Czas i ruch, czym są ? Czy rzeczywiście istnieją ? Wielu z nas, którzy
się interesujemy rzeczywistością, czym jest, jak jest skonstruowana,
będzie miało szansę na wyobrażenie sobie czegoś co jest trudno uchwytne,
jest ulotne, co często przewija się w opowieściach badaczy UFO
fenomenu. Pomijając żydowskie przekazy o duchowych światach stworzonych
przez anioły, bądz istoty anielskie, a o których wspomniałem w poprzednich artykułach,
należy się zastanowić czy ta rzeczywistość, w której egzystują nasze
biologiczne ciała (w przeciwieństwie do Ducha i Duszy w nich zawartych, a
stąd już krok do zrozumienia o czym mówią hinduskie przekazy ?) nie
jest jakąś odmianą (Boską) jednej z nich. Przecież Bóg jest Istotą
duchową jak to przekazuje nam Biblia.
Wszechświat działa według pewnych zasad — praw, którym wszystko musi się
podporządkować. Te prawa są precyzyjne, a wiele z nich ma matematyczny
charakter. Prawa przyrody są hierarchiczne - prawa drugorzędne opierają
się na prawach podstawowych, bez których wszechświat nie istniałby. Skąd
jednak wzięły się te prawa i dlaczego działają? Jeśli wszechświat jest
jedynie przypadkowym produktem ubocznym Wielkiego Wybuchu, to dlaczego
miałby rządzić się określonymi zasadami — jakimikolwiek zasadami?
Ateista ewolucjonista nie jest w stanie podać przyczyny, dla której świat miałby być
logicznie uporządkowany i poddany niezmiennym prawom. Dlaczego miałoby
tak być, skoro nie ma prawodawcy? Wszystko jest przypadkiem, więc skąd te prawa ? Dlaczego istnieje zjawisko entropii, określającej kierunek przebiegu procesów ?
W jeszcze szerszym spojrzeniu można założyć hipotezę, że Stwórca wyjął
cegiełkę z konstrukcji materialnej rzeczywistości ? Ta cegiełka
(entropia) decyduje czy układ jest otwarty lub zamknięty ? Przybysze z
innych realności, z innych światów mogli by przybywać z układów o
mniejszej bądz większej entropii, co przekładając na język religijny
tłumaczyć można by jako przybywanie z Nieba lub piekła, gdzie Niebo to brak chaosu powodowanego przez entropię, brak cierpienia rozpadu biologicznych ciał,
których doświadczają Dusze i umysły zamieszkujące biologię. Odnosząc
się do tych zagadnień chciałbym państwu zaproponować kilka zdań na temat
ułudy upływu czasu, bo przecież czasu jako takiego może nie być, są
tylko procesy przyrodnicze - fizykalne - ruch, i na ich podstawie
budujemy w psychice odczucie upływu czasu.
(Dlaczego Biblia jest tak 'trudna' ?! Bo to jest "literatura" TRZECIEGO OKA ! "przeciw wszystkim górom niebotycznym i przeciw wszystkim pagórkom wyniosłym" - Izajasza 2:14)
Każdy
z nas obserwuje zwiększającą się entropię, jest to coraz większe
nieuporządkowanie układu, czego efektem może (choć nie musi ?) być potocznie rozumiany ruch.
Jednym z tematów dyskusji filozofów i naukowców jest spór o absolutny
bądź względny charakter czasu. Jak pisał Heidegger w swoim Sein und
Zeit, czas nie "jest" obecny ani w podmiocie, ani też w przedmiocie; nie
jest wewnątrz bytu, ani na jego zewnątrz i "jest" on "wcześniej" od
wszelkiej subiektywności oraz obiektywności, ponieważ stanowi warunek
możliwości nawet dla owego "wcześniej". Jak więc czas w ogóle "jest"?
Wedle
pitagorejczyka Parona czas jest czymś nieuporządkowanym, gdyż powoduje
on utratę pamięci, zapominanie. Św. Augustyn rozważa w XI księdze
Confessiones różne aspekty czasu. Z całą pewnością stwierdza zaś, że
czas stworzył Bóg, który znajduje się poza nim. Według Newtona istnieje
tylko jeden, uniwersalny i wszechobejmujący czas – płynie on w
jednostajnym tempie i nic nie wywiera na niego wpływu. George Berkeley
oponował, iż bez umysłu, który by postrzegał ruch, sama idea czasu staje
się zwykłą iluzją, za chwilę do tego powrócimy. Także Leibniz
sprzeciwiał się teorii Newtona utrzymując, że czas jest porządkiem
następstwa zdarzeń zachodzących w świecie - bez świata (zdarzeń) nie
może być mowy o żadnym czasie.
