wodzie, potem natrzesz go olejem cyprysowym. Następnie obmyje się on w tej wodzie. Namaści się olejem cyprysowym z morskiej muszli..."
Często jednak olej stosowany do namaszczeń jest opisany jedynie jako „olej" lub „dobry olej". To drugie określenie, bardzo często występujące również w opisach rytuałów hetyckich, należy rozumieć jako olej pozbawiony zanieczyszczeń, być może z tzw. pierwszego tłoczenia:
"...Dotknięty człowiek zdejmie swoje ubranie i wykąpiesz go w świętej wodzie]. Dobrym olejem go namaścisz. [...] Potem [obmyje on] wodą swoje dłonie i stopy ponad wężem, [...em namaściszg]o..."
Także poza Mezopotamią wykorzystywano olej do namaszczenia pacjenta. W poniższym fragmencie namaszczenie ma miejsce dopiero po obmyciu wodą i stanowi ostatnią z szeregu czynności oczyszczających:
"...I potem obmywa on się kultowo do czysta i [...] namaszcza się. Potem zakłada nową szatę [leżącą] po lewej stronie [naczynia?]. Następnie obmywa się kultowo do czysta, [olejem] się na[maszcza]..."
Namaszczenie olejem zamykało również ciąg zabiegów oczyszczających w obrzędach huryckiej serii itkalzi. Było ono stosowane po obmyciu wodą, a towarzyszyły mu tzw. „słowa oleju"
Hebrajski czasownik such i grecki aleífo często oznaczają w Biblii zwykłe natłuszczanie, czyli nacieranie oliwą (Rut 3:3; Dn 10:3; Jn 11:2). Natomiast namaszczanie olejkiem w pewnym szczególnym celu opisywane jest hebrajskim czasownikiem maszách oraz greckim chrío — od których pochodzą rzeczowniki maszíach (stąd „Mesjasz”) i christòs („Chrystus”), oznaczające „pomazaniec” (Wj 30:30; Kpł 4:5, przyp. w NW; Łk 4:18; Dz 4:26). Podział ten jest dość konsekwentnie przestrzegany zarówno
w Pismach Hebrajskich, jak i w Greckich. W niektórych przekładach nie
zachowano jednak owej subtelnej różnicy i wszystkie te czasowniki oddano
przez „namaszczać”.
Prócz tego namaszczano poświęcane przedmioty. Gdy Jakub miał sen od
Boga, wziął potem kamień, który służył mu za podgłówek, postawił go jako
słup i polał oliwą. W ten sposób uznał to miejsce za święte i nazwał je
Betel, co znaczy „dom Boży” (Rdz 28:18, 19). Nieco później sam Jehowa potwierdził, że ten kamień został namaszczony (Rdz 31:13). Na pustkowiu Synaj Mojżesz na rozkaz Jehowy namaścił przybytek oraz jego sprzęty, przez co je uświęcił (Wj 30:26-28).
Zacytujmy tu kolejny raz jednego z największych mędrców starożytności:
[...]Fakt, iż niektóre cuda dokonywane są przez Aarona, inne przez Mojżesza, a jeszcze inne przez samego Pana, można oczywiście rozumieć w takim sensie, że w niektórych sprawach musimy być oczyszczani za pomocą ofiar i zaklęć kapłańskich, które symbolizuje osoba Aarona, w innych sprawach musi nas poprawiać znajomość Prawa Bożego, jak wskazuje na to działanie Mojżesza, w jeszcze innych, które niewątpliwie są najtrudniejsze, potrzebujemy potęgi samego Pana.[...]
Jeżeli Wiara to proces 'alchemiczny' bardzo tajemny/mysteryjny to dokładna znajomość procesów zachodzących po ( i w trakcie) działaniu-rytuału jak i samego rytu (instrukcji alchemicznej) jest niesłychanie wazna ! Ci co grzebią przy teurgii ustalonej przez starożytnych i śrdeniowiecznych DUCHOWYCH mędrców mogą okazać się niszczycielami tej -delikatnej materii duchowej- ! Nie posądzając nikogo o celowe działania mające niszczyć rytuał-teurgię trzeba ny wyrazić to słowami, iż ci którzy to czynią nie czują duchowo i są narzędziem w ręku tego, z którym walczy Jezus Chrystus ! Niszczenie starożytnej drogi 'alchemicznej' prowadzącej do przemiany duchowej jest działaniem anty duchowym i szkodliwym, prowadzącym do materializmu/sztuczności... Podczas procesu 'alchemicznego' rytuału ważnym czynnikiem jest "dodatek" w postacj wiary alchemika - kapłana ! Ci którzy nie mają tego dodatku albo nie mają go w pełni mogą nie doznać łaski udanej "przemiany" uczestniczących w teurgii. Oczywiście wszystko jest tu sprawą tajemnicy, czyli mystērion !
Transsubstancjacja (łac. transsubstantiatio) lub przeistoczenie – w teologii katolickiej oznacza rzeczywistą przemianę substancji podczas Eucharystii: chleba (hostii) i wina w ciało i krew Jezusa Chrystusa.
Przeistoczenie ! oznacza rzeczywistą przemianę substancji ! Gdzie się odbywa ta przemiana ?! Kiedy ?!
Termin przeistoczenie wszedł do użycia w teologii katolickiej w średniowieczu, wraz z potrzebą uściślenia rozumienia Eucharystii jako sakramentu. Po ponad trzystu latach, wobec kontrowersji wzbudzonych przez Reformację, już w pierwszej fazie swych obrad, w latach 1547–1551, Sobór trydencki podjął temat prawdziwej obecności Chrystusa w Eucharystii.
Jak się bronić przed cywilizacją UFO ?! Przed zdemonizowaniem ?! Proces zdemonizowania wymaga osobnego opracowania, choć część wiadomości jest zawarta we wpisie " Kim są istoty z innego wymiaru"
Warto w tym momencie wspomnieć, że rytuał jest łącznością za pomocą na przykład komunikanta" z Bytem Boskim Jezusem Chrystusem, najwyższym kapłanem przebywającym obecnie w innym wymiarze zwanym Niebem.
Można by pisać o tej tajemnicy bez końca, należało by tu omówić informacje o wielu innych "odczynnikach" jak choćby człowieczeństwo, potrzebne do zajścia tego procesu ! Trzeba by napisać o instrukcjach alchemicznych jakie są skierowane do kapłanów oraz do tych przybywających by uczestniczyć w komunikacji rytualnej. To tak jak istnieje zaawansowana nauka o procesach przebiegających w Wielkim zderzaczu hadronów, tak tu mamy ogromną ilość instrukcji i nauk zajmujących się procesami w tej przestrzeni Ducha/Duchowej. Ktoś może zarzucić mi, że zajmuję się sci-fi, lecz staram się opisać tu dziedzinaę zajmującą się tajemnicą daną specyficznemu gatunkowi STWORZONYCH istot, zwanych ludzmi ! (A nie ufo bytami lub zasymilowanymi ! nie pojmującymi określenia Syn Człowieczy - Chrystus ! 'υιος
του
ανθρωπου' - hios antropoi)
Pamiętają państwo zdanie z tekstu powyżej, na temat misterium ?: "...na tyle na ile wywołujący jest człowiekiem..." a nie ufo bytem lub zasymilowanym do cywilizacji demonicznej (ufo) !
Najwięksi wtajemniczeni 'alchemicy' wspominają nader często o specjalnych składnikach mających wpływ na proces zachodzący w przestrzeni innowymiarowej Ducha, takich jak: mysterium, wierze, pokorze, łasce, modlitwie...itp...
Jeżeli "staliście się", czyli zaszła w was "przemiana" lub byliście/jesteście bardziej człowiekiem niż istotą UFO, lub zasymilowanym, to może występować w was więcej człowieczeństwa, w tym takich ludzkich reakcji jak współczucie, miłość (nie mylić z sexem !)...
"Zgodnie z Mahabharatą asurowie na skutek powtarzających się klęsk w
walkach z dewami i pozbawieni władzy i nieba zaczęli inkarnować się w
ludzi z królewskich rodów (a dziś byśmy mogli powiedzieć, że w "elity").
Jako wcieleni i źli z natury bogowie (w liczbie wielu tysięcy) zaczęli
szerzyć na Ziemi śmierć i zniszczenie." więcej w artykule "Starożytna niebieska materia"
Gdybyście chcieli się udać państwo do miejsca świętego, by uczestniczyć w rytuale to część może się tam wybrać z ciekawości, bądz z innej przyczyny, wtedy możemy "nieść ze sobą inny ogień", o którym była mowa powyżej. Oczywiście nic się takiego nie zdarzy jak Nadabowi i Abichu ale powinniśmy udać się w miejsce teurgiczne z odpowiednią "substancją"...
Jeżeli mają państwo troszeczkę tej "substancj" alchemicznej zwanej wiarą, to możecie państwo uciec z cywilizacji UFO, czego wam i sobię życzę !
Bardzo ważny film ! Naukowiec przedstawia "rytuał" demoniczny, po którym w ludzkich ciałach usadawia się demon !