Skoro
musi zachodzić ruch by postrzegać czas, to należało by się zastanowić
czym zatem jest ruch ? Starożytny myśliciel Zenon z Eleii wykazywał
trudności w rozumieniu czasu i przestrzeni jako wielkości ciągłych.
Pojawiły się stąd tzw. paradoksy Zenona, które miały na celu
udowodnienie, że ruch w świecie, który postrzegamy, jest jedynie
złudzeniem, które nie jest możliwe w rzeczywistości. Cztery z nich
przekazał Arystoteles w swojej Fizyce.
Ruch
to z języka łacińskiego motus, motio – opisany przez definicję jako
zmiana miejsca w przestrzeni względem jakiegoś punktu stałego lub
uważanego za taki. W metafizyce klasycznej od czasów Arystotelesa ruch
jest aktualizacją tego co jest w możności. Ruch jest więc zmianą:
ilościową, jakościową lub lokalną. Parametr czasu występuje w rozmaitych
wzorach fizykalnych. W najprostszej postaci wchodzi on we wzór na
prędkość: v = s/t. Prędkość to stosunek drogi do czasu. Ale sama
prędkość nie jest jeszcze pełną rzeczywistością. Ona z kolei jest
częścią pędu. Pęd jest wielkością, którą możemy odkryć przez porównanie z
innym pędem, jednej galaktyki względem innej. Czas więc możemy określić
jako częściową miarę pędu, ewentualnie energii (kinetycznej).
Dla Arystotelesem czas był definiowany jako miara ruchu według tego co w
nim pierwsze i następne, czyli według kolejności faz zbliżania się do
spoczynku. Wielu sądzi, że Arystoteles popełnił błąd, iż w ruchu
przestrzennym, dziś interpretowanym jako pęd, przywiązał się do miejsca
tak, jak gdyby bycie w miejscu stanowiło jakąś rzeczywistą własność
bytu, należącą do tzw. filozoficznej kategorii przypadłości. Stąd to
pojmował ruch miejscowy jako zamianę jednego traconego miejsca na inne
uzyskiwane. Ruch taki miałby być urzeczywistnianiem potencjalności do
bycia w jakimś określonym miejscu. Czas wiąże się z energią kinetyczną
jako jeden z jej aspektów. Obecni myśliciele sądzą, że intuicja
Arystotelesa, iż czas to liczba ruchu, była słuszna. Należy według nich
tylko zinterpretować ów ruch jako stan energetyczny jakiejś substancji,
czyli jakość, a nie podciągać go pod kategorię zmian.
Rozwiązaniem
arystotelesowskiej trudności związanej z ruchem lokalnym w ocenie
naukowców jest wyłączenie z zakresu zmian ruchu przestrzennego i
potraktowanie zjawiska przemieszczania się jako przejawu energii.
Zdaniem badaczy energia ta podlega grze różnego typu pól - sił (obecnie
znane są cztery typy sił czyli oddziaływań statycznych). W przypadku
równowagi sił oddziałujących na jakieś ciało może ono nie posiadać w
danym układzie w sposób trwały żadnej prędkości, co nie przesądza o
posiadaniu przez nie prędkości mierzonej w innym układzie (człowiek
porusza się względem innej galaktyki z zawrotną prędkością). Za
zdarzenia odpowiedzialna jest zewnętrzna wobec danego układu energia,
która wnosi "niepokój" w dotychczasową równowagę sił i może
"teleportować" z obszaru piramid "rzecz".
Istotnym
elementem energii kinetycznej jest czas. Natomiast Ogólna teoria
względności Einsteina uwzględnia związek czasu z polem grawitacyjnym.
Czas nie płynie już odrębnie, lecz jest związany jako czwarty wymiar w
pojęciu czasoprzestrzeni. Zgodnie z podstawowym założeniem ogólnej
teorii względności, grawitacja powoduje zakrzywienie czasoprzestrzeni.
Zegary umieszczone w silniejszym polu grawitacyjnym chodzą wolniej.
Oczywiście nikt nie wie czym jest grawitacja, więc jest to tylko
rozważanie, jedna ze składowych rzeczywistości - rodzaj energii ?
Doniesienia badaczy UFO o zmianach czasu w obrębie zjawisk
ufonautycznych są częstymi i wielu wiąże ten aspekt z grawitacją lub
kontaktem duchowym/rzeczywistości duchowej z doświadczających
człowiekiem.
Wróćmy
do naszego standardowego pomiaru czasu. Jako przykłady rozciągłości
czasowej stosujemy w tej rzeczywistości ruchy jednostajne. Można też
stosować powtarzające się cykle, w których energia nieograniczoną ilość
razy przechodzi z fazy o dużej prędkości do fazy o prędkości minimalnej i
z powrotem. Na tej zasadzie zbudowane są często zegary. W zegarach
ściennych z wahadłem wyzyskuje się oscylacje wahadła w polu
grawitacyjnym. Bezwładność ruchu wahadła powoduje, że jego końcówka
wznosi się w polu grawitacyjnym aż do stanu chwilowej równowagi, kiedy
prędkość wahadła wynosi zero, a energia potencjalna ma wartość
maksymalną. Bez zatrzymywania się wahadło opada w polu grawitacyjnym
odzyskując prędkość aż do maksymalnej, by ją utracić po przeciwnej
stronie w najwyższym osiąganym punkcie, kiedy znów energia potencjalna
ma wartość maksymalną.
Pewnego
rodzaju zegarem jest nasz układ słoneczny. Ziemia będąc w polu
grawitacyjnym słońca porusza się ruchem jednostajnym dzięki posiadanej
energii. Okres czasu jednego obrotu ziemi dookoła słońca nazywamy
rokiem. Okres obiegu księżyca dookoła ziemi nazywamy miesiącem, okres
obrotu ziemi wokół swej osi nazywamy dobą. Ja się okazuje powstają
problemy z wzajemnym stosunkiem tych okresów, ponieważ jedne z nich nie
są wobec innych zwykłymi wielokrotnościami. Ponieważ jednak okazało się,
że "zegar" astronomiczny pozwala orientować się w czasie tylko z pewnym
przybliżeniem, a zegary ścienne, korzystające z grawitacji ziemskiej
trudno nosić z sobą, wprowadzono zegarki ręczne, a w nich zamiana
ENERGII kinetycznej na potencjalną i odwrotnie dokonuje się dzięki
specjalnej delikatnej sprężynce.
Niemal
idealnymi zegarami są zegary elektroniczne: kwarcowe i atomowe. Funkcję
regulatora pełnią w nich generatory drgań elektrycznych. W zegarach
mechanicznych, czy to ściennych, czy kieszonkowych stosujemy zasadniczo
drogę kołową (zmianę miejsca - energii), będącą fragmentem obwodu koła w
pierwszych z nich lub jego wielokrotnością w tych drugich. Elementarny
ruch, czyli pęd, będący, po skorelowaniu z innym pędem, porcją energii,
nie ma swojej historii.
Dla
obserwatora, który ogląda zegar po 12 czy 24 godzinach, jego tarcza
wygląda tak samo jak przed 12 czy 24 godzinami. Bez innych dodatkowych
wiadomości nie mógłby on stwierdzić, że między tymi wskazaniami
„upłynął” dość duży odcinek czasu. Gdyby na przykład wpadł w letarg, a
potem obudził się, to z samego odczytania położenia wskazówek, bez
dodatkowej informacji z otaczającej rzeczywistości (lub duchowej), nie
mógłby określić, jak długo trwał jego sen, ponieważ godzina 12 na
zegarze wygląda tak samo, jak godzina 24.
W
ciekawej koncepcji matematyka i filozofa Husserla strumień czasu
oglądany w swym czystym przepływie staje się tożsamy z samą świadomością
(transcendentalną i absolutną). Ostateczne źródło czasu stanowi tym
samym świadomość. Dlatego identyfikacja poszczególnych obrotów wskazówek
wspomnianego zegara, wymagałaby stałej ich obserwacji/świadomości.