W tym miejscu chciałbym zacytować jednego z największych mędrców
starożytności. Ten wspaniały znawca tajemnic, w tym tajemnic Pisma Świętego
pochodzi z drugiego wieku naszej ery. Będzie to tajemny cytat dotyczący tekstu
tego wpisu oraz innych z tego bloga. Jest on tak doniosły, że aż ciężko to
wyrazić w sposób, który mógł by być zrozumiałydla osób nie wtajemniczonych...:
[...]Ofiar tych szukaj w samym sobie, a znajdziesz je we wnętrzu
swej duszy. Zrozum, że w swoim wnętrzu masz stada wołów, które otrzymują
błogosławieństwa w Abrahamie. Zrozum, że posiadasz również stada owiec i kóz,
przez które otrzymali błogosławieństwo i pomnożeni zostali patriarchowie.
Zrozum, że są w tobie także ptaki niebieskie. I nie dziw się, że mówimy, iż to
wszystko jest w tobie;zrozum,
że jesteś światem w miniaturzei
że jest w tobie słońce, księżyc oraz gwiazdy. Gdyby tak nie było, to Pan nigdy
by nie powiedział do Abrahama: „Spójrz w niebo i zobacz gwiazdy, czy można
policzyć ich mnóstwo; takie będzie twoje potomstwo"". Nie dziw się,
mówię, że powiedziano do Abrahama: „Potomstwo twoje będzie jak gwiazdy
niebieskie"; powiedziano tak o tych, którzy zostali zrodzeni z jego wiary,
a żyją rozumnie i strzegą praw i przykazań Bożych. Posłuchaj, że Zbawiciel coś
więcej powiedział uczniom: „Wy jesteście światłością świata". Czy wątpisz,
że jest w tobie słońce i księżyc, skoro powiedziano ci, że jesteś „światłością
świata"? Może chcesz usłyszeć o sobie jeszcze coś więcej, abyś żywiąc o
sobie skromne i znikome myśli,nie
lekceważył swego życia jako nic niewartego?Oto ten świat ma swojego Sternika, ma
Tego, kto nim rządzi i kto w nim mieszka - mianowicie wszechmogącego Boga,
zgodnie z tym, co On sam mówi przez swego proroka: „Czyż nieba i ziemi nie
napełniam?, mówi Pan". Posłuchaj więc, co sam Bóg mówi również o tobie, to
znaczy o ludziach; powiada: „Zamieszkam w nich i będę chodził wśród nich".
I jeszcze coś więcej dodaje o tobie: „I będę im Ojcem,a oni będą moimi synami i
córkami, mówi Pan".[...]
Film opublikowany (2014-08-22) Produkcja na temat UFO porywaczy, L.A. Marzulli opowiada o jego najnowszej produkcji oraz o istotach prowadzących hybrydycację, tworzących tymczasowe ciała by się móc w nie "chwilowo" wcielać aby wykonać jakiś mało rozpoznany plan w tym wymiarze. ! (język angielski)
Przytoczmy jeszcze dwa cytaty ze starożytności. W Anatolii powtarzały się zestawy czynności znane z Mezopotamii. W pierwszym poniższym tekście, wykazującym zresztą wyraźne związki z tradycją mezopotamską, połączono takie techniki, jak obmycie, namaszczenie, nałożenie szaty symbolizującej nowy stan czystości oraz wejście w kontakt z czystym drewnem palmy daktylowej:
"...I potem obmywa się kultowo do czysta i [...] namaszcza się. Potem zakłada nową szatę [leżącą] po lewej stronie [naczynia?]. Potem obmywa się kultowo do czysta; [olejem] się namaszcza]. Potem zakłada nową szatę leżącą po lewej stronie naczynia. [I na swoją głowę] kładzie gałązkę palmy daktylowej i związuje ją trzykrotnie, na swojej głowie, na prawej ręce i prawej stopie..."
Istniej także starożytny, tajemniczy, nierozpoznany hetycki rytuał uwalniający od zjawiska świetlnego (UFO ?) W rytuale przeciwko nieszczęściu od zjawiska świetlnego birsu:
"...Obmyjesz go wodą. Piwo, żółtą pastę (kalii), czerwoną pastę (kalgukku), osad z alg wymieszasz w oleju mirtowym i natrzesz go tym. Promienistą białą szatę mu założysz...."
Tylko Byt najdoskonalszy, Stwórca Ziemi i Wszechświata jest w stanie w doskonały sposób spełnić ludzkie pragnienie bycia kochanym. On jeden jest źródłem takiej miłości.
Blaise Pascal (matematyk, fizyk i filozof żyjący w latach 1623-62)
napisał o niebezpieczeństwie szukania doskonałej miłości w człowieku:
„Niesłuszne jest, aby się ktoś przywiązywał do
mnie, choćby to czynił z przyjemnością i chętnie. Oszukiwałbym tych, w
których bym rodził to uczucie, nie jestem bowiem niczyim celem i nie mam
czym ich zadowolić. Czy nie jestem skazany na śmierć? I oto przedmiot
ich przywiązania umrze. (…) A jeżeli pociągam kogoś, aby się do mnie
przywiązał, powinienem ostrzec tych, którzy byliby gotowi zgodzić się na
kłamstwo, że nie powinni w nie wierzyć, choćby to było dla mnie z
największą korzyścią; i że nie powinni przywiązywać się do mnie; trzeba
bowiem, aby obrócili życie i starania na podobanie się Bogu lub szukanie
Go.
Ludzie niestrudzenie szukają miłości. Być kochanym, cenionym, szanowanym
to dla wielu ludzi jeden z głównych celów w życiu. Świadomie czy
nieświadomie, ludzie szukają w tych rzeczach swojej tożsamości. Boża
miłość jest inna. Super Byt osobowy nie stawia człowieka w centrum uwagi, jak to robią
osoby zakochane czy zapatrzone w siebie nawzajem. Byt najdoskonalszy uczy nas, że
spełnienie nie przychodzi gdy staniemy w centrum czyjejś uwagi, ale
poprzez poświęcenie i oddanie siebie. Możemy uczyć się tego od Niego.
Miłość(łac.)caritas, amor, dilectio, (gr.) ἀγάπη (agape)/ – pragnienie dobra. Podstawowe źródło szczęścia człowieka. Wypływa z miłości Boga, będąc darem darmo otrzymanym. Ma swoją kontynuację w miłości bliźniego, tworząc wspólnotę. Obejmuje wszystkich ludzi, szczególnie biednych materialnie i duchowo, a także nieprzyjaciół . Stanowi wolną decyzję duszy rozumnej - jest więc możliwa wyłącznie między osobami. Stanowi najwyższą z cnót teologalnych. Defiiniowana jest jako pełnienie woli Bożej. Ostatecznie to sam Bóg jest miłością .
Najpopularniejszą interpretacją mechaniki kwantowej w XX wieku od 1927 roku była interpretacja kopenhaska związana z Nielsem Bohrem. Zgodnie z tą interpretacją natura samego Wszechświata jest przypadkowa. Cząstki punktowe mają się pojawiać wszędzie z jakimś prawdopodobieństwem, co uogólniono do prawdopodobnej rzeczywistości, a więc przypadkowego pojawienia się Wszechświata. Takie podejście wystarcza do obliczania większości procesów kwantowych, ale nie wyjaśnia jednak ich istoty. Czy wszystko powstało przez przypadek? Wynalezienie lasera umożliwia od lat 70-tych eksperymentalną weryfikację kwantowego splątania. Te doświadczenia zdecydowanie odrzucają punktowo zlokalizowane cząstki, jak to interpretuje szkoła kopenhaska. Spowodowało to powstanie w latach 80-tych wielu alternatywnych interpretacji mechaniki kwantowej.
Od lat 80-tych fizycy zajmują się ignorowanymi dotychczas zakłóceniami kwantowymi. Dzięki temu tzw. dekoherencja kwantowa stała się nową interpretacją mechaniki kwantowej. Zasadniczo jest to proces powodujący niekontrolowane splątanie układu kwantowego i jego przejście do tzw. stanu splątanego z otoczeniem. Jak wygląda takie splątanie i do jakiego stopnia jest ono "podłączone do" człowieka, to sprawa niezwykle ekscytująca. Spora ilość badaczy twierdzi, że te "splątanie" z rzeczywistością ludzkiego wnętrza to sprawa świadomości. Łaciński wyraz określający świadomość: conscientia, pochodzi od „con” – „z” i „scientia” – „wiedza”. „Conscientia” oznaczało wiedzę dzieloną z kimś, często wiedzę tajną. Od pojęcia wiedzy do informacji biegnie delikatna nić, choć możliwe że jest ona tylko prowizoryczna.