Podobnie jest w (wyobrażonym doskonałym) ruchu jednostajnym po linii
prostej, żadna chwila ani żaden odcinek czasu nie jest jakoś
uprzywilejowany. Wszystkie są równoważne. Więc w takim ruchu
prostoliniowym nie ma tzw. historii, a jakiekolwiek wyróżnianie momentów
jest zależne od innych czynników, od husserlowskiego obserwatora
rejestrującego.
Jeśli przyzwyczailiśmy się do traktowania czasu jako
"ilości ciągłej płynącej", to tylko dlatego, że projektujemy w naszych
umysłach własności czasu makroskopowego, czyli historycznego, na
zjawiska elementarne (energię/zmianę), i nakładamy je na obrazy zachodzących zmian
energetycznych (np. układu planetarnego), czas w takim układzie jest
ahistoryczny. Dodajmy, że ruch postępowy po linii prostej jest skrajnym
przypadkiem ruchu postępowego po linii zakrzywionej, między innymi
kolistej linii planet; prostość linii jest zresztą sprawą względną w
zależności od realnej geometrii przestrzeni, przecież cały czas lecimy w
kosmosie dookoła gwiazdy Słońca, a razem z nią dookoła centrum
galaktyki, w odpowiednie skali nie widzimy jaki ruch następuje. Bardziej
złożone są przypadki, gdy energia zmienia swoją postać, np. z
mechanicznej na elektryczną lub odwrotnie; z potencjalnej na kinetyczną
lub odwrotnie.
Energia
potencjalna czy to w postaci różnic w polu grawitacyjnym (które ktoś
jak aniołowie mógłby zmieniać wedle woli), czy w postaci gradientów w
sferze oddziaływań elektromagnetycznych (chemicznych) nie jest wprost
rzeczywistością tak realną jak energia kinetyczna, np. poruszających się
planet. Ona jest tylko możliwością ujawnienia się energii kinetycznej.
Szereg przemian energii może utworzyć "koło". Tak np. kolejno energia
atomowa może przejść w odpowiednich warunkach w elektryczną, ta znów w
kinetyczną, elektryczną i ewentualnie znów w atomową. Nie znaczy to, że
dana forma energii powraca do siebie samej indywidualnie, wystarczy że
przyjmiemy, iż powraca do takiej samej gatunkowo.
Podsumujmy
troszkę to co do tej pory skrótowo opisaliśmy. Mamy składowe ruchu
który może być w rzeczywistości energią i to zależną od geometrii, a to
wszystko może zależeć również od grawitacji (oraz) układu planet
(holistycznej rzeczywistości). Gdyby można manipulować jedną ze
składowych, w rzeczywistości (głównie) energią, można by zmieniać i
czas. Dzięki temu, że mamy w sobie zdobytą przez doświadczenie
wewnętrzną ocenę czasu jako płynącego, czyli że mamy pewien warunek a
priori, jakby formę czasu kodującą się w nas, to narzucamy ją na czas
stojący (czas ahistoryczny - kwantowy), narzucamy na rzeczywistość nasze ujęcie przemijania.
Klasyfikujemy wtedy jako przeszłe, teraźniejsze i przyszłe procesy
globalnych przemian makroskopowych, są również i takie, w których z
powodu zachowanej stałości entropii zastosowanie takiego poglądu nie ma
sensu, i wtedy nie można mówić o przeszłości, teraźniejszości i
przyszłości. W świecie duchowym, gdzie nie ma entropii, może nie ma też i doznawanego upływu czasu.
W przyrodzie, czyli rzeczywistości, ustala się jeden kierunek czasu: od
stanu mniej prawdopodobnego (uporządkowanego) do stanu bardziej
prawdopodobnego (nieuporządkowanego). Tym samym można odróżnić tzw.
przeszłość układu od jego przyszłości. Wzrost entropii, czyli
nieuporządkowania jest odpowiedzialny za historyczność czasu, co jest
zgodne z obserwacją. W Edenie szatan zwiększył nieuporządkowanie
układu/spowodował upadek człowieka. Poprzez mierzenie stopnia
chaotyzacji danego układu można określić, czy dane stadium rozwoju
systemu/rzeczywistości jest wcześniejsze czy późniejsze. Tzw. czas
historyczny (holistyczny) nie kłóci się z ahistorycznym (kwantowym -
stanem energetycznym), ponieważ każdy z nich dotyczy czegoś innego. .