Przez pojęcie "świadomość" można rozumieć wiele stanów - od zdawania sobie sprawy z istnienia otoczenia, istnienia samego siebie, poprzez świadomość istnienia swojego życia psychicznego aż po świadomość świadomą samej siebie. W tym pierwszym przypadku świadomość mają niektóre zwierzęta, a świadomość samego siebie posiadają ludzie i najprawdopodobniej szympansy. Nie jest jasne, czy samoświadomość ma tylko Homo sapiens. Nie wiemy na czym polega świadomość bytów UFO, czy jest ona powiązana (splątana) z ludzką, tak jak nasza ze zwierzęcą ? Świadomość otoczenia (czyli czujność) może być pewnego rodzaju odwzorowaniem cech środowiska w umyśle. Jednym z przejawów tak rozumianej świadomości jest reprezentacja obiektów postrzeganych wzrokowo, lub innym zmysłem, np. umysłem, zmysłem rozumu, a stąd jest już krok do często przeze mnie wspominanej zasady antropicznej, obserwowanej dookoła nas.
Do świadomości należy stan umysłu zwany Czuwaniem, jest to stan aktywności układu somatycznego, będący przeciwieństwem snu, który jest spoczynkiem dla tego układu. Chrześcijański wcielony Stwórca Wszechświata Jezus Chrystus nakazał byśmy czuwali cały czas ! Jak dokonać takiej sztuki ?!
"... Czuwajcie więc, bo nie wiecie, w którym dniu Pan wasz przyjdzie. A to rozumiejcie: Gdyby gospodarz wiedział, o której porze nocy złodziej ma przyjść, na pewno by czuwał i nie pozwoliłby włamać się do swego domu. Dlatego i wy bądźcie gotowi, bo w chwili, której się nie domyślacie, Syn Człowieczy przyjdzie..." Ewangelia Mateusza 24:42
(Poniżej Super obraz polskich katolików ! "Chrystus Król Polski", Splątany z ideą przesłaną świętej Faustynie pt. "Jezu ufam tobie", oraz z innymi...)
Niezwykle interesujący urywek wykładu na temat Polski.
Jak widać wiele wskazuje, że przyjście powtórne Jezusa odbędzie się w nocy i o porze której się nie domyślamy. W mojej skromnej ocenie musieli byśmy być joginami by dokonać takiego wyczynu lub posiadać niezwykłe duchowe dary od Boga, by albo spać świadomie wszystkie noce, albo dzięki Duchowi Świętemu wiedzieć lub wyczuć (poprzez splątanie kwantowe ?) nadchodzącego Zbawiciela, za co jest przewidziana niesamowita nagroda ! Istnieje jeszcze inna metoda, a mianowicie wiara w anioły ! Dzięki modlitwie i tlącej się w nas wierze możemy prosić aniołów o powiadomienie gdy będzie nadchodził Jezus, a że czas się już rozpoczął to pisałem o tym w artykule:
Co do Aniołów to musimy raczej prosić Boga by ten dopuścił ich pomoc w tym kosmicznym zdarzeniu, zwanym "Powtórnym przyjściem Jezusa" Należy tu przytoczyć walkę Jakuba z jednym z takich wysłanników, by zrozumieć trochę ich naturę:
"...Gdy zaś wrócił i został sam jeden, ktoś ("ktoś obcy" w wer. żydowskiej) zmagał się z nim aż do
wschodu jutrzenki, a widząc, że nie może go pokonać, dotknął jego stawu
biodrowego i wywichnął Jakubowi ten staw podczas zmagania się z nim. A
wreszcie rzekł: "Puść mnie, bo już wschodzi zorza!" Jakub odpowiedział:
"Nie puszczę cię, dopóki mi nie pobłogosławisz!" Wtedy [tamten] go
zapytał: "Jakie masz imię?" On zaś rzekł: "Jakub". Powiedział: "Odtąd
nie będziesz się zwał Jakub, lecz Izrael, bo walczyłeś z Bogiem i z
ludźmi, i zwyciężyłeś". Potem Jakub rzekł: "Powiedz mi, proszę, jakie
jest Twe imię?" Ale on odpowiedział: "Czemu pytasz mnie o imię?" - i
pobłogosławił go na owym miejscu..." (Rdz.32 25-30)
Anioł istnieje tylko po to, aby wykonywać wolę Boga, a jego ״imię" jest odbiciem misji, którą ma do wykonania. Pytając o ״imię", Jakub chciał poznać naturę misji anioła, ale anioł odparł, że nie ma żadnego ustalonego imienia, gdyż imiona zmieniają się zależnie od zadania, jakie Bóg wyznacza aniołowi. ״Znajomość mojego imienia jest dla ciebie bezużyteczna. (W wersji żydowskiej komentarza) Bez Haszem jestem bezsilny. Jeśli mnie wezwiesz, nie mogę ci odpowiedzieć ani pomóc w twoim zmartwieniu". Anioł pobłogosławił go, gdyż zostało mu to nakazane, a nie dlatego, że ma jakąś niezależną od Boga moc.
Ciało ludzkie to synonim organizmu ludzkiego. W filozofii idealistycznej i wielu religiach drugi obok duszy element tworzący człowieka. Specjalista inżynierii biomedycznej stwierdził by, że dla niego ciało
człowieka to zródło różnorodnych sygnałów. Procesom życiowym toczącym się w różnych narządach, tkankach, a nawet pojedynczych komórkach, towarzyszą różne zjawiska fizyczne i chemiczne, które można zarejestrować, zbadać, przeanalizować, sklasyfikować i wreszcie odczuć.
Przemiana chemiczna to taka przemiana, w wyniku której z kilku
(najczęściej dwóch) substancji powstaje jedna nowa lub dwie nowe
substancje o odmiennych właściwościach. Takiej przemianie towarzyszy
wymiana energii, która jest pobierana bądź wydzielana. Na przykład obieg azotu w przyrodzie to cykl biogeochemiczny, który opisuje cyrkulację azotu i jego związków chemicznych w biosferze. Pierwszym i kluczowym etapem przyswajania azotu z atmosfery jest
przekształcanie gazowej jego formy w związki chemiczne, które mogą być
dalej przetwarzane przez organizmy żywe.
Cala przyroda to intensywny proces chemiczny, a w nim możemy zaobserwować samych siebie jako miniaturowe światy niezwykłych procesów. Cały świat przyrody oraz elementy nieożywione, podlegają stałym i niezmiennym prawom fizyki, z których większość można sprowadzić do podstawowej zasady "splątania kwantowego - wymiany stanów informacji". Organizmy żywe, na każdym szczeblu takiej wymiany, w równym stopniu uzależnione są od praw biologicznych. Wszelkie reakcje chemiczne zachodzące w organizmach, mają konkretny szlak, np proces oddychania komórkowego - wprowadzone substraty aminokwasy, węglowodany, lipidy, w wyniku skomplikowanych reakcji chemicznych, następujących zgodnie z wyznaczonym szlakiem metabolicznym, są ostatecznie przekształcane do dwutlenku węgla i wody oraz energii w postaci ATP. Procesy biochemiczne są podstawą życia wszystkich gatunków roślin i zwierząt, jak i również człowieka.
Mamy więc tu procesy w przyrodzie, następnie procesy organizmu biologicznego człowieka, a następnie musimy wspomnieć procesy wyższe, które związane są z Duszą lub umysłem.
Atman (dusza, duch, dech आत्म) – to w hinduizmie określenie duszy rozumianej jako indywidualna jazn, obecna w każdej żywej istocie. Jazn jak się wydaje musi posiadać ciało "materialne"
Używane w tekście oryginalnym Pisma Świętego wyrazy tłumaczone na „dusza” (hebr. néfesz [נֶפֶשׁ] i gr. psyché [ψυχή]) mogą oznaczać człowieka, zwierzę bądź też ich życie.
Skojarzenia, jakie na ogół nasuwa słowo „dusza”, nie są zgodne ze znaczeniem wyrazów hebrajskiego i greckiego, którymi posługiwali się natchnieni pisarze Biblii.
DUSZA żyjąca - to ciało (ukształtowane z prochu ziemi - specjalnej substancji) i DECH życia. Słowa hebrajskie tchnął [nafách] w nozdrza jego dech [neszamáh] życia, i człowiek stał się duszą [néfesz] żyjącą.
"...I Jehowa Bóg przystąpił do kształtowania człowieka z prochu ziemi, i tchnął w jego nozdrza dech życia, i człowiek stał się duszą żyjącą..." Ks. Rodzaju
Widzać, że wszędzie dookoła i w nas istnieje proces, lub proces chemiczny. Wyższy proces duszy, duszy rozumnej lub umysłu w połączeniu ze świadomością oraz Duchem świętym to proces al-chemiczny zachodzacy na przykład u państwa pochłaniających takie lub podobne informacje. Ten proces odbywa się właśnie teraz, a następnie gdy państwo przechodzą do dalszych czynności w waszym życiu duszy [nefesz]
Poniżej urywek ze świętego tekstu al-chemicznego św. Jana, Apokalipsy 1:12, gdzie Jezus wyjaśnia niektóre ukryte znaczenia:
"...I obróciłem się, by widzieć, co za głos do mnie mówił;
a obróciwszy się, ujrzałem siedem złotych świeczników,
i pośród świeczników kogoś podobnego do Syna Człowieczego,
obleczonego [w szatę] do stóp
i przepasanego na piersiach złotym pasem.
Głowa Jego i włosy - białe jak biała wełna, jak śnieg,
a oczy Jego jak płomień ognia.
Stopy Jego podobne do drogocennego metalu,
jak gdyby w piecu rozżarzonego,
a głos Jego jak głos wielu wód.
W prawej swej ręce miał siedem gwiazd
i z Jego ust wychodził miecz obosieczny, ostry.
A Jego wygląd - jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy.
Kiedym Go ujrzał,
do stóp Jego upadłem jak martwy,
a On położył na mnie prawą rękę, mówiąc:
"Przestań się lękać!
Jam jest Pierwszy i Ostatni i żyjący.
Byłem umarły, a oto jestem żyjący na wieki wieków
i mam klucze śmierci i Otchłani.
Napisz więc to, co widziałeś,
i to, co jest, i to, co potem musi się stać.
Co do tajemnicy siedmiu gwiazd, które ujrzałeś w mojej prawej ręce,
i co do siedmiu złotych świeczników:
siedem gwiazd - to są Aniołowie siedmiu Kościołów,
a siedem świeczników - to jest siedem Kościołów..."
i dalej Zbawiciel kontynuuje:
"...Aniołowi Kościoła w Efezie napisz:
To mówi Ten, który trzyma w prawej ręce siedem gwiazd,
Ten, który się przechadza wśród siedmiu złotych świeczników:
Znam twoje czyny: trud i twoją wytrwałość,
i to że złych nie możesz znieść,
i że próbie poddałeś tych, którzy zwą samych siebie apostołami, a nimi
nie są,
i żeś ich znalazł kłamcami.
Ty masz wytrwałość:
i zniosłeś cierpienie dla imienia mego -
niezmordowany.
Ale mam przeciw tobie to, że odstąpiłeś od twej pierwotnej miłości.
Pamiętaj więc, skąd spadłeś,
i nawróć się,..." Skąd spadł ?
Zostaliśmy zbudowani-stworzeni przez Nad Istotę Duchową, ostatecznego Al-chemika, Stwórcę Wszechświata i istoty ludzkiej wraz z całą Ziemią !
[...]Trojaka bowiem jest również droga dobrego postępowania: także i dobro dokonuje się w uczynku, w myśli albo w słowie. Na to samo wskazuje także Apostoł, gdy stwierdza: „Kto zaś na fundamencie buduje ze złota, srebra i drogich kamieni", ma zatem na myśli trojaką drogę dobra. Mówi też dalej o trojakiej
drodze zła, kiedy powiada: „drewno, siano i słomę"[...]
"...
I tak jak ktoś na tym fundamencie buduje: ze złota,
ze srebra, z drogich kamieni, z drzewa, z trawy lub ze słomy,..." 1 List do Koryntian 3:13
Kim jesteśmy ? Co budujemy ? (czy już trochę jest to jasne ?)
Niektórzy budują bomby atomowe, inni zniszczenie, jeszcze inni zło i demoniczne organizacje lub demoniczne społeczeństwo, a znowu ktoś buduje "zoo" a w nim różne zwierzęta będą istnieć-się gniezdzić: jak woły itd... (które trzeba składać w ofierze) Każdy coś buduje, nie ma człowieka, który nic nie buduje, każdy jest w "czymś" i coś buduje.
"...Bo
jak w dniach owych przed potopem jedli i pili,żenili się i za mąż
wydawali,aż do tego dnia, gdy Noe wszedł do arki, i nie spostrzegli się,
że nastał potop i zmiótł wszystkich, tak będzie z przyjściem Syna
Człowieczego..." (Ew.św.Mateusza 24,38-39)
Kim byli ONI ? Dlaczego Zbawiciel mówi, że pili, jedli, żenili się ?! Dlaczego to robili ? Po co Jezus wspomina takie oczywistości ? Istnieją badacze Pisma Świętego, którzy interpretują to w taki sposób. "...Co będą robić hybrydy w przyszłości by naśladować człowieczeństwo ?, by udawać, że są ludzmi ?..."
Proszę sobie przypomnieć sprawę sobowtóra, w przypadku opisanym powyżej. Czy już są ONI pośród nas, pijący, jedzący, żeniący się ? A co z tymi udającymi normalnych i wkładający sobie penisy w odbyty ?!
O to właśnie chodzi tym, którzy są zdemonizowani, o utratę normalności w obrębie ludzkiego istnienia, czyli wspaniałości stworzonego świata. Proszę zobaczyć, że homoseksualiści starają się udawać normalność poprzez tzw. małżeństwa, poprzez adopcję dzieci..., to wszystko jest imitacją normalności ! Udawaniem !
Wróćmy jednak do cudowności fenomenu świadomości. Zdaniem niektórych fizyków teoretycznych, fizyka klasyczna nie umożliwia kompleksowego holistycznego podejścia uwzględniającego czynnik świadomości, a umożliwia to natomiast mechanika kwantowa. Stan kwantowy zdaniem owych fizyków, jest stanem nie zdeterminowanej superpozycji, w którym nie ma żadnych cząstek elementarnych, ani innych obiektów składających się z nich, póki nie nastąpi ich obserwacja, ich kontakt z obserwatorem, tj. umysłem kwantowym, inaczej zwanym świadomością kwantową lub zasadą antropiczną. Proszę zwrócić uwagę na zwrot:
"..., jest stanem nie zdeterminowanej superpozycji, w którym nie ma żadnych cząstek elementarnych, ani innych obiektów składających się z nich..."
Zdanie to zachacza o starożytną i ogromnie dyskutowaną zasadę zwaną w buddyzmie "pustką", lub bardziej dokładnie, jest to jedna z jej odmian. Aby trochę nakreślić problem starożytnych szkół rozpracowujących stan informacyjny zwany świadomością przytoczę termin buddyjski, związany początkowo ze szkołą tiantai, a później także ze szkołą chan.
Prawdziwa pustka i subtelna rzeczywistość - (chiński 真空妙有 pinyin zhēnkōng miàoyǒu; koreański 진공묘유 chingong myoyu; japoński shinkū myoyū ( ); wietnamiski chân không diệu hữu) Z filozofii tiantai określenie to przejął mistrz chan Yongjia Xuanjue (665–713). Zgodnie z nim, gdy mówi się, że coś jest rzeczywiste, to nie jest to względnie rzeczywiste. Jeśli mówi się, że coś jest puste, to nie jest to względnie puste. To, co jest rzeczywiste, jest puste. To, co jest puste, jest rzeczywiste. Ta identyfikacja pustego i rzeczywistego osiągnięta jest przez absolutny umysł, który jest wolny od wszelkich dychotomii. Jest to powstanie stałej świadomości, która jest świadoma samej siebie i nie jest różna od zwykłego umysłu.
Moim skromnym zdaniem chrześcijański Duch Święty sprawia, że człowiek zostaje obdarzony (splątany z...) wyższą naturą, w wyniku takiego połączenia świadomości stajemy się istotami wyższymi ! Nie podlegamy już tak tej rzeczywistości "pustki", a za to możemy wznosić się do nowego wymiaru, do nowych przestrzeni - duchowych. Dla Tertuliana chrześcijanie byli ludźmi obdarzonymi nową wyższą naturą, kierowanymi przez Ducha. Na czym polega ta nowa wyższa natura ? Jest to tajemnicza sprawa Ducha Trójcy Świętej i kosmicznej świadomości, że wszystko zostało stworzone dzięki Inteligentnemu Projektowi Stwórcy. Należy tu wspomnieć o starożytnych chrześcijanach, którzy naprawdę ją posiedli.
( Według Tertuliana prawda chrześcijańska jest jedyną potrzebną i osiągalną prawdą, a dostęp do niej uzyskujemy nie rozumem, ale wiarą. Stąd wywodziła się znana formuła Tertuliana, zawarta w dziele De Carne Christi (O Ciele Chrystusa): Et mortuus est Dei Filius, prorsus credibile est, quia ineptum est. Et sepultus resurrexit; certum est, quia impossibile est (I umarł Syn Boży, co wręcz dlatego jest wiarygodne, że jest niedorzeczne. I złożony w grobie zmartwychwstał – to jest pewne, bo niemożliwe).
Nie zawsze, jak mówią zachowane źródła, wygłodniałe lwy pożerały chrześcijan na arenach. Zdarzało się, że zwierzęta wybiegały z klatek i z jakiegoś powodu traciły apetyt, łasząc się w dodatku do skazańców. O ile jednak takie przypadki można byłoby jeszcze zrozumieć, o tyle już całkiem niepojęte wydają się zapisy mówiące o tym, że ciał chrześcijan skazanych na spalenie żywcem nie chciały dotknąć otaczające ich płomienie. Skazywani na zabicie wyznawcy Chrystusa nie tylko nie okazywali przerażenia, ale idąc na areny, śpiewali kantyki wychwalające Najwyższego. Nie przeklinali Nerona ani Dioklecjana. Znęcającym się nad nimi w czasie tortur oprawcom mówili, że im wybaczają.
Zachowane dokumenty mówią, że w sercach pracujących w rzymskim Koloseum niewolników rodziła się wiara nie tylko na widok bohaterskich i chwalących Boga w obliczu straszliwej śmierci chrześcijan, ale także na widok ich martwych, zmasakrowanych twarzy, na których malował się ponoć niewiarygodny pokój, a czasami też uśmiech. Obywatele rzymscy, którzy bratali się z chrześcijanami lub wstępowali do ich wspólnot, skazywani byłi na śmierć przez ścięcie. Ta forma kary uchodziła w ówczesnym świecie za najbardziej humanitarną, najmniej upokarzającą i stanowiła swoisty przywilej względem obywateli Imperium Rzymskiego.
Przytoczone tu wspomnienia o cudownych zachowaniach pierwszysch chrześcijan z dalekiej przeszłości są dobrymi przykładami jak owa niewidoczna, niematerialna i tajemnicza informacja duchowa wpływa na świadomość odbierającą i dekodującą ją.
Oto kilka wiadomości z zakresu informacji, dotyczą one także naszych ciał, czyli DNA, sprawa jest istotna w zrozumieniu całości rzeczywistości, bo o całość chodzi. Poszukujemy wszyscy tego cudownego poglądu na rzeczywistość, a on nam zawsze gdzieś umyka.
Informacja – podobnie jak energia – jest jednostką podległą ścisłym prawom. Podobnie jak maszyny wymagają energii do napędzania ich działania, tak samo strategie poszukiwania celów i rozwiązań wymagają nawigującej informacji koniecznej do ich odnalezienia. Co więcej, podobnie jak maszyny nie mogą generować więcej energii niż im się dostarcza, tak samo strategie poszukiwawcze, lokalizując cele, nie mogą wygenerować więcej informacji niż zostało jej do nich wprowadzone.
Prawo zachowania informacji ma dalekosiężne konsekwencje dla teorii ewolucji. Proces ewolucyjny to nic innego, jak algorytm przeszukujący, który przez losowe przeczesywanie biologicznej konfiguracyjnej przestrzeni znajduje konkretne rozwiązania: genotypy (to jest sekwencje DNA), które wiodą do fenotypów (biomolekuł i planów budowy ciała), które mają lepszą przeżywalność i bardziej wydajną reprodukcję. Prawo zachowania informacji podkreśla, że sukces ewolucyjnego procesu w eksploracji przestrzeni potencjalnych rozwiązań zależy od istniejącej wcześniej informacji. To właśnie ta preegzystująca informacja umożliwia ewolucyjnemu procesowi sukces. W szczególności, ewolucyjny proces nie jest w stanie wygenerowac nowej informacji z niczego. Innymi słowy, aby proces ewolucji znalazł jakieś nowe rozwiązanie w postaci genu, białka, funkcji, czy struktury, wcześniej musi istnieć informacja konieczna do znalezienia takiego rozwiązania. Skąd ona pochodzi? Zwolennicy teorii inteligentnego projektu odpowiedzą, że jej źródłem najpewniej jest projektująca inteligencja, kreacjoniści uściślą, że chodzi o rozumnego Stwórcę. Ewolucjoniści podają różne odpowiedzi: albo że informacja ta rezyduje gdzieś „w środowisku” – cokolwiek by to znaczyło - albo że w ogóle nie jest ona w ewolucyjnym procesie potrzebna, albo że zasady te nie odnoszą się do biologicznej ewolucji, albo że wszystko to jest kreacjonistyczną prowokacją.
Prawo zachowania informacji stwierdza, że informacja, która musi być wprowadzona do algorytmu przeszukującego, by ten odnalazł cel nie może być mniejsza niż informacja, którą algorytm ten używa w udanym poszukiwaniu celu. Wyobraź sobie, że jesteś na wyspie, na której ukryty jest gdzieś skarb. Wyspa jest tak duża, że losowe jej przeszukiwanie nie daje sensownej nadziei na jego znalezienie. Na szczęście istnieje mapa, która może zaprowadzić cię do skarbu. Tylko skąd ją wziąć? Otóż znajduje się ona gdzieś w wielkiej bibliotece map, z których ogromna większość nie doprowadzi cię nigdy do celu. Jak więc odnaleźć właściwą mapę w tej bibliotece? Prawo zachowania informacji głosi, że informacja konieczna do zlokalizowania mapy nie może być nigdy mniejsza niż informacja konieczna do znalezienia skarbu bezpośrednio.
Są tacy ewolucjoniści, którzy wymyślili, że w układach otwartych, takich jak oświetlana przez Słońce Ziemia, entropia może spontanicznie maleć, naturalnie kosztem wzrostu entropii poza tym układem, w tym przypadku entropii Słońca, to oznacza to tym samym, że wraz ze spadkiem entropii, ilość informacji zawarta w układzie by wzrastała, a to ma niby prowadzić do ewolucji "progresywnej" i wzrost komplikacji organizmów żywych, jednak jest to wniosek całkowicie błędny i absurdalny, bo to by DOSŁOWNIE oznaczało irracjonalne absurdy, że jeśli obniżymy głęboko entropie w szklance wody na przykład w zamrażarce, to woda ta powinna intensywnie generować nowe informacje na każdy temat. Tacy "kreacjoniści" (na innymmedium zabrakło cudzysłowia przy wyrazie kreacjoniści) musieliby wydumać, i zdradzić nam tajemnicę jak przełączać te generowane w zamrażarce informacje na pożądaną przez nas dziedzinę wiedzy.
Oczywistym jest, że każdej utworzonej informacji towarzyszy pojawienie się pewnego uporządkowania będącego skutkiem, przyjętego logicznego sposobu kodowania. Ale to wcale nie oznacza, że każdemu uporządkowaniu spowodowanemu obniżeniem entropii termodynamicznej, towarzyszy pojawianie się nowej logicznie sensownej informacji. Ponieważ obniżenie entropii termodynamicznej niesie tylko informacje o zmianach parametrów termodynamicznych i to w stanach równowagowych lub co najwyżej w stanach zdążających do stanów stacjonarnych. Można by wynuć jeszcze bardziej dziwaczny wniosek z takowego rozumowania ewolucjonistów, że zamrażając człowieka lub inne zwierzę będzie mogło ono reprodukować kolejne organizmy, tylko tym razem pozbawione życia, czyli w terminologii filmowego Star Treka były by nimi "zimne borgi".
DNA istot żywych, zawiera mnóstwo informacji, zatem "ktoś musiał go zaprojektować" i od momentu stworzenia informacja z układu się "ulatnia", za wyjątkiem sterowanych nieznanym programem genetycznym, przystosowań adaptacyjnych. Informacja taka mogłaby tylko wyciekać i rozpraszać się prowadząc do "ewolucji degeneracyjnej" czyli dewolucji. Co powszechnie obserwuje się.
Inną sferą niezwykłej informacji o Stwórcy i tajemnicy istnienia jest nasz Układ Soneczny.
Najnowsze badania pasa asteroid Edgewortha-Kuipera ujawniają "zadziwiające okoliczności" wymagane, aby nasz Układ Słoneczny stał się odpowiednim miejscem dla życia. Sam ten pas jest niedawnym odkryciem. Składa się on z tysięcy asteroid krążących poza orbitą Neptuna. W styczniu 2000 roku międzynarodowy zespół astronomów rozpoznał, że orbity tych asteroidów wiernie rejestrują bliskie spotkania naszego Słońca z innymi gwiazdami w okresie ubiegłych 4,6 miliarda lat.
Wyliczenia tego zespołu pokazują, że w ciągu pierwszych stu milionów lat istnienia naszego Słońca zbliżyła się do niego inna gwiazda na odległość mniejszą niż dziesięć miliardów mil. (Aby to sobie wyobrazić, zauważmy, że Pluton, najbardziej odległa planeta, krąży w odległości 4 miliardów mil.) Pokazują one także, co by się zdarzyło w naszym Układzie Słonecznym, gdyby nastąpiły dodatkowe bliskie spotkania: wiele asteroid rozsypałoby się w pył. Ten pył oddziaływałby z gazowymi gigantami (jak Jowisz) w taki sposób, że powodowałby ich przesuwanie się ku gwieździe. To przesuwanie się zdestabilizowałoby orbity innych planet, kończąc w ten sposób jakąkolwiek możliwość życia w takim układzie.
Właśnie ten wzorzec przesuwania się widzimy w orbitach dotąd odkrytych czterdziestu pozasłonecznych planet. Wzorzec ten, spowodowany przez bliskie spotkania z gwiazdami, jest normą dla układów planetarnych — konkluduje zespół badawczy. Nasz Układ Słoneczny miał nadzwyczajne "szczęście", gdyż powstał w bardzo małej i luźnej chmurze gwiazd, usytuowanej dość daleko od spiralnego ramienia, w którym gwiazdy są gęściej upakowane. A ponieważ nasz Układ Słoneczny krąży wokół rdzenia naszej galaktyki w odpowiedniej odległości i z odpowiednią prędkością, pozostaje w tej bezpiecznej, rzadko wypełnionej strefie naszej galaktyki.
Uważam, że takie "szczęście" w połączeniu z wieloma innymi precyzyjnie dopasowanymi cechami, które czynią nasz Układ Słoneczny, a zwłaszcza naszą planetę, miejscem zdolnym do posiadania życia, można lepiej wyjaśnić jako dzieło rąk Bożych.