Czas ahistoryczny-subatomowy-energii to czas ruchu cząstek branych
indywidualnie, czas historyczny to czas stanów układu złożonego w
całość.
"Ziemia
zaś była bezładem i pustkowiem: ciemność była nad powierzchnią bezmiaru
wód, a Duch Boży unosił się nad wodami. Wtedy Bóg rzekł: «Niechaj się
stanie światłość!» I stała się światłość. Bóg widząc, że światłość jest
dobra, oddzielił ją od ciemności. I nazwał Bóg światłość dniem, a
ciemność nazwał nocą." Ks. Rodzaju 1:2-5
Do mierzenia historii świata makroskopowego nie wystarczą zwykłe zegary
pokazujące czas bez kierunku. Potrzebne są inne zegary, które zwiemy
kalendarzami. Odróżniamy kalendarz termodynamiczny, kosmologiczny i
elektromagnetyczny. Zegar-kalendarz termodynamiczny ma jako skalę
odpowiednie stopnie entropii. Większa entropia wskazuje, że dany system
przesunął się w kierunku przyszłości, mniejsza wskazuje jego stan w
przeszłości. Najwyższy stopień uporządkowania układu istniał w Ogrodzie
Eden. Jest wysoce prawdopodobne, że cywilizacja przedpotopowa uzyskiwała
specyficzny rodzaj "uporządkowania" (średnio 900 lat życia) dzięki
bezpośredniemu jeszcze kontaktowi ze Stwórcą, dawcą entropii ujemnej.
Należy wspomnieć w trybie prawdopodobieństwa, iż pierwsza ludzkość
stworzyła nieznany typ urządzenia zmniejszającego entropię układu.
Zegar-kalendarz termodynamiczny nie jest jednak całkowicie samodzielny.
Zmiany entropii bowiem zależą od zmian pola grawitacyjnego, w tym
sensie, że dla obliczenia wielkości entropii musi się zakładać układy
zamknięte, czyli takie, w których suma energii kinetycznej jest stała.
Tymczasem, jak się wydaje, w świecie rozszerzającym się lub kurczącym
się, nie mamy gwarancji tej stałości. Świat rozszerzający się lub
kurczący jest niepewnym założeniem, więc pozostaje nam określić to jako
hipotezę. Aczkolwiek budowę rzeczywistości mogła znać cywilizacja Adama, i stąd mogli wznieść na Ziemi bardzo dziwną konstrukcję,
dopasowaną do termodynamiki kosmosu.
Zdaniem EWOLUCYJNEGO naukowca Paula C.W. Daviesa czas
ewentualnych okresów ekspansji i zwinięć się Wszechświata w modelu
oscylacyjnym nie pokrywa się z czasem relaksacji energii wysyłanej przez
gwiazdy. Czas ten w przybliżeniu wynosi 10 do 23 potęgi lat, czyli o
wiele więcej niż czas faz rozszerzania się i kurczenia, który szacuje
się na około 10 do 10 potęgi lat. Choć zegar-kalendarz entropiczny ma
częściowy związek z zegarem-kalendarzem kosmologicznym, to jednak
związek ten nie jest absolutny w tej ewolucyjnej hipotezie. Stąd płynie
wniosek, że obecne elity naukowców nie są pewne w jakim kosmicznym
czasie istniejemy.
Zegar-kalendarz
elektromagnetyczny opiera się na teorii rozchodzenia się światła.
Normalnie światło wychodząc ze źródła rozchodzi się w przestrzeni. W
praktyce przeważa promieniowanie elektromagnetyczne wysyłane nad
promieniowaniem powracającym. Wyjaśnienie tej przewagi leży w teorii
prawdopodobieństwa. Łatwiej bowiem osiągnąć chaos w postaci rozproszenia
się promieni w przestrzeni, niż porządek w przypadku powrotu do źródła.
Jest to więc inne zastosowanie prawa wzrostu entropii. W takim razie
kalendarz-zegar elektromagnetyczny byłby w gruncie rzeczy zegarem
entropicznym - liczącym wzrost entropii. Zegar-kalendarz
elektromagnetyczny także ma związek z zegarem-kalendarzem
kosmologicznym.
Mianowicie w rozszerzającym się Wszechświecie
promieniowanie elektromagnetyczne, ogólnie rzecz biorąc, zmierza od
źródeł światła do przestrzeni, ponieważ na skutek ekspansji wzrasta
pojemność przestrzeni na przyjmowanie promieniowania. Inaczej mówiąc, na
skutek efektu Dopplera energia promieniowania wysyłanego przez gwiazdy
oddalające się wzajemnie od siebie zostaje zredukowana, tzn.
częstotliwość fal świetlnych maleje, wzrasta długość, co można zauważyć
obserwując przesunięcie ich widma ku czerwieni. Ta redukcja
promieniowania pozwala na dalsze promieniowanie gwiazd. Gdyby
Wszechświat zaczął się kurczyć, działoby się odwrotnie. Niebo nie byłoby
w nocy czarne, lecz wypełnione białym żarem. W ten sposób przez
rozszerzanie się Wszechświata wyjaśnia się słynny paradoks Olbersa i
uzyskuje się odpowiedź na pytanie dlaczego światło gwiazd w układzie
zamkniętym się nie sumuje ?
Przenosząc
tę dyskusję na inne obszary rozumowania, mamy do czynienia ze sporem między dwoma
głównymi teoriami praw przyrody: tzw. teorią "T-niezmienniczą",
reprezentowaną głównie przez Mehlberga, i teorię dopuszczającą w świecie
historię (Grünbaum, Prigogine, Eddington, Denbigh, Penrose, Popper i
wielu innych). Jak pogodzić te dwie teorie? Teoria "T-niezmiennicza"
odpowiada starożytnemu statyzmowi.
(Statyzm
- szczególnie w wydaniu atomistów, Demokryta i Leukippa, nie uznawał
rzeczywistych zmian ani przyczyności. Heraklit natomiast nie dostrzegał
stałych i niezmiennych wartości. Arystoteles pogodził obydwie te
tendencje w swej teorii aktu i możności.)
Dzisiejszy
statyzm uznaje zasadę zachowania masy i energii oraz niewyróżnialność
kierunku czasu. Przyczynowość dotyczy w niej tylko względnej wymiany
masy i energii. J. Imbach nazywa ją przyczynowością zamkniętą. Druga
konkurencyjna teoria dopuszcza historię i przyjmuje jeden kierunek
rozwoju Wszechświata, istnienie wartości niepowtarzalnych oraz fakt
choćby jednorazowej prawdziwej przyczynowości.
Od
czasów starożytnych ścierają się z sobą wspomniane dwie koncepcje
(filozoficzne), czyli statyzm Parmenidesa, w jego ujęciu głosi, że:
"...Należy mówić i myśleć, że tylko byt istnieje. To bowiem, co jest,
istnieje, a to, co nie jest, nie istnieje..."; oraz wariabilizm
Heraklita z Efezu według którego rzeczywistość jest zmienna, dobrze
oddaje to formuła jemu przypisywana: "wszystko płynie" (grecki: παντα
ρει, panta rhei).
Wydaje
się, że te dwie teorie dadzą się pogodzić. Mianowicie, prawa przyrody
są rzeczywiście "T-niezmiennicze", natomiast warunki brzegowe nie
pozwalają na cofnięcie się historii. Takim najważniejszym warunkiem
brzegowym jest stan Wszechświata w chwili jego stworzenia około 6 tyś
lat temu (uznając teorię Humphreysa !). Historyczność dotyczy zjawisk
globalnych, natomiast indywidualne cząstki nie mają historii. Gdyby nie
było ważnych zdarzeń jednorazowych, jak np. narodzenie się Chrystusa, w
kulturze chrześcijańskiej, nie można by wprowadzić rachuby czasu, nie
można by było liczyć, ile lat już upłynęło. Dają nam takie wydarzenia poczucie czasu historycznego. Ważne zdarzenia jednorazowe
pozwalają na przyjęcie punktu 0 na skali czasu. Obroty księżyca, czy
ziemi dokoła swej osi lub dokoła słońca nie wystarczą same do stworzenia
kalendarza (pozornego) !
Święty
teolog Albert Wielki (1193 - 1280 ) opisywał i wyjaśniał taką sytuację
dość przekonywująco. Nawiązując do wcześniejszej tradycji, np. św.