"genderyści rzeczywiście chcą władzy totalnej, chcą wszystko zdominować i wszystkim rządzić, wszystkich uszczęśliwić na siłę, czyli uczynić niewolnikami lub zakładnikami swojej ideologii. To jest niejako wpisane w logikę ideologii ateistycznych. Biologizują człowieka, ludzi uważają zasadniczo za takie bardziej inteligentne zwierzęta, ale siebie oczywiście za zwierzęta najinteligentniejsze. A zwierzęta mocniejsze zabijają i pożerają te słabsze. Stąd ich usprawiedliwienie dla wcześniejszych i współczesnych zbrodni."
W naszym współczesnym świecie mamy grupę Iluminatów – NWO, z którą zawzięcie od wielu lat podjęło walkę kilka osób, najbardziej znani to: Alex Jones, David Icke, Texe Marrs, Steve Quayle i wielu innych anty-NWO wojowników, którzy dobrze rozumieją nie tylko zjawiska zachodzące na naszej planecie, ale również prawa uniwersalne. Przede wszystkim ci podejmują próby ratowania ludzkości z niewoli NWO.
Takich osób na przestrzeni czasu od początku ludzkości było już sporo i znamy ich nazwiska dominujące w różnych światowych kulturach i religiach. I tylko ciągle nieliczni zdają sobie sprawę, że ruch anty-NWO zna dobrze prawa karmiczne czyli Boskie Stwórcy Wszechświata; pokazuje społeczeństwu jak żyć w harmonii z całym naszym naturalnym światem, uświadamia co się stanie kiedy zostaną złamane prawa natury ukształtowanej przez Istotę Duchową, i kiedy nasze naturalne „karmiczne menu”, czyli moralność wbudowana w nas i dana nam zostaje wywrócone do góry nogami. To wówczas następuje największe zniewolenie, budzi się przemoc, terror, państwa policyjne, wielkie wojny .... i wiele innych niepojętych dla zwykłego śmiertelnika nieprawidłowych reakcji. I tak naprawdę dobry obserwator życia przewidzi wszystko i to nawet z dużym wyprzedzeniem w czasie.
Jednym z najwazniejszych filmów w tematyce tajemnicy duchowych bytów jest ten o tytule: "Demoniczne UFO" prezentowany przez ten blog, oraz inne strony, prezentujący prawdziwe badania naukowe na temat natury tych bytów w stosunku do porwanych ! Poniżej daję link youtube gdzie mogą państwo zapoznać się z szokującymi wynikami badań ! Film polecany wszystkim interesującym się prawdą na temat UFO, a zwlaszcza badaczom tego fenomanu ! Prowadzący sam jest długoletnim dochodzeniowcem w sprawie porwań !
Demoniczne ufo (polskie napisy) PL. The Spiritual Nature of Abduction Reports - Joseph Jordan
(...)Moim zdaniem większość materiału filmowego z tzw. lądowania Amerykanów na Księżycu to montaż studyjny ! Oczywiście nie wiadomo jakim sposobem i kiedy Amerykanie byli na Księżycu, i czy tam byli rzeczywiście, czy tylko wysłali sondę/y ? W mojej ocenie oni wolą eksperymentować na ludzkich umysłach, tzw. "psy-ops" ! To jest ich głównym zajęciem ! A jak wiecie państwo z filmu "O co im chodzi ?" czy "Polaka kolejny raz najechana ?" te tajne organizacje specjalizują się w oszukiwaniu i opętywaniu, tak by pozyskać za pomocą magii DUSZE ludzkie ! Ich głównym celem jest takie owładnięcie społeczeństwem, by pozyskiwać bezbronne dusze, dzieje się tak bo stosują technologię ze starożytnego Babilonu ! Trochę o tej technologii znajduje się w filmie pt.: "Nowy Porzadek Rzeczy, a Kosciół Katolicki", a także w bardzo ciekawym materiale pt.: "Nadprzyrodzona Polska vs elity NWO" Dlatego tak ważnym jest uświadomienie sobie, że jesteśmy poddawani ciągłemu praniu mózgów, stąd też darwinizm i teoria ewolucji jest (magicznie-duchowo) narzuconym omamieniem, o czym piałem w artykule "Żelazna logika naukowca kreacjonisty". W filmie o tym samym tytule jest wyjaśnione, kto, skąd i dlaczego nas tak próbuje zamroczyć ! A jest to starannie prowadzony i szeroko zakrojony plan !(...)
Plany opetańców z Nowego Towarzystwa Vril a sprawa Polska
Lucyferyczny szczyt odysu energii życiowej zorganizowany w
Polsce przez PiS
Polskie partie antydiabelskie i antyenwuowskie są możliwe do
zrealizowania !
Kościół Katolicki jest święty i przez niego następuje najwięcej uzdrowień ! To tylko potwierdza, że Bóg akceptuje Katolicką Organizację, niestety wielu nie dostrzega pozytywów, ale same negatywy, które są wszędzie, bo ludzie są tylko ludzmi, nawet jeśli są kapłanami. Najwięcej uzdrowień było za wstawiennictwem Ojca Pio: "Z opowieści pewnej pani: W 1954 roku mój ojciec, pracownik kolei, zachorował na dziwną chorobę bezwładności nóg. Miał wtedy 47 lat. Wielu lekarzy próbowało mu pomóc bez skutku i po dwóch latach wyglądało, że będzie zmuszony pójść na rentę. Ponieważ czuł się coraz gorzej, mój wuj zasugerował odwiedziny w San Giovanni Rotondo, gdzie mieszkał zakonnik obdarzony przez Boga wieloma darami. Z pomocą wujka ojciec mój dotarł po wielu trudach do San Giovanni Rotondo. Tam zauważył go Ojciec Pio i zawołał Dajcie podejść temu kolejarzowi! chociaż skądże Ojciec Pio miał wiedzieć cokolwiek o moim ojcu. Tak czy owak, spotkali się i rozmawiali przez kilka minut. Później Ojciec Pio położył dłoń na ramieniu mego ojca pocieszając go z uśmiechem. Po rozmowie ojciec zorientował się że został uzdrowiony. Wziąwszy kule by wyjść zdał sobie sprawę, że ich nie potrzebuje, wujek szedł za nim w kompletnym zaskoczeniu."
eden pan z Puglii w południowych Włoszech był znanym w okolicy ateistą. Sławna była jego zaciekłość w zwalczaniu religii katolickiej. Jego żona była katoliczką, lecz zabronił jej chodzić do kościoła i wspominać o Bogu ich dzieciom. W 1950 roku zachorował. Lekarze postawili diagnozę - dwa nowotwory: mózgu i skóry za uchem. Nie pozostawiono mu żadnej nadziei, tak mówił: Wzięto mnie do szpitala w Bari, bardzo bałem się bólu i myślałem o śmierci. Strach spowodował, że zacząłem się modlić. Nie modliłem się od dziecka. Przeniesiono mnie ze szpitala w Bari do Mediolanu na operację. Lekarz, który mnie odwiedził powiedział, że operacja będzie trudna i może się nie powieść. W nocy, gdy leżałem w mediolańskim szpitalu przyśnił mi się Ojciec Pio. Podszedł by dotknąć mojej głowy i powiedział: Nie martw się, wyzdrowiejesz. Następnego ranka czułem się lepiej! Lekarze nie mogli uwierzyć w poprawę mojego samopoczucia i byli przekonani, że operacja jest nadal potrzebna. Ze swojej strony, byłem przerażony operacją i uciekłem ze szpitala dosłownie kilka minut przed zabraniem mnie na salę operacyjną. Ukryłem się w domu członka rodziny mieszkającego w Mediolanie, gdzie nocowała moja żona. Kilka dni później poczułem ból i wróciłem do szpitala. Lekarze z niechęcią wzięli mnie spowrotem pod opiekę. Zdecydowali że konieczne jest powtórzenie badań przed operacją. Po analizie wyników byli niezmiernie zdumieni nie znajdując śladów nowotworu. Ja byłem zdumiony z innego powodu podczas testów czułem zapach fiołków i wiedziałem, że to znak obecności Ojca Pio. Zanim opuściłem szpital poprosiłem o rachunek za usługi lekarskie, ale doktor powiedział: Nic nie zrobiłem żeby cię uleczyć, więc nie ma za co płacić. Po powrocie do domu wybrałem się do San Giovanni Rotondo by podziękować Ojcu Pio. Byłem pewny, że to on mnie uzdrowił. Gdy dotarłem do klasztoru znów poczułem ból, był tak silny, że zemdlałem! Dwóch ludzi przeniosło mnie pod konfesjonał Ojca Pio. Gdy go zobaczyłem powiedziałem Mam pięcioro dzieci i jestem bardzo chory, ratuj mnie ojcze, ratuj moje życie. On odpowiedział Nie jestem Bogiem czy Jezusem Chrystusem, jestem zwykłym zakonnikiem, nie lepszym niż inni zakonnicy, może nawet gorszym. Nie czynię cudów! Ja nadal rozpaczałem: Proszę ojcze, ratuj mnie. Ojciec Pio zwrócił oczy ku niebu i zobaczyłem że jego usta poruszają się w modlitwie. W tym momencie poczułem ten sam zapach fiołków co w szpitalu. Ojciec Pio powiedział: Idź do domu i módl się! Ja też się za ciebie pomodlę! Wyzdrowiejesz!. Wróciłem do domu ból zniknął na zawsze.
Jeden mężczyzna powiedział, w 1950 r. moją teściową zabrano do szpitala na operację. Miała nowotwór lewej piersi. Koniecznym było również zoperowanie jej prawej piersi kilka miesięcy później, z powodu licznych komórek rakowych w jej organizmie. Lekarze oświadczyli, że nie będzie mogła żyć dłużej niż 4 miesiące. W Mediolanie ktoś powiedział nam o Ojcu Pio i jego cudach. Natychmiast pojechałem do San Giovanni Rotondo i czekałem na moją kolej spowiedzi. Poprosiłem Ojca Pio o pomoc dla mojej teściowej i jej uzdrowienie. On westchnął dwa razy głęboko i powiedział: "Musimy się modlić, każdy musi się modlić. Ona wyzdrowieje!" I tak się stało! Moja teściowa wyzdrowiała po operacji i pojechała do San Giovanni Rotondo, aby osobiście podziękować Ojcu Pio. On uśmiechając się powiedział: "Idź w pokoju moja córko! Idź w pokoju!" Matka mojej żony żyła jeszcze przez 19 lat, a nie 4 miesiące, jak oświadczyli wcześniej lekarze. Wszyscy razem dziękujemy Ojcu Pio od wielu lat.
Grazia byłą 29-cio letnią chłopką niewidomą od urodzenia. Chodziła do kościoła w klasztorze aby spotykać Ojca Pio. Pewnego razu Ojciec Pio zapytał ją czy chciałaby widzieć. Oczywiście! odpowiedziała, ale nie za cenę czyjejś szkody. Wyzdrowiejesz! powiedział Ojciec Pio, i wysłał ją do Bari, gdzie mieszkał świetny okulista, będący mężem znajomej Ojca Pio. Niestety, lekarz po zbadaniu oczu pacjentki powiedział swojej żonie: Nie ma szans na wyleczenie tej dziewczyny! Ojciec Pio może wyleczy ją jakimś cudem, ale muszę wysłać ją z niczym. Żona jego jednak uparcie prosiła: Jeżeli Ojciec Pio przysłał ją do ciebie spróbuj przynajmniej zoperować jej jedno oko. Lekarz uległ i zoperował obydwoje oczu. Operacja okazała się sukcesem, Grazia przejrzała! Gdy wróciła do San Giovanni Rotondo pobiegła do klasztoru i uklęknęła przed Ojcem Pio. Zakonnik rozkazał jej wstać, ona zaś powiedziała pobłogosław mnie Ojcze. Pio pobłogosławił ją, lecz ona ciągle nie wstawała. Gdy była niewidoma, Ojciec Pio błogosławił ją znakiem krzyża kreślonym na czole, więc Ojciec Pio powiedział: Jakże mam cię błogosławić? Wiadrem wody wylanym na głowę?
Siostra Pagani powiedziała: "Planowałam podróż, aby zobaczyć Ojca Pio ponownie lecz przed wyjazdem chciałam odwiedzić Brata Giancarlo. Był to ksiądz z mojego miasta, który był w szpitalu z powodu raka płuc. Pacjent prosił mnie, aby go rekomendować zakonnikowi: "Wspomnij Ojcu o mojej chorobie." Kiedy przybyłam do St. Giovanni Rotondo, wraz z innymi osobami, pozwolono mi stanąć w korytarzu klasztoru. Ojciec Pio przechodził korytarzem. Byłam pochłonięta swoimi myślami, gdy przybył Ojciec Pio. Podał mi rękę, którą mogłam pocałować, rozmawiałam z nim przez chwilę. Ojciec powiedział: "Czy są jeszcze inne rzeczy, o których chciałabyś mi powiedzieć?" Byłam zdziwiona tym pytaniem, lecz natychmiast powiedziałam: "Ojcze! Nasz ksiądz jest chory na raka. On czeka na kilka słów od ciebie." Ojciec Pio odpowiedział: "Cóż, jeśli Bóg żąda od niego śmierci, to czego on chce? "Ojcze on chce wyzdrowieć." Święty pozostał kilka minut w ciszy a potem powiedział: "W porządku, to nie jest problem... Kiedy wracałam do domu dowiedziałam się, że Brat Giancarlo opuścił szpital. Pojechałam do niego i wyjaśniłam mu co usłyszałam od Ojca Pio.
Inny cud Ojca Pio został uznany jako trwały. Dotyczy on człowieka pracującego na kolei w Toskanii, który umarł w 1983 r. mając 70 lat. Powiedział: "Jestem żyjącym wyzwaniem dla nauki!" W 1945 r. mieszkał niedaleko Sieny. Miał żonę i syna. Dozorował instalacje elektryczne na kolei. Wczesnym rankiem, 21 maja, jadąc do pracy na motocyklu uległ wypadkowi zderzając się z ciężarówką. Zabrano go do szpitala i lekarze stwierdzili pęknięcie czaszki, pękniecie błony bębenkowej w lewym uchu, kilka złamanych żeber oraz pięć złamań lewej nogi. W kilka dni po wypadku lekarze wciąż nie byli pewni, czy będzie żył. Okres rekonwalescencji przebiegał dobrze, ale z jego nogą wciąż były kłopoty. Lekarze nie potrafili jej wyleczyć. Był zabierany od jednego szpitala do drugiego w celu ustalenia dobrej terapii. Trafił do Szpitala Ortopedycznego w Sienie, gdzie leczono go przez jeden rok. Potem pojechał do Szpitala Rizzoli w Bolonii. Po kilku operacjach poprawił się stan jego kości udowej, ale ogólnie, z powodu jeszcze innych problemów, jego noga była zupełnie sztywna. Doktorzy powiedzieli, że miał włókniste zesztywnienie w stawie w lewej nodze i nie byli w stanie jej wyleczyć. Ponadto rany pooperacyjne również się nie goiły. Podejmowano kilka prób zespolenia nogi, ale niestety bez sukcesu. W tej sytuacji lekarze ze Szpitala Ortopedycznego w Sienie zdecydowali wypróbować jeszcze jeden sposób. Postanowili zespolić nogę, pod znieczuleniem, przy użyciu urządzenia Zuppinger'a. Niestety ta ostatnia próba, zakończyła się również bez sukcesu...i na dodatek ponownie została złamana jego kość udowa. Także przez kolejne 2 miesiące musiał leżeć w gipsie. Na początku 1948 r. został wypisany ze szpitala w Sienie jako przypadek nieuleczalny. Liczył się z faktem, że może mieć sztywną nogę do końca życia. Jednak w wieku 35 lat nie chciał się poddawać. Zdecydował się spotkać z innymi lekarzami, z ciągłą nadzieją na wyzdrowienie. Za wszelką cenę chciał uniknąć kolejnej operacji. Był bardzo zmęczony i smutny z powodu złego stanu zdrowia, nie gojących się ran. W chwilach desperacji nie chciał nikogo widzieć, nie chciał dłużej żyć. Całą złość wyładowywał na żonie, która go wspierała. Używał kul przy chodzeniu, nie był jednak w stanie przejść kilku metrów. W końcu obie nogi mu zesztywniały i pokryły się bolącymi ranami. Często usiłował zrobić coś samodzielnie, ale z reguły mu się to nie udawało. Płakał, przeklinał, bluźnił Bogu i ludziom. Jego żona była wierząca, on niestety nie. Kiedy chodziła do kościoła, nie był z tego zadowolony. W wielkiej złości ją obraził i doprowadził do płaczu. Pewnego razu przybył do jego parafii jeden zakonnik z wykładami. Ten dowiedział się o tym człowieku i jego stanie zdrowia. Zakonnik chciał się spotkać z nim i jego żoną dla dodania otuchy. Po spotkaniu powiedział jeszcze żonie: "Dlaczego nie zabierzesz męża do San Giovanni Rotondo, do Ojca Pio, do Zakonnika, który czyni cuda?". Kiedy żona powtórzyła mu słowa kapłana, człowiek ten zaczął się ironicznie śmiać i znieważać Ojca Pio. Żona nie chciała stracić tej szansy i zdecydowała się pisać listy do Ojca Pio, jednak nie dostawała odpowiedzi. Potem zaczęła nakłaniać chorego męża, aby spełnił jej prośbę i udał się do San Giovanni Rotondo. Kondycja męża była coraz gorsza, uświadomił sobie, że jego życie zbliża się do końca. Zdecydował się pojechać. Podróż pociągiem była bardzo ciężka. Kiedy wchodził do wagonu, czuł okropny ból nogi. Pierwszy przystanek był w Rzymie, następny w Foggii. W celu dotarcia do San Giovanni Rotondo, należało wsiąść do autobusu w Foggii, który odjeżdżał wczesnym rankiem. Małżonkowie zdecydowali się spędzić noc w hotelu. Kiedy mężczyzna męcząc się szedł przez dworzec, w pewnym momencie upadł...Zorientowano się, że on również był pracownikiem kolei i zaproponowano mu nocleg w jednym z pokoi na dworcu. On wraz z rodziną przyjął tą propozycję. Wczesnym rankiem następnego dnia razem z żoną i synem wsiedli do autobusu jadącego do San Giovanni Rotondo. Autobus zatrzymał się 2 kilometry od niewielkiego kościółka. W tamtym czasie drogi nie były asfaltowane. Mężczyzna nie wiedział, jak mógł bez problemu dojść do tego kościółka. Jak tylko tam dotarł usiadł trochę wyczerpany. Nigdy przedtem nie widział fotografii Ojca Pio, nie mógł zatem go rozpoznać. W kościele było wielu zakonników. W pewnym momencie zobaczył jednego, który był najbliżej i spowiadał pewną kobietę. Zasłona ukrywająca księdza była odsłonięta. Zakonnik patrzył w dół, a jego ręce były ukryte w rękawach habitu. Kiedy podniósł rękę, by pobłogosławić kobietę, mężczyzna zobaczył, że ten ksiądz nosił szczególne rękawiczki, które odsłaniały tylko place. W tym momencie Ojciec Pio dostrzegł mężczyznę i popatrzył na niego przez kilka sekund. Pod wpływem tego spojrzenia, ciało mężczyzny zaczęło się trząść, jak przy nagłym porażeniu prądem. W kilka minut później Ojciec Pio zakończył spowiedź i wyszedł z konfesjonału. Jeszcze tego samego dnia, po południu o godz. 4 mężczyzna wraz z rodziną ponownie wrócił do kościoła. Syn wprowadził go, kiedy Ojciec Pio spowiadał. Mężczyzna musiał chwilę poczekać na swoją kolej. Kiedy zbliżył się do konfesjonału i zaczął mówić, Ojciec Pio przerwał mu i sam przytoczył jego życie, powiedział o jego zachowaniach i trudnym charakterze. Mężczyzna był pod całkowitym wpływem słów Zakonnika i zapomniał o swojej nodze i problemach. Kiedy Ojciec Pio podniósł rękę do błogosławieństwa, mężczyzna poczuł ten sam wstrząs, jaki czuł również parę godzin wcześniej. Bez zwracania uwagi na chore kolano, uklęknął i przeżegnał się. Później wstał, wziął kule w ręce i odszedł od konfesjonału bez problemu. Jego żona zwróciła uwagę na odmienioną twarz męża. Powiedziała: "Jaką masz piękną twarz". Zatrzymali się chwilę i pomodlili razem. Dopiero, kiedy wychodzili z kościoła żona zauważyła w pełni co się stało, powiedziała: "Józefie, ty chodzisz!" Mężczyzna się zatrzymał i zauważył, że kule trzyma w rękach i nie musi się nimi podpierać. To była prawda, mógł normalnie chodzić o własnych siłach i bez bólu, a jego syn powiedział: "Tatusiu...ty nawet klęczałeś przed Ojcem Pio!". Mężczyzna mógł w pełni się poruszać bez problemu i bólu. Zobaczył swoje nogi, z których poznikały rany. Widział jedynie suche blizny. Był uzdrowiony. Zaczął bardzo płakać. Jego droga do domu, była wyrazem głębokiej radości bowiem, gdziekolwiek się zatrzymał, wszędzie opowiadał o swoim cudownym uzdrowieniu. Udał się również do Szpitala Ortopedycznego w Sienie na wizytę. Lekarze byli wstrząśnięci. Nie mogli uwierzyć, że człowiek ten tak dobrze funkcjonuje, i że zaczął pracować. Ponadto, prześwietlenie wykazało, że kondycja nogi jest taka, jak przed uzdrowieniem, czyli z medycznego punktu widzenia, nie mógłby dalej chodzić. Włókniste zesztywnienie stawu dalej występowało i teoretycznie mógłby mieć problemy z poruszaniem się, a jednak chodził zupełnie normalnie. Jego przypadek był pokazywany na konferencji medycznej w Rzymie. Odwiedzali go liczni naukowcy z całego świata. Każdy z nich był bardzo zdumiony i zadziwiony tym, co widział.
Wielu ludzi z różnych względów atakuje św. Kościół Katolicki, nie
zważając na potwierdzenia tego że faktycznie jest narzędziem w ręku
prawdziwego Boga YHWH !
"ktoś przecina jej szyję, otwiera gardło, usuwa rozlany płyn i zaszywa to miejsce, a wszystko to bezboleśnie."
W przypadku Ojca Pio niewytłumaczalne z naukowego punktu widzenia
uzdrowienia dokonywały się często jeszcze za jego życia, pod wpływem
jego modlitw lub w wyniku modlitw i aktów pokuty, jakie polecał on
swym penitentom. Ale potrzebny był cud po śmierci Ojca Pio.
Za pierwszy z nich uznano przypadek Consiglii De Martino,
45-letniej wówczas mieszkanki Salerno. Była zdrowa, mocnej budowy,
urodziła troje dzieci i prawie nigdy nie chorowała. 1 listopada 1995
r. szykowała się do pójścia wraz z rodziną na Mszę św., gdy nagle
poczuła silny ból, połączony z dusznościami. W szpitalu, do którego
niezwłocznie się udała, stwierdzono wyciek limfy z kanału piersiowego
i konieczność szybkiej interwencji chirurgicznej. Czekając na operację,
zaczęła się gorąco modlić do Ojca Pio, którego od dawna była wielką
czcicielką. W pewnej chwili poprosiła go w myślach: "Ty bądź moim
chirurgiem i zoperuj mnie!".
Po kilku godzinach, oczekując operacji i rozmawiając
z bratową, poczuła, że ktoś przecina jej szyję, otwiera gardło, usuwa
rozlany płyn i zaszywa to miejsce, a wszystko to bezboleśnie. Wszelkie
bóle i inne objawy choroby ustąpiły bez śladu, lekarze zaś nie potrafili
wyjaśnić tego zjawiska. Kobieta była przekonana, że dokonało się
to za sprawą włoskiego kapucyna nie tylko dlatego, że modliła się
do niego, a on ją wysłuchał, ale także z tego powodu, że po całym
zdarzeniu poczuła, jak sama mówiła, intensywny zapach kwiatów, co
towarzyszyło cudom dokonanym przez Ojca Pio. 6 listopada, a więc
w niespełna tydzień po wystąpieniu objawów chorobowych, została -
po szczegółowych badaniach lekarskich - wypisana ze szpitala.
Całe zdarzenie uznano oficjalnie za cud 22 czerwca 1998
r., co otworzyło już bezpośrednio drogę do wyniesienia włoskiego
zakonnika na ołtarze. Na posiedzeniu Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych
21 grudnia w tym samym roku, w obecności Jana Pawła II, zatwierdzono
dekret o uznaniu cudu, a 2 maja następnego roku odbyła się beatyfikacja
włoskiego stygmatyka.
Drugi przypadek wydarzył się niedawno - dwa lata temu.
W cudowny sposób uzyskał zdrowie 7-letni Włoch, Matteo Pio Colella,
syn lekarza pracującego w zespole szpitalnym w Dom Ulgi w Cierpieniu
w San Giovanni Rotondo. 20 stycznia 2000 r. przed południem chłopiec
dostał w szkole gorączki z dreszczami, opadł z sił, miał silny ból
głowy i wymioty. Po południu tego samego dnia trafił do szpitala,
w którym pracował jego ojciec. Stan był bardzo poważny: ostre zapalenie
opon mózgowych, połączone z przytępieniem percepcji, rozległymi wybroczynami
z tendencją do martwicy i wysoką gorączką.
Mimo leczenia, stan zdrowia małego pacjenta gwałtownie
się pogorszył. Następnej nocy przeniesiono go na oddział reanimacji,
by mógł oddychać, gdyż tętno zanikało z powodu uszkodzenia mięśnia
sercowego.
Rodzice małego Mateusza Piusa (to drugie imię dostał
właśnie dla uczczenia założyciela szpitala) oraz inne osoby zaczęli
modlić się o jego uzdrowienie za wstawiennictwem Błogosławionego,
odmawiano Różaniec. Już nazajutrz rano stan zdrowia chłopca nagle
się poprawił, chociaż utrzymywała się jeszcze ciężka niewydolność
oddechowa. Poprawa postępowała jednak szybko i 26 lutego dziecko
zostało wypisane ze szpitala. W czerwcu zbadali je dokładnie lekarze,
potwierdzając fakt cudownego wyzdrowienia. 20 grudnia 2001 r. Kongregacja
Spraw Kanonizacyjnych na posiedzeniu w obecności Ojca Świętego zatwierdziła
dekret w tej sprawie.
Podobnie jak wcześniejsza beatyfikacja, również kanonizacja
wywołała wielką radość wśród czcicieli Ojca Pio. Na uroczystość przybyli
pielgrzymi z całego świata. Ojciec Pio powiedział kiedyś o sobie: "
Po śmierci zrobię więcej hałasu niż za życia".
Przepowiednia Papieża Piusa XII o świecie i Polsce -
Niewidoczne siły zła atakują