Bonawentury, usiłował dowieść w sposób filozoficzny, że świat został
stworzony w czasie, tzn. że cofając się od teraźniejszości ku
przeszłości powinniśmy natrafić na chwilę, przed którą już nie było
innej chwili. Gdyby bowiem takiej chwili nie było, mielibyśmy w
przeszłości nieskończenie długi czas, a nieskończoności przejść nie
można. W takim razie nie doszlibyśmy do dnia dzisiejszego. A przecież
mamy dzień dzisiejszy. Stąd wniosek, że liczba dni od stworzenia jest
skończona. Do tego opisu geniusz św. Tomasza z Akwinu miał zastrzeżenia.
Świat
jako zbiór bytów przygodnych (stworzonych przez Stwórcę) byłby zależny od stwórczego działania
Boga, nawet wtedy, gdyby istniał w nieskończenie długim czasie.
Średniowieczni myśliciele opierali się na nieuzasadnionym założeniu, że
czas upływa, a ponadto, że dni wyznaczane obrotami słońca (według
kosmologii ptolemejskiej) stanowią odrębne jednostki czasowe. Tymczasem,
zgodnie z tym, co wiemy względem mechaniki kwantowej, czas w sensie
podstawowym jest ahistoryczny-energetyczny, a więc nie upływa, lecz jest ciągłym
trwaniem, ciągłym teraz. Na to trwanie nakładają się zdarzenia
nieodwracalne z powodu chaotyzacji energii.
Traktowanie
poszczególnych obrotów jako odrębnych jednostek jest narzucaniem komuś
dzielenia czegoś ciągłego i to będącego tworem wyobraźni, ponieważ owo
słońce nie wypisuje przecież na firmamencie fizycznej linii swej drogi !
Chcąc dzisiaj argumentować za skończonym trwaniem Wszechświata,
moglibyśmy sięgnąć do zjawiska wzrostu entropii i pytać, dlaczego
jeszcze nie doszło do jej maximum, co byłoby równoznaczne z całkowitą
chaotyzacją, czyli tzw. śmiercią cieplną, jeśli Wszechświat istnieje
wiecznie ? Odpowiedź, jaka się narzuca, brzmi: widocznie Wszechświat,
taki, jakim go widzimy w obecnym stanie, nie istnieje wiecznie, że
powstał w określonym "momencie czasu", czyli "na początku", i jest podtrzymywany-utrzymywany.
Wracając
jeszcze na chwilę do geometrii rzeczywistości, którą starożytna
pierwsza ludzkość dociekliwie badała, trzeba wspomnieć o Boskim Przesłaniu. Gematria z języka hebrajskiego: גימטריה lub greckiego
γεωμετρια, to system numerologii opierający się na języku i alfabecie
hebrajskim, zaś samo słowo gematria pochodzi od greckiego słowa
geometria ! Istnieje kilka form gematrii, między innymi "objawiona" i
"mistyczna". W związku z tym należy zacytować słowa Biblii:
"...Niech
Chrystus zamieszka przez wiarę w waszych sercach; abyście w miłości
wkorzenieni i ugruntowani, wraz ze wszystkimi świętymi zdołali ogarnąć
duchem, czym jest Szerokość, Długość, Wysokość i Głębokość..." List do
Efezjan 3:17
W
popularnym mniemaniu, wieczność jest równoznaczna z nieskończonością,
jednak przez wielu określana jest jako istnienie poza czasem. Wieczność
występuje m.in. w eschatologii chrześcijańskiej, w której występuje
wiara w pośmiertne życie wieczne. Zwolennicy istnienia wieczności,
między innymi Arystoteles, twierdzą, że materia, siły i czas muszą
istnieć wiecznie.
(Zdjęcia chasydów w porównaniu do Istot z Wyspy Wielkanocnej mogą sugerować duchowy związęk z zaginioną rasą "wielkich nosów" - "To, co jest, już było, a to, co ma być kiedyś, już jest; Bóg przywraca to, co przeminęło."
Księga Koheleta 3:15, lub jeżeli ktoś z państwa wierzy w reinkarnację,
to religijni Żydzi byli by w takim ujęciu wcieleniem zaginionej
cywilizacji.)
Dodatkowe informacje które mogą posłużyć w zrozumieniu tytułu "Wyjście z
"prędkości" nadświetlnej - rzeczywistości duchowej ?" znaleść mogą
państwo w artykule pt.: "„a nam księża każą głupiemi być”
Filozofia i Wszechświat wg ks. prof. Michała Hellera (cz.1)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz