Pages - Menu

czwartek, 26 grudnia 2013

Synowie Boży, czy synowie Seta ? Czerwoni ? Biali ? Zasada entropiczna.




Biblia mówi, że pierwszą kobietą była Ewa. Niektóre legendy wspominają co prawda Lilith jako żonę Adama, ale są to tradycje, które powstały późno, bo dopiero w okresie helleńskim. Nie mają one żadnego wsparcia w najstarszych księgach biblijnych. Według księgi Rodzaju Bóg stworzył Ewę tego samego dnia, co Adama, po czym dał mu ją za żonę, a zatem Ewa była pierwszą, i z tego co wiemy jedyną żoną Adama (Rdz.1:26-28). Jej imię znaczy „Matka wszystkich żyjących” (Rdz.3:20).

Co ciekawe, badania żeńskiego DNA, zwanego mitochondrialnym (mDNA), obecnego w organellach na zewnątrz jaja komórki, wskazują, że wszyscy ludzie wywodzą się od jednej kobiety.Wiek tej tzw. „mitochondrialnej Ewy” początkowo szacowano na ponad 100 tysięcy lat, ale kiedy udało się (na przykładzie rosyjskiej rodziny carskiej) zbadać szybkość mutacji zachodzących w genach ludzkich, wówczas skorygowano ten szacunek do około 10.000 lat. Jest to okres zbliżony do tego, na jaki biblijna chronologia datuje pierwszych ludzi.

Bryan Stykes udokumentował w swej książce The Seven Daughters of Eve (Siedem córek Ewy), że wszyscy ludzie wywodzą się z tej samej, niewielkiej grupy ludzi. Koresponduje to z biblijną historią o potopie, według której wszyscy pochodzimy od ośmiu osób, które przeżyły potop. Noe i jego rodzina byli potomkami Ewy, która według Biblii „była matką wszystkich żyjących” (Rdz.3:20).

Jaki był kolor skóry pierwszych ludzi? Pismo Święte nie mówi o tym bezpośrednio, ale na podstawie imienia Adama możemy się tego domyślać, zwłaszcza że w starożytności imię mówiło coś istotnego o człowieku, który je nosił. Imię „Adam” związane jest ze słowem „ziemia” lub „glina” (hebr. adama), z której Bóg stworzył Adama (Rdz.2:7). Zawiera ono także aluzję do czerwono-brunatnego koloru ziemi (hebr. edom). Czy taki był kolor skóry Adama i Ewy? Jest on pośrednim odcieniem między dwoma ekstremami: białym i czarnym. Ziemia, z której Bóg stworzył Adama (Rdz.2:7), występuje zaś w tych samych odcieniach, co skóra ludzka, a więc od śnieżno-białego piasku, jaki można zobaczyć w parku narodowym White Sands (Nowy Meksyk), po czarnoziem - ze wszystkimi odcieniami żółtego, czerwonego i brązowego?

(Czerwono skóre i czerwono włose [znajdowane są także blond włose] istoty z Paracas-Peru)



Skoro cała ludzkość pochodzi od Ewy, skąd wzięły się różne rasy ludzi - jeśli tak nazwiemy grupy ludzkie różniące się kolorem skóry. Ich początki sięgają najdawniejszych czasów. Z egipskich reliefów wynika, że występowały już pod koniec III tysiąclecia p.n.e. Czy rasy mogły się wyłonić wkrótce po potopie, który datuje się na ogół na to samo tysiąclecie? Mogły. Na przykład dzieci czarnoskórego i białej kobiety (lub odwrotnie) są mulatami, a ich skóra jest brązowa, natomiast dzieci mulata i mulatki mogą mieć KAŻDY kolor skóry, od ciemnego po jasny. Można to zaobserwować na Karaibach, gdzie żyją ludzie o ciemnej i jasnej karnacji, a przez to występują tam wszystkie możliwe odcienie ludzkiej skóry. Obserwacja ta wskazuje, że różnice rasowe są tylko różnorodnością wewnątrz ludzkiego gatunku, nie zaś wynikiem ewolucji odosobnionych ras ludzkich, jak utrzymywali niegdyś ewolucjoniści.

Wszyscy ludzie mają ten sam zasadniczy barwnik skóry, zwany melaniną. Jego ilość powoduje różnice w kolorze skóry. Im skóra wytwarza go więcej, tym jest ciemniejsza, a im mniej, tym jest jaśniejsza. Ludzie, choć różnią się między sobą kolorem skóry, mogą pochodzić od jednej pary ludzkiej, gdyż liczba możliwych kombinacji genów, jakie dziecko może otrzymać od rodziców wynosi aż ale 10 do potęgi 2000 (dla porównania liczbę wszystkich atomów we wszechświecie szacuje się na „zaledwie” 10 do potęgi 80). Tak niewyobrażalna ilość kombinacji genów świadczy o ogromnej różnorodności genetycznej, w jaką Bóg wyposażył ludzkość po to, aby każdy człowiek mógł być pewien swej niepowtarzalności.


Jak doszło do tego, że takie cechy jak kolor skóry czy kształt oczu zaczęły dominować na pewnych obszarach ziemi, co przyczyniło się do powstania tzw. ras ludzkich? Wymagało to podziału ludzkości na mniejsze grupy oraz izolacji tych grup, ale Pismo Święte mówi o takim zjawisku w sprawozdaniu o fiasku pod wieżą Babel (Rdz.11:2-4), w wyniku którego Bóg rozproszył ludzi w małych grupkach po całej ziemi: „W ten sposób Pan rozproszył ich stamtąd po całej powierzchni ziemi, i tak nie dokończyli budowy tego miasta. Dlatego to nazwano je Babel, tam bowiem Pan pomieszał mowę mieszkańców całej ziemi. Stamtąd też Pan rozproszył ich po całej powierzchni ziemi” (Rdz.11:8-9). 



W sprzyjających warunkach z takich grup mogły się wyłonić rasy ludzkie w ciągu zaledwie kilku pokoleń (przynajmniej wedle teorii genetycznej). Na skutek barier językowych i geograficznych, a także zawierania związków małżeńskich we własnym gronie w takich grupach - pole genetyczne ulegało stałemu zawężeniu. W rezultacie cechy faworyzowane uwydatniały się, a inne szybko zanikały.(Choć mogła to być ingerencja sił Boskich, jakiś rodzaj działalności nadprzyrodzonej, Stwórca także przyrody, nie powodował by takich zmian gdyby nie miały jakiegoś wyższego celu...)

[Polecam te dwa filmy o starożytnym Egipcie i rasach-ludach występujacych na tych terenach, kawałek dobrej pracy historycznej, filmiki przedstawiają zasiedlanie terenów tzw. starożytnego Egiptu po potopie oraz historię rasowości tej cywilizacji, sprawa przedpotopowej ludzkości wydaje się w takim przypadku jeszcze bardziej tajemnicza gdy dojdziecie państwo poniżej do zdarzenia narodzin czerwono-białego Noego...:]

Biały Egipt - Historia ras i ludów starożytnego Egiptu, część 01 (język Polski)


Biały Egipt - Historia ras i ludów starożytnego Egiptu, część 02 (język Polski)


W ten sposób na przykład u Azjatów zaczęły dominować skośne oczy, u Europejczyków jasna skóra, a u Afrykańczyków ciemna. Proces ten przyśpieszyły warunki klimatyczne (Jest to bardziej założenie ewolucjonistyczno-adaptacyjne niż mające cechy nadprzyrodzonego działania). Wyobraźmy sobie to na przykładzie grupy ludzi o zróżnicowanym kolorze skóry, która osiedliła się w Afryce. W tamtejszym gorącym klimacie ludzie noszą niewiele odzieży, a zatem ich skóra jest mocno nasłoneczniona, przez co otrzymuje dużo witaminy D potrzebnej, aby kości były zdrowe. Podczas, gdy osoby ciemnoskóre znoszą taki klimat łatwo, to osoby z jasną karnacją takie silne nasłonecznienie niszczy kwas foliowy, co obniża ich płodność i może powodować raka skóry. W rezultacie w tej grupie, w której początkowo ludzie mieli różne kolory skóry - z każdym pokoleniem ubywało ludzi z jasną skórą, a przybywało ciemnoskórych, aż dominującą karnacją stała się ciemna, jak u ludności afrykańskiej.(Dlaczego jednak w innych częściach globu, na tych samych szerokościach geograficznych nie występowali w przeszłości murzyni ? Nie są znane nam zapiski archeologiczne-historyczne o murzynach występujących w innych częściach kuli ziemskiej, wygląda na to że zostali przypisani do skrawka ziemi afrykańskiej. Trzeba także zadać kłopotliwe dla wielu pytania, o brak jakiejkolwiek cywilizacji wytworzonej przez czarnoskórych afrykanów, ich kultura "szałasu" jest osobliwym elementem pośród innych ludów zdolnych wytworzyć system życia zwany cywilizowanym.)

Odwrotnie było na obszarze o niskim nasłonecznieniu. W chłodniejszym klimacie ludzie szczelniej okrywają skórę, aby chronić się przed zimnem, przez co ciemnoskórzy otrzymują za mało słońca, aby wytworzyć dosyć witaminy D, co obniża u nich płodność, powoduje anemię i rachityzm (krzywicę kości). Na północnych terenach ubywało więc ciemnoskórych, a przybywało jasnoskórych, natomiast w klimacie gorącym postępował odwrotny proces, aż w ciągu kilku pokoleń faworyzowany kolor skóry stał się dominujący.


Wyjątkami były grupy, gdzie możliwość doboru była ograniczona tym, że od początku składały się one z osób o podobnym kolorze, jak w przypadku ciemnoskórych Eskimosów czy jasnoskórych plemion w Ameryce Południowej. Dowodzi to, że dobór naturalny nie tworzy nowej informacji ze względu na samą potrzebę środowiska, jak błędnie zakładali ewolucjoniści. Ilekroć pole genetyczne jest tak zawężone, że nie pozwala na potrzebne zróżnicowanie, tylekroć sam dobór naturalny nie potrafi go wytworzyć.

Prawdopodobnie europejscy neandertalczycy byli ludźmi ciemnoskórymi, a zatem mniej przystosowanymi do chłodnego europejskiego klimatu w epoce lodowcowej, która przypadła wkrótce po potopie. (Nie było czegoś takiego jak neandertalczycy), o tym pisane było tutaj: http://argonauta.pl/zycie-na-ziemi-zostalo-zaprojektowane-i-stworzone-od-podstaw-ewolucja-to-naukowa-religia/

Cierpieli oni na wywołany brakiem odpowiedniej ilości słońca - chroniczny niedobór witaminy D, którego przejawem jest rachityzm (krzywica kości). Znalezione w Europie kości neandertalczyków wykazują niedobór witaminy D. Zgarbiona sylwetka tych ludzi była przejawem krzywicy spowodowanej niedoborem słońca, a co za tym idzie witaminy D. Neandertalczycy, zamiast małpoludami - brakującym ogniwem Darwina - okazali się przodkami plemion germańskich i skandynawskich, którzy posługiwali się mową, mieli swoje wierzenia i sztukę. Kiedy w Niemczech nad Elbą odnaleziono wykonane przez nich najstarsze podobieństwa człowieka, okazało się, że nie mają nic wspólnego z wyglądem nadawanym im w muzeach i podręcznikach przez ewolucjonistycznych uczonych.


Przekonanie, że rasy ludzkie ewoluowały osobno, doprowadziło niektórych uczonych do błędnego wniosku, że różne rasy są na różnym stopniu ewolucyjnej drabiny. Na przykład Karol Darwin uznał australijskich Aborygenów za... brakujące ogniwo między człowiekiem a małpą. Takie zapatrywania sprawiły, że Muzeum Narodowe w Australii jeszcze pod koniec XIX wieku klasyfikowało Aborygenów wśród „zwierząt australijskich”, podając przy tym instrukcję, jak poprawnie usuwać naboje z ustrzelonych Aborygenów, aby zachować ich skórę i czaszki dla „nauki”. 

Kiedy pojawiły się prawa zakazujące zabijania Aborygenów, dyrektor wspomnianego muzeum, Edward Ramsay, żalił się, jak wiele „nauka” traci przez to czaszek, skór i kości. Innym razem, kiedy Ramsay zamówił czaszki czarnoskórych z plemienia Bungee w Tasmanii, skąd pracujący dla niego naukowiec przesłał je z informacją, że należą do ostatnich przedstawicieli tego plemienia, których właśnie ustrzelił. Przynajmniej 10,000 zabitych Aborygenów znalazło się w samych brytyjskich muzeach, gdzie służyli jako „brakujące ogniwo” - poszukiwane przez całe pokolenia ewolucjonistycznych badaczy, a jednak wciąż... brakujące.

Nie ma przesady w stwierdzeniu znanego ewolucjonisty S. J. Goulda, że uprzedzenia rasowe „ogromnie przybrały na sile za sprawą teorii ewolucji”. Samo założenie, że rasy ludzkie są rezultatem różnego stopnia rozwoju, zaowocowało licznymi krzywdami i uprzedzeniami, a okazało się fałszywe, gdyż biologicznie wszyscy ludzie są członkami jednej rasy. Badania genetyczne wykazały, że różnice między dowolnymi ludźmi na świecie sięgają zaledwie 0.2%! A różnice związane z tzw. rasowymi cechami, jak kolor skóry czy kształt oczu wynoszą tylko 0.012%.

Wyspa wielkanocan i ślady urzycia maszyn !


Podział na rasy jest podziałem socjologicznym, a nie biologicznym. Z biologicznego punktu widzenia wszyscy należymy do jednej rasy, dlatego wszyscy ludzie na świecie mogą się między sobą krzyżować i mieć płodne potomstwo. Genetyka wskazuje, że wywodzimy się z niewielkiej grupy ludzi, co harmonizuje z biblijną relacją o potopie, który przetrwało osiem osób. Badania żeńskiego (mitochondrialnego) DNA dowodzą, że pochodzimy od jednej kobiety i Pismo Święte naucza tego od dawna, mówiąc, że Ewa „była matką wszystkich żyjących” (Rdz.3:20). 

Badania DNA wydają się potwierdzać to, o czym Biblia mówi od dawna, a mianowicie, że wszyscy ludzie, bez względu na kolor skóry, zaliczają się do jednej rasy wywodzącej się od stworzonej przez Boga pierwszej pary, Adama i Ewy: „On to również z jednego człowieka powołał do istnienia cały rodzaj ludzki, dając mu do zamieszkania całą powierzchnię ziemi z wyznaczeniem czasu i granic owego przebywania na ziemi, a wszystko po to, aby Go ciągle szukali i usiłowali wejść z Nim w bezpośredni kontakt” (Dz.17:26-27).

Wyspa wielkanocan i ślady urzycia maszyn !


Kim byli synowie Boga i córki ludzi opisani w Księdze Rodzaju 6:1-4?

Księga Rodzaju 6:1-4 mówi nam: „A kiedy ludzie zaczęli się mnożyć na ziemi, rodziły im się córki. Synowie Boga, widząc, że córki człowiecze są piękne, brali je sobie za żony, wszystkie, jakie im się tylko podobały. Wtedy Bóg rzekł: Nie może pozostawać duch mój w człowieku na zawsze, gdyż człowiek jest istotą cielesną; niechaj więc żyje tylko sto dwadzieścia lat. A w owych czasach byli na ziemi giganci; a także później, gdy synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im rodziły. Byli to więc owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach”. Jest tu kilka sugestii co do tego, kim byli synowie Boży, dlaczego ich dzieci, które mieli z córkami ludzi, wyrosły na olbrzymów (to zdaje się oznaczać słowo Nephilim). 

Trzy pierwsze sposoby ujęcia tożsamości „synów Bożych” to (1), że byli upadłymi aniołami, lub (2) byli wielkimi władcami, lub (3) byli pobożnymi potomkami Seta, którzy żenili swoje córki i synów z bezbożnymi potomkami Kaina. (1) wersja wynika z faktu, że w Starym Testamencie określenie „synowie Boży” zawsze dotyczyło aniołów (Księga Hioba 1:6; 2:1; 38:7). Podstawowym problemem w tej teorii jest fakt, że Ewangelia wg św. Mateusza 22:30 mówi, iż aniołowie się nie żenią. Biblia nie daje nam żadnego powodu, byśmy wierzyli, że anioły mają jakiś ród, lub mogą się rozmnażać. Punkt widzenia (2) i (3) nie są problematyczne w tej kwestii.

(zdjęcie kamiennej-granitowej kulki, prawdopodobnie model kwantowy cząsteczki....)


Słabe strony (2) i (3) punktu widzenia polegają na tym, że żenienie się zwykłych mężczyzn ze zwykłymi kobietami nie tłumaczy, dlaczego ich dzieci były olbrzymami lub „mocarzami, mający sławę w owych dawnych czasach”. Co więcej, dlaczego Bóg zdecydowałby, by zesłać potop na ziemię (Księga Rodzaju 6:5-7) skoro Bóg nigdy nie zakazał wykorzystywania pełnych mocy mężczyznom lub potomkom Seta, by żenili się ze zwykłymi kobietami lub potomkami Kaina. Mający przyjść sąd opisany w Księdze Rodzaju 6:5-7 jest powiązany z tym, co wydarzyło się w Księdze Rodzaju 6:1-4. Jedynie pełne plugastwa i zepsucia małżeństwo upadłych aniołów ze zwykłymi kobietami może uzasadnić taki ostry sąd.


Słaba strona punktu (1) polega na tym, że, jak mówi Ewangelia wg św. Mateusza 22:30: „Przy zmartwychwstaniu bowiem nie będą się ani żenić, ani za mąż wychodzić, lecz będą jak aniołowie Boży w niebie”. Jednak słaba strona tego punktu może zostać przezwyciężona przez myśl, że tekst ten nie mówi wyraźnie: „anioły nie są w stanie się żenić”. Raczej chodzi tu tylko o to, że anioły nie żenią się. Po drugie, Ewangelia wg św. Mateusza 22:30 dotyczy „aniołów w niebie”. Nie dotyczy ona upadłych aniołów, którym nie zależy na ustalonym przez Boga porządku, i które aktywnie starają się przeszkodzić w wypełnieniu się Bożego planu. To, że anioły świętego Boga nie żenią się ani nie mogą uprawiać seksu, nie oznacza, że to samo tyczy się szatana i jego demonów.


Zatem pierwsza z trzech wymienionych opcji jest najbardziej prawdopodobna. Oczywiście, twierdzenie, że anioły nie mają płci, a zaraz potem nauczanie o upadłych „synach Bożych” którzy rozmnażali się przez kontakt seksualny z kobietami, jest ciekawą niekonsekwencją. Jednak podczas gdy anioły są istotami duchowymi (List do Hebrajczyków 1:14), mogą się one pojawiać w ludzkiej postaci (Ewangelia wg św. Marka 16:5). Mieszkańcy Sodomy i Gomory chcieli zgwałcić dwa anioły, które przebywały z Lotem (Księga Rodzaju 19:1-5). Jest prawdopodobne, że anioły przybierają ludzką postać, i posiadają wtedy nawet ludzkie narządy rozrodcze – mogą więc zatem uprawiać seks. Dlaczego upadłe anioły nie miałyby robić tego częściej niż inne? Wydaje się, że Bóg uwięził upadłe anioły, które popełniały grzech, tak, aby inne upadłe anioły nie grzeszyły podobnie (co opisuje List św. Judy 6). Wcześni tłumacze hebrajscy, apokryfy i pisma podające się za listy apostołów, są jednomyślne co do twierdzenia, że upadłe anioły to „synowie Boży”, o których mowa w Księdze Rodzaju 6:1-4. To jednak w żadnym wypadku nie zamyka debaty. Myśl, że Księga Rodzaju 6:1-4 mówi o upadłych aniołach, które spotykały się z kobietami, ma wiarygodne podstawy rzeczywiste, gramatyczne i historyczne, które prześledzimy poniżej...:

W szóstym rozdziale biblijnej Księgi Rodzaju znajdujemy taki oto dziwny opis:

"A gdy zaczęło przybywać ludzi na powierzchni ziemi i rodziły się im córki, synowie prawdziwego Boga zaczęli zwracać uwagę na córki ludzkie, jako że były piękne; i pojmowali za żony wszystkie, które sobie wybrali. (...) W owych dniach byli na ziemi nefilimowie, a także potem, gdy synowie prawdziwego Boga dalej współżyli z córkami ludzkimi i one rodziły im synów; byli to mocarze, którzy istnieli od dawna, ludzie sławni." Rdz. 6:1-2, 4 (NŚ – Biblia, przekład Nowego Świata)


Wyobrażenie sobie związków między Ziemiankami, a „synami bożymi” Aniołami, a więc między rodzimymi mieszkańcami naszej planety, a przybyszami z zewnątrz, z Obcymi, do niedawna w ogóle nie było brane pod uwagę, a jeśli nawet mówiło się o tym, to wyłącznie jako o micie nie mającym niczego wspólnego z rzeczywistością. Na ów najbardziej zagadkowy fragment Księgi Rodzaju patrzono przez pryzmat wyobrażeń o Aniołach jako „duchach czystych” i owe wersy wyjaśniano w – zda się – jak najbardziej racjonalny sposób w jaki można to było uczynić w początkach nowej ery, kiedy to miarą doskonałości było mnisze życie w bezżeństwie i czystości. Mnichów zresztą nazywano „aniołami”. Wydaje się, iż obecnie należy jednak odrzucić tamtoczesne tłumaczenia i bez emocji przyjrzeć się zagadnieniu z bliska. Nie można bowiem ani ignorować jasnego, konkretnego biblijnego opisu, ani próbować wyjaśniać go w taki sposób, by pasował do niekoniecznie prawdziwego obrazu Aniołów, jaki sobie wydumali teologowie, często obficie czerpiąc z własnej wyobraźni.

Samo słowo określające owe istoty jest pochodzenia hebrajskiego i po raz pierwszy zostało użyte w szóstym rozdziale Księgi Rodzaju. Zatem kim są nefilimowie? Większość przekładów Biblii tłumaczy słowo „nefilim” jako „olbrzym”. Niektórzy komentatorzy dopatrują się innych znaczeń, na przykład wywodząc słowo nefilim od rdzenia „niphal”, co znaczy „wybitny”, „sławny”, a co może znaleźć potwierdzenie w Rdz. 6, 4.


Inne tłumaczenie opiera się na słowie „npl” występującym w Psalmie 58, wersie 9. i oznaczającym poronienie. Tu jednak rodzi się trudność, bo jak wiadomo Żydzi nie używali samogłosek, a słowa zapisywali wyłącznie przy pomocy spółgłosek, tak że dziś nie zawsze wiadomo jakie samogłoski należy podstawiać, jeśli nie wynika to jasno z kontekstu, a w takim przypadku możemy nieświadomie zmienić znaczenie nie tylko samego słowa, ale i całego zdania. W Ps. 58, 9 na pewno chodzi o poronienie, lecz czy odnosi się to także do nefilim? Jeśli tak by było, nie tylko niczego by nie wyjaśniało, lecz jeszcze bardziej gmatwało sens i tak bardzo tajemniczego tekstu.


Niektórzy badacze wywodzą słowo „nefilim” od hebrajskiego „naphal” oznaczającego upadek. Tak więc „nefilim” oznaczałoby „upadli”. Ale i tu niektórzy interpretatorzy komplikują wszystko nie odnosząc słowa „nefilim” do potomstwa „synów Bożych” i „córek ludzkich”, lecz odnoszą je wprost do upadłych aniołów. Dlatego więc z powodu niepewności co do przekładu tego zagadkowego słowa nowsze przekłady Biblii (jak np. polski tzw. Przekład Nowego Świata) pozostawiają owo słowo nie przetłumaczone. Większość jednak przekładów pozostaje przy dawniejszej interpretacji i oddaje „nefilim” jako „olbrzym”, „gigant”. Słowo „nefilim” spotykamy także w Księdze Liczb:


"Widzieliśmy tam nefilimów, synów Anaka, którzy pochodzą od nefilimów; tak iż we własnych oczach byliśmy jak koniki polne i takimi też byliśmy w ich oczach” Lb 13:33 (NŚ)

I na koniec należy powiedzieć, iż istnieje jeszcze jedna hipoteza dotycząca nefilimów, a mówiąca iż byli oni potomkami ziemskich kobiet i Obcych, przybyszów z gwiazd. Czy jest ona bardziej fantastyczna od innych? Nie koniecznie. Ale do tego zagadnienia wrócimy jeszcze w innym miejscu tej książki. Reasumując: chociaż nie istnieje żaden etymologiczny absolutnie niepodważalny dowód na to, by słowo „nefilim” przekładać na „olbrzym, gigant”, to należy jednak je przyjąć opierając się na sensie samego tekstu biblijnego.

(modele kwantowych cząstek wykonane przez przed lub popotopową cywilizację posiadającą wiedzę o mikroświecie...., więcej tutaj: http://argonauta.pl/niezwykle-odkrycia-zaginionej-cywilizcji-megalitycznej-film/


Z biblijnych ksiąg kanonicznych tyle tylko możemy się dowiedzieć o „synach Bożych” i ich potomstwie „nefilimach”, ile podano wyżej. I jeśli byśmy się opierali wyłącznie na Biblii już nic więcej nie dowiedzielibyśmy się na ten temat. Na szczęście istnieją jeszcze księgi apokryficzne, gdzie informacji o owych łasych na niewieście wdzięki aniołach, zwanych też w apokryfach stróżami, bądź strażnikami, jest o wiele więcej, a są one bardzo ciekawe!

Zanim jednak zajmiemy się znanymi wcześniej księgami apokryficznymi przyjrzyjmy się bliżej temu, co można znaleźć w pewnym starożytnym tekście żydowskim przypadkowo odkrytym w połowie ubiegłego stulecia. Ale najpierw nieco historii i niezbędnych wyjaśnień:



W 1947 roku niedaleko Morza Martwego palestyński pastuszek przypadkowo odkrył jaskinię, w której natknął się na starożytne rękopisy. Za tym odkryciem przyszły inne, tak że ostatecznie aż w 11 grotach odnaleziono liczne zabytki piśmiennictwa żydowskiego pochodzące sprzed narodzenia Chrystusa, lub pierwszych lat po nim. Owe bezcenne zwoje, które znane są jako rękopisy qumrańskie, bądź rękopisy znad Morza Martwego dostarczyły niezliczonych, trudnych do przecenienia informacji nie tylko z zakresu biblistyki, ale i innych dziedzin nauki.


Esseńczycy byli żydowską sektą istniejącą w okresie od II w. p.n.e., aż do zniszczenia świątyni jerozolimskiej przez Tytusa w roku 70 n.e. Członkowie tej sekty izolowali się od reszty Żydów twierdząc, iż tylko oni sami są czyści. Nie uczestniczyli w modłach i ofiarach składanych w świątyni jerozolimskiej, uważając że została ona zbezczeszczona przez niemoralnych, złych kapłanów. Żyli w gminach o charakterze monastycznym, podkreślając wartość celibatu i bardzo silnie akcentując rytualną czystość. (Alan Unterman, Encyklopedia tradycji i legend żydowskich, Warszawa 1998, s. 88). Mieli też swoje obrzędy i naukę.


Przyjmuje się, iż rękopisy qumrańskie pochodziły właśnie z biblioteki esseńczyków, a w grotach zostały ukryte przed Rzymianami. Pośród owych zwojów natrafiono na jeden, znany jako Apokryficzna Księga Rodzaju. Początkowo sądzono, że może to być zaginiona Księga Lamecha, lecz chociaż zwój zawiera mowę Lamecha oraz historię od patriarchy Enocha do patriarchy Abrahama, nie jest tą księgą. Czym zatem jest owa księga można dokładnie się dowiedzieć z poniższego tekstu:

„Apokryf Księgi Rodzaju jest aramejskim dokumentem datowanym paleograficznie na koniec I w. przed Chr. lub początek I w. po Chr., a obecnie metodą węgla radioaktywnego na okres od 73 r. przed Chr. do 14 r. po Chr. Tekst zaczyna się od przeróbki opowiadania o Nefilim czyli stróżach (Rdz 6), opowiada o narodzinach niezwykłego dziecka (Noego) z rodziców Lameka i Bitenosz (Rdz 5, 28 – 29), mówi o dokonanym przez Noego po potopie podziale ziemi pomiędzy jego synów (Rdz 10, 18 – 28) (...)


Apokryf Księgi Rodzaju jest formą literatury parabiblijnej, która opowiada po raz drugi po aramejsku niektóre historie z Księgi Rodzaju, urozmaicając je i dodając haggadyczne (haggada, hagada – opowieść nawiązująca do historii biblijnej, nosząca wszakże cechy ludowości – przy. A.S.) szczegóły. Powinien właściwie nosić nazwę Ketab ‘abahata, „Księga Patriarchów”, ponieważ relacjonuje w upiększonej formie dzieje od Noego do Abrahama. Jest powiązany z tym rodzajem literatury, który reprezentują Jubileusze (inna starotestamentowa księga apokryficzna – przyp. A.S.). Nie ma w tym tekście nic z doktryny ani żadnych znamion sekciarskich, więc prawdopodobnie nie jest to wybór qumrańczyków (w znaczeniu esseńczyków – przyp. A.S.). Jak Księga Jubileuszy, wywodzi się prawdopodobnie z szerokich kręgów żydowskich i był tylko używany przez członków wspólnoty. Znaleziono zaledwie jedną jego kopię.” (Joseph A. Fitzmeyer SJ, 101 pytań o Qumran, Kraków 1997, s. 25, 40).

Według Biblii Lamech był synem Metuszelacha i ojcem Noego. Był on dziewiątym z dziesięciu patriarchów świata przedpotopowego.



Bardzo ważne dla nas jest to, iż Apokryficzna Księga Rodzaju mówi o nefilimach, wyraźnie odnosząc się do kwestii poruszonej w rozdziale 6 kanonicznej Księgi Rodzaju, czyli do „synów Bożych” i „córek ludzkich”, ale – co najistotniejsze – dzięki owemu apokryfowi możemy się dowiedzieć za kogo starożytni Żydzi uważali tych „synów Bożych”.

Mimo poważnych uszkodzeń i brakujących fragmentów dokument ostatecznie potwierdził, iż w zamierzchłych, przedpotopowych czasach z nieba na Ziemię przybyły istoty, które współżyły seksualnie z kobietami, a te rodziły im olbrzymów, nefilimów.”


W tym miejscu można zadać pytanie: prawda to, czy bajka? I chociaż wiemy, iż mity często mają swoje źródło w rzeczywiści, to i czy tym razem? W szóstym rozdziale kanonicznej Księgi Rodzaju mamy tylko zwięzłą informację o tym, iż „synowie Boży” (strażnicy, stróże – według apokryfów) zostali zniewoleni pięknem „córek ludzkich” do tego stopnia, że brali je sobie za żony, a te rodziły im nefilimów, ludzi „potężnych” „ludzi sławnych”. Z Apokryficznej Księgi Rodzaju dowiadujemy się jednak czegoś więcej, tego mianowicie, że nie gardzili oni wdziękami kobiet, niekoniecznie kwapiąc się do żeniaczki, bądź zgoła bałamucąc mężatki, czym doprowadzali mężczyzn do szału zazdrości. O tym, że tak bywało możemy przekonać się czytając mowę Lamecha zachowaną w rękopisie qumrańskim. Mowa ta dotyczy wątpliwości Lamecha co do wierności Bitenosz, jego żony (i jednocześnie siostry), którą podejrzewał, iż zdradziła go ze „stróżami, synami niebios”. Tekst jest mocno niekompletny, nawiasami kwadratowymi i kropkami zaznaczono ubytki w rękopisie, w nawiasach okrągłych umieściłem dodane przeze mnie logiczne uzupełnienia ciągłości narracji, aby opowieść była lepiej zrozumiała:



[...]„(Lamech powiedział) Oto wówczas pomyślałem sobie w (głębi) mego serca, że ciąża ta jest od stróżów, od świętych, lub od gigan[tów...] Moje serce wahało się co do tego dziecka [...] Wtedy, ja Lamech, przestraszyłem się. Poszedłem do Bitenosz, [mojej] żo[ny, i powiedziałem...] (na Świętego) i Wiecznego, na Najwyższego, na Wielkiego Pana, na Króla Wi[eków,...] (Musisz mi wyjawić, czy parzyłaś się) z [...] synami nieba, że zgodnie z prawdą masz mi wyjawić, bez kłamstw, czy ten [...] (płód pochodzi ode mnie,) na króla wszystkich wieków, że szczerze ze mną rozmawiasz i bez kłamstw [...] Wówczas Bitenosz, moja żona, odezwała się do mnie z wielką gwałtownością. Pł[akała...] i powiedziała: O mój bracie i mój panie! Przypomnij sobie moją rozkosz [...] (Lecz ja nie przypomniałem sobie by mój członek) [...] i moja dusza przebywała we wnętrzu jej pochwy. I ja szczerze wszystko [ci wyjawię] Wtedy bardzo odmieniło się moje serce [...] a kiedy zobaczyła Bitenosz, moja żona, że moja twarz zmieniła się, [...]wówczas powściągnęła swe wzburzenie. Rozmawiała ze mną mówiąc mi: O mój panie i mój bracie! Przypomnij sobie moją przyjemność. Przysięgam ci na Wielkiego Świętego, na Króla Ni[ebios,...] że z ciebie jest to nasienie, z ciebie jest ta ciąża, z ciebie powstał [ten] owoc [...] a nie z kogoś obcego, i nie z żadnych stróżów, ani z żadnych synów niebi[os. Dlaczego wyraz] twojej twarzy tak się zmienił i tak zniekształcił, a twój duch jest tak przygnębiony? [...] Przecież ja szczerze z tobą rozmawiam. [...] Wówczas ja, Lamech, pobiegłem do Metuselacha, mojego ojca, i wszystko mu [wyznałem, by poszedł i zapytał Henocha], swego ojca, i wszystkiego od niego rzetelnie się dowiedział. Jest on bowiem ulubi[onym i umiłowanym (stróżów, synów niebios i chodzi razem ze stróżami, synami niebios) ... ze świętymi] ma wyznaczony dział i wszystko mu wyjawiają. Kiedy usłyszał Metuselach [te słowa,] [pobiegł] do Henocha, swojego ojca, aby dowiedzieć się od niego wszystkiego zgodnie z prawdą [...] (...) Przeszedł wzdłuż kraj, aż do Parwaim, i tam odnalazł [Henocha, swojego ojca...] I powiedział do Henocha, swojego ojca: O mój ojcze i mój panie! Do ciebie [przybywam...] [...] i mówię ci: Nie złość się na mnie, że tutaj przybyłem do cie[bie...] respekt przed tobą (bowiem czuję) [...] 1QGenAp 2, 1 – 26 (PM) [więcej w tym temacie w filmie na końcu artykułu, pt.: "Prawda o 12 planetach Sitchina"]


(Piotr Muchowski, Rękopisy znad Morza Martwego. Qumran – Wadi Murabba’at – Masada – Nachal Chewer, Kraków 2000, s. 11 – 12 – przyp. A.S.)

W tym miejscu urywa się ta pasjonująca opowieść, lecz na szczęście znamy jej dalszy ciąg, bo znajduje się on w Apokalipsie Noego, stanowiącej integralną część Księgi Henocha. Tą ostatnią zajmiemy się później, bo najwięcej najdokładniejszych informacji o związkach aniołów z kobietami i o upadku tychże aniołów w niej się właśnie znajduje. Teraz jednak przytoczę fragment Apokalipsy Noego, abyśmy wiedzieli co było dalej z Lamechem, i jego wątpliwościami co do dziecka Bitenosz, jego żony:



„(Henoch opowiada) Po [paru] dniach syn mój Matuzalem wziął dla swojego syna Lamecha żonę, która zaszła od niego w ciążę i urodziła syna. Ciało jego było białe jak śnieg i czerwone jak kwiat róży, a włosy na jego głowie [były] białe jak wełna (...) miał piękne oczy. Kiedy otworzył swe oczy, napełnił cały dom jasnością jak słońce, tak że cały dom był nad wyraz jasny. Kiedy zabrano go z rąk akuszerki, otworzył swoje usta i mówił o Panu Sprawiedliwości. A jego ojciec Lamech zląkł się z tego powodu, uciekł i udał się do swego ojca Matuzalema. Powiedział do niego: „Urodziłem dziwnego syna. Podobny jest nie do człowieka, ale do dzieci aniołów nieba, jest innego rodzaju, nie jest taki jak my. Jego oczy są jak promienie słońca, a oblicze jego chwalebne. Wydaje mi się, że nie wyszedł on ode mnie, ale od aniołów. (...) A teraz, ojcze mój, błagam cię i proszę, abyś poszedł do naszego ojca Henocha i dowiedział się od niego prawdy, albowiem mieszka on z aniołami.” I kiedy Matuzalem usłyszał słowa swego syna przyszedł do mnie na krańce ziemi, bo usłyszał, że tam się znajduję. Zawołał i usłyszałem jego głos i podszedłem do niego (...) A on (...) powiedział: „Z bardzo ważnego powodu do ciebie przyszedłem. A teraz posłuchaj mnie, ojcze mój, albowiem urodziło się memu synu Lamechowi dziecko, którego kształt i wygląd nie są takie, jak wygląd człowieka (...) Jego ojciec Lamech przestraszył się i uciekł do mnie. On nie wierzy, że on pochodzi od niego, ale sądzi, że [pochodzi] od aniołów nieba. I oto przyszedłem do ciebie, abyś mi powiedział prawdę.” I ja Henoch odpowiadając powiedziałem do niego: „(...) powiadom swego syna Lamecha, że ten, który mu się urodził, jest naprawdę jego synem. Nazwij jego imię Noe (...) A teraz, synu mój, idź, powiedz twemu synu Lamechowi, że to dziecko, które się narodziło, jest rzeczywiście jego synem i że to nie jest kłamstwo.” HenEt 106, 1 – 18; 107, 2 (RR)

(Apokryfy Starego Testamentu, opracowanie i wstępy Ks. Ryszard Rubinkiewicz SDB, Warszawa 1999, s. 188)



Nasza wiedza na temat tak ścisłych kontaktów Aniołów i ludzi nie byłaby pełna, gdybyśmy nie zapoznali się tekstem zawartym na kartach Pierwszej Księgi Henocha, gdzie można znaleźć powtórzenie i rozwinięcie informacji zawartej w szóstym rozdziale kanonicznej Księgi Rodzaju, ale o tym później. Patriarcha Henoch to postać wspominana w Księdze Rodzaju na liście potomków Seta w dość tajemniczym kontekście:

Jared żył sto sześćdziesiąt dwa lata i zrodził Henocha. (...) Henoch żył sześćdziesiąt pięć lat i zrodził Metuszelacha. Po zrodzeniu Metuszelacha chodził Henoch z Bogiem trzysta lat i zrodził synów i córki. Henoch przeżył trzysta sześćdziesiąt pięć lat. Henoch chodził z Bogiem, a potem nie było go, gdyż zabrał go Bóg (podkr. A.S.).” Rodz. 5, 18 – 24 NP


Ta tajemnicza wzmianka na temat końca życia patriarchy Henocha na Ziemi, z której – żywego, w ciele - “zabrał Bóg” znajduje rozwinięcie w Pierwszej Księdze Henocha, zawierającej bardzo wiele informacji na temat tego patriarchy. Nas wszakże na początek interesować będzie coś zgoła innego, mianowicie rozwinięcie informacji zawartej w szóstym rozdziale Księgi Rodzaju, mówiącej o małżeństwach Aniołów z Ziemiankami.

Zanim jednak zajmiemy się samym tekstem, wpierw kilka słów na temat Pierwszej Księgi Henocha, zwanej także “Księgą Henocha etiopską”. Gdzie księgę tę napisano – nie wiadomo. Nie wiadomo także jaki był pierwotny jej język, wcześniej uważano, iż był nim hebrajski, obecnie – po odkryciu aramejskich fragmentów Księgi Henocha wśród rękopisów qumrańskich – dopuszcza się również możliwość napisania jej pierwotnie po aramejsku, bądź częściowo po hebrajsku, a częściowo po aramejsku. (Apokryfy Starego Testamentu, oprac. i wstępy ks. Ryszard Rubinkiewicz SDB, Warszawa [1999], s. 142)


Co do daty napisania owej Księgi, to uważa się, że poszczególne jej części powstawały w różnym okresie (i w domyśle, także w innym środowisku). I tak za najstarszą część uważa się “Księgę astronomiczną” obejmującą rozdziały od 72 do 82, sądzi się, iż powstała ona w tym samym czasie co Pięcioksiąg Mojżesza.

Z wyżej cytowanych tekstów jasno i niezbicie wynika, że starożytni Żydzi wierzyli w to, iż aniołowie seksualnie współżyli z kobietami ziemskimi, a te rodziły im potomstwo. Wyraz tej wiary znalazł się właśnie w tekstach apokryficznych, co niezbicie dowodzi, iż wiara ta była powszechna. Oczywiście, tę najprostszą interpretację nie wszyscy uznawali, przeciwstawiając jej inne. Kim zatem byli „synowie Boży” i „córki ludzkie” zastanowimy się dalej, prezentując główne interpretacje, i jednocześnie dokonamy próby wyjaśnienia czy owi „synowie Boży” byli zwykłymi, śmiertelnymi ludźmi, czy też należeli do innego niż ludzie gatunku, a przybyli na Ziemię z nieba.



Kim byli „synowie Boży”?

Żaden z interpretatorów zagadkowego fragmentu z szóstego rozdziału kanonicznej Księgi Rodzaju nie ma najmniejszej nawet trudności ze zidentyfikowaniem „córek ludzkich”, chodzi po prostu o ziemskie kobiety. Problem zaczyna się dopiero wówczas, gdy zaczynamy się zastanawiać nad „synami Bożymi”. Pierwsza z hipotez jakie tutaj zostaną zaprezentowane głosi, iż chodzi tu kobiety z niższych sfer społeczeństwa i mężczyzn należących do klas najwyższych, czyli o dobrze urodzonych i dziewczyny z gminu. Takie wyjaśnienie przez jakiś czas było propagowane przez ortodoksyjnych rabinów, niestety, w żaden sposób nie mogło się ono obronić, i rychło zostało zarzucone. Niemniej i w dzisiejszych czasach istnieje pewna liczba takich interpretatorów, którzy pozostali przy owym wyjaśnieniu, uznając je za najbardziej bezpieczne.

Druga z interpretacji to ta, iż „synowie Boży” byli istotami przybyłymi z Nieba na Ziemię, gdzie współżyli seksualnie z kobietami i mieli z nimi potomstwo – nefilimów. Przez fakt połączenia się z Ziemiankami ze świętych stali się upadłymi. Ta interpretacja, mimo iż rozpowszechniona wśród Żydów jeszcze przed narodzeniem Chrystusa, dla chrześcijańskich teologów pierwszych wieków n.e. była nie do przyjęcia tylko z tego powodu, iż nie mogli sobie wyobrazić aniołów jako istoty materialne, a na dodatek seksualne!

Aby jednak jakoś rozwikłać trudny tekst biblijny wykoncypowali sobie, że „synami Bożymi” Biblia nazywa potomków sprawiedliwego Seta, syna Adama, zaś „córkami ludzkimi” kobiety z linii Kaina. Ponieważ Kainitki były złe, potomstwo jakie pochodziło z ich związków z Setytami także było złe i zdegenerowane, tak iż w końcu Bóg był zmuszony zniszczyć rodzaj ludzki zsyłając nań potop

Przyglądając się hipotezom pierwszej i trzeciej, gdzie za wszelką cenę usiłuje się obalić interpretację o niebiańskim rodowodzie „synów Bożych” ma się wrażenie, że owe wyjaśnienia „naturalne” są jednak mocno naciągane i raczej mało logiczne.


Próba wyjaśnienia

Opinia, że rozdział 6 Księgi Rodzaju mówi nie o aniołach „Synach Bożych – B’nai Ha Elohim” biorących sobie za żony ziemskie kobiety, lecz o sprawiedliwych (którzy dzięki temu właśnie, iż byli sprawiedliwi zasłużyli sobie na miano „Synów Bożych”) mężczyznach z linii Seta, syna Adama, którzy poślubiali kobiety z linii niesprawiedliwego Kaina jest absurdalna. Owo wyjaśnienie jest znane dopiero od II wieku n.e., kiedy to Julius Africanus, będąc zakłopotany pomysłem, iż aniołowie mogą być płciowi i podobnie jak ludzie odczuwać potrzeby seksualne, próbując w jakiś możliwy dla przyjęcia dla siebie sposób wyjaśnić to zagadkowe miejsce Księgi Rodzaju, zamiast na aniołów – dla niego „duchów czystych – wskazał na Setytów. Niestety, jest bardzo wiele słabych punktów w jego tłumaczeniu, aby można je bezkrytycznie przyjąć. W Starym Testamencie określenie B’nai Ha Elohim odnosi się przede wszystkim do aniołów. Podam teraz dwa tego przykłady, obydwa zaczerpnięte z Księgi Joba:


Zdarzyło się pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stanąć przed Panem, że i szatan też poszedł z nimi.

Joba 1,6 (BT) oraz Pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stawić się przed Panem, poszedł i szatan z nimi, by stanąć przed Panem. Joba 2,1 (BT). Również w szóstym rozdziale Księgi Rodzaju mowa jest o „Synach Bożych – B’nai Ha Elohim”, którzy niejako są przeciwstawieni „córkom ludzkim”:

"A w owych czasach byli na ziemi giganci; a także później, gdy synowie Boga zbliżali się do córek człowieczych, te im rodziły. Byli to więc owi mocarze, mający sławę w owych dawnych czasach."
Rdz 6:4 (BT)

Co się tyczy potomstwa Adama, to zarówno Kainici, jak i Setyci nie byli nikim innym jak „synami Adama – benoth Adam”. I nie może być inaczej, skoro i jedni i drudzy wywodzą się od tego samego przodka. Co ważne: mimo grzechu Kaina, Pan Bóg nie miał zamiaru go unicestwić i nie dopuścić do tego, iżby miał potomstwo:

...Pan (...) powiedział: (...) Ktokolwiek by zabił Kaina, siedmiokrotną pomstę poniesie! Dał też Pan znamię Kainowi, aby go nie zabił, ktokolwiek go spotka. Po czym Kain odszedł od Pana i zamieszkał w kraju Nod, na wschód od Edenu. Kain zbliżył się do swej żony, a ona poczęła i urodziła Henocha. Gdy Kain zbudował miasto, nazwał je imieniem swego syna: Henoch. Henoch był ojcem Irada, Irad ojcem Mechujaela, a Mechujael ojcem Metuszaela, Metuszael zaś Lameka. Rdz 4:15-19 (BT)

Jak o dzieciach Adama nie można mówić inaczej jak benoth Adam, tak o samym Adamie nie można mówić inaczej, jak „syn Boży”, a to z tej przyczyny, że nie urodził się w sposób naturalny dla całej reszty ludzkiego gatunku, to znaczy przez związek kobiety z mężczyzną, ale powstał dzięki aktowi stwórczemu Boga. I nie ważne czy Adam byłby grzeszny, czy sprawiedliwy – zawsze przysługiwał mu tytuł „syna Bożego”.


Przyglądajmy się dalej sensowności wyjaśnienia, iż były to małżeństwa między sprawiedliwymi Setytami i niesprawiedliwymi Kainitami. Otóż w Biblii nie ma ani jednego słowa, które zakazywałoby małżeństw między grzesznikami a świętymi! Taki zakaz nie obowiązywał ani przed potopem, ani też po nim. Kain został napiętnowany, owszem, odszedł „na wschód od Edenu”, niemniej był przez Boga chroniony, czego dowiodłem wyżej, ale Bóg ani słowem nie wspomniał, że zabrania łączenia się Kainitów z Setytami!

Uwypuklenie przez zwolenników hipotezy łączenia się Setytów z Kainitami, a dokładniej Kainitkami, jakichś wyjątkowych różnic między nimi nie ma uzasadnienia w szerszym kontekście biblijnym. Poza tym jest również nielogiczne. Przeanalizujmy bowiem ten problem zakładając, iż „synowie Boży” to Setyci, zaś „córki ludzkie” to Kainitki. Z takiego założenia wynika ni mniej, ni więcej tylko to, że wyłącznie „synowie Seta” wchodzili w związki mieszane, córki nigdy. I odwrotnie – ze strony Kainitów tylko kobiety łączyły się z Setytami, mężczyźni nigdy. Ciekawe dlaczego?

Inne dziwne założenie to to, iż tylko mężczyźni z linii Seta byli sprawiedliwi i tylko kobiety Kainitki były grzeszne. Twierdzenia, że wszyscy Setyci byli sprawiedliwi nie da się obronić, wiemy bowiem z Księgi Rodzaju, że gdy nastał czas wygubienia ludzkości w wodach potopu nie znalazł się nikt sprawiedliwy poza Noem i jego najbliższą rodziną. Gdzież zatem zapodzieli się ci wszyscy dobrzy Setyci? Czyżby każdy bez wyjątku „sprawiedliwy Setyta” brał za żonę grzeszną Kainitkę i przez nią upadał moralnie? On i jego dzieci?

I spojrzał Bóg na ziemię, a oto była skażona, gdyż wszelkie ciało skaziło drogę swoją na ziemi. Rdz. 6:12 (BW)

„Wszelkie ciało”? A co się stało ze sprawiedliwymi Setytkami, które przecież nie łączyły się z bezbożnymi Kainitami? Prawda jest taka, że obydwie linie – z niewielkim wyjątkiem rodziny Noego – były tak samo bezbożne i tak samo skażone.

Ale idźmy dalej w naszych rozważaniach:

W Starym Testamencie, określenie „synowie Boży (bene Elohim, Bnai Ha Elohim) nigdy nie jest używane odnośnie ludzi, lecz istot nadprzyrodzonych stojących wyżej od człowieka, a niżej od Boga. Do tej kategorii pasuje tylko jeden rodzaj – aniołowie. I to zarówno ci dobrzy, jak i ci źli, upadli. Określenie „synowie Boży”, na określenie aniołów użyte jest cztery razy:

Najbardziej przemawiającym do wyobraźni jest opis wtrącenia przez króla Nebukadneccara trzech młodzieńców izraelskich do pieca ognistego, gdy król przyglądając się egzekucji zajrzał do owego pieca i:

Odezwawszy się powiedział do swoich wysokich urzędników królewskich: „Czyż nie trzech krzepkich mężów wrzuciliśmy do związanych w środek ognia?” Odpowiadając, rzekli królowi” „Tak, królu”. On zaś odrzekł mówiąc: „Oto ja widzę czterech krzepkich mężów, którzy przechadzają się swobodnie pośród ognia, nie doznając szkody, a czwarty wyglądem przypomina syna bogów”. Dan. 3, 24 – 25 (NŚ)

Zdumiawszy się niebywałym cudem, kazał skazańców uwolnić i rzekł:

Błogosławiony niech będzie Bóg Szadracha, Mechacha i Abed-Nega, posłał bowiem swego anioła i wyratował swoich sług, którzy mu zaufali” Dan. 3, 28 (NŚ)

Kolejny przykład to ten, gdy Bóg pyta Joba: „Gdzieżeś był, gdy zakładałem ziemię? (...) kto położył jej kamień narożny, gdy wespół radośnie wołały gwiazdy poranne i zaczęli z uznaniem wykrzykiwać wszyscy synowie Boży” Joba 38:1-7 (NŚ)

Użyte tu określenie ben Elohim – „synowie Boży” musi się odnosić do aniołów, a nie do ludzi, bowiem tylko aniołowie, a nie ludzie byli obecni przy stwarzaniu ziemi. W Starym Testamencie jeszcze dwa razy jest mowa o „synach Bożych” – ben Elohim, określając w ten sposób aniołów:

Zdarzyło się pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stanąć przed Panem, że i szatan też poszedł z nimi. Joba 1:6 (BT)

oraz

Pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stawić się przed Panem, poszedł i szatan z nimi, by stanąć przed Panem. Joba 2:1 (BT)

Jeżeli wraz synami Bożymi przed Bogiem stanął i Szatan, który jak skąd inąd wiadomo jest upadłym aniołem, to owi synowie Boży także musieli być aniołami.

Reasumując: Jeżeli poza rozdziałem szóstym Księgi Rodzaju Stary Testament określenia „synowie Boży” używa tylko względem aniołów, co jest absolutnie pewne i niezaprzeczalne, to dlaczego niby tylko w szóstym rozdziale Genesis miałby czynić odstępstwo od tego i nazywać tak nie aniołów, lecz Setytów? Przeciwnicy uznania za aniołów „synów Bożych” z szóstego rozdziału Księgi Rodzaju, jako koronny argument wyciągają to, iż Nowy Testament dziećmi, albo synami Bożymi nazywa ludzi! W rodowodzie Jezusa Chrystusa wymieniony jest oczywiście jego przodek Adam, i jest napisane, że Jezus był potomkiem Enosa, syna Seta, syna Adama, syna Bożego. Łk 3:38 (BT)

Przyszło [Słowo] do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego Jn 1:11-12 (BT)

Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Rz 8:14 (BT)

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. 1 Jn 3:1 (BT)

A zatem? Zatem istotnie, Nowy Testament nazywa ludzi dziećmi Bożymi, nazywa w taki sposób jednak tylko sprawiedliwych, tych którzy uwierzyli w Jezusa! Zatem istnieje znacząca różnica pomiędzy synostwem aniołów, synostwem Adama i synostwem sprawiedliwych, którzy przyjęli ewangelię. Ci ostatni, używając języka teologów są „synami z łaski”.


Widać tu wyraźny podział na dwie grupy: aniołowie i Adam mają synostwo, o ile się tak można wyrazić, naturalne, bowiem konkretnym aktem stwórczym zostali przez Boga bezpośrednio powołani do istnienia. Sprawiedliwi ludzie zaś zostali spłodzeni i zrodzeni przez innych ludzi, zatem synostwem Bożym zostali obdarowani i mają je z łaski. Nowy Testament odwraca też relacje między Bogiem a aniołami i ludźmi. Jeśli Stary Testament nazywa aniołów synami Bożymi, ludzi zaś sługami, to Nowy zwie aniołów sługami, ludzi zaś dziećmi Boga.

Grzech aniołów

Na czym zatem polegał grzech aniołów, którego skutkiem było zniszczenie Ziemi przez potop, oraz ukaranie tychże aniołów karą ciemnicy? Otóż polegał on na złamaniu zakazu współżycia seksualnego i płodzenia potomstwa z przedstawicielkami obcego aniołom gatunku! Względem prawa Bożego grzech ów był bardzo ciężki. Biblia nie akcentuje tego, że w ogóle współżyli seksualnie, lecz że opuścili właściwe im miejsce zamieszkania, czyli niebo i przeniósłszy się na Ziemię, czynili to z ziemiankami:



Aniołów zaś, którzy nie zachowali swego pierwotnego stanowiska, lecz opuścili swe właściwe miejsce mieszkania, zatrzymał wiekuistymi więzami w gęstej ciemności na sąd wielkiego dnia. Tak też Sodoma i Gomora oraz miasta wokół nich, gdy już w ten sam sposób jak tamci bez umiaru pogrążyły się w rozpuście i poszły za ciałem ku pożyciu sprzecznemu z naturą, stanowią dany nam ostrzegawczy przykład przez to, że ponoszą sądową karę ognia wiecznego. Jud 1:6-7 (NŚ)

Zwróćmy uwagę co mówi Apostoł Juda: aniołowie opuścili właściwe im miejsce zamieszkania i oddali się rozpuście – tak samo jak Sodoma i Gomora – „idąc za ciałem ku pożyciu sprzecznemu z naturą”. Co to znaczy? Ano chyba to, iż Sodomici oddawali się homoseksualizmowi, sprzecznemu z naturą, zaś aniołowie współżyli z „córkami ludzkimi” co dla nich było sprzeczne z naturą!

O grzechu aniołów mówi nie tylko list Ap. Judy, lecz także i list Ap. Piotra:

...Bóg aniołom, którzy zgrzeszyli, nie odpuścił, ale wydał ich do ciemnych lochów Tartaru, aby byli zachowani na sąd.. 2 Ptr 2:4 (BT)

A zatem? Zatem Nowy Testament nie tylko nie zaprzecza temu, iż to aniołowie grzeszyli współżyciem seksualnym z kobietami ziemskimi, lecz to jasno i niezbicie potwierdza!


A czyż nie to może (choć nie musi) mieć na myśli Apostoł Paweł, gdy nakazuję, by kobiety nakrywały głowy?

Dlatego kobieta powinna mieć na głowie oznakę uległości (nakrycie – A.S.) ze względu na aniołów.
1 Kor. 11:10 (BW)

Według bardzo starej tradycji rabinicznej to właśnie piękne kobiece włosy były wielką pokusą i szczególnie podniecały aniołów.Porzucenie nieba i wybranie Ziemi na zamieszkanie, wzięcie sobie za żony ziemianek, to był ze strony aniołów przejaw buntu i apostazji! Porzucając Niebo, porzucili właściwe im miejsce zamieszkania, a współżyjąc z „córkami ludzkimi” i płodząc z nimi potomstwo popełnili trudne do wyobrażenia przestępstwo krzyżowania się obcych sobie gatunków! I mimo, iż Ziemia nie jest domem dla aniołów porzucili właściwe sobie, ich prywatne, osobiste, unikalne miejsce zamieszkania, czyli Niebo, odrzucili zwierzchnictwo i władzę, i prawo, podążając własną drogą. Aniołowie popełnili szczególnie odrażający grzech: przekroczyli granicę ich własnej natury, by najechać królestwo istot innej natury. Odejście od tego co dla aniołów było właściwe i zgodne z ich naturą, a zaspokojenie pożądania wbrew prawu naturalnemu, a może lepiej powiedzieć – biologicznemu, doprowadziło do największego grzechu jaki kiedykolwiek zaistniał w obrębie Ziemi i skażenia całego rodzaju ludzkiego.

Ale idźmy dalej w naszych rozważaniach:

W Starym Testamencie, określenie „synowie Boży (bene Elohim, Bnai Ha Elohim) nigdy nie jest używane odnośnie ludzi, lecz istot nadprzyrodzonych stojących wyżej od człowieka, a niżej od Boga. Do tej kategorii pasuje tylko jeden rodzaj – aniołowie. I to zarówno ci dobrzy, jak i ci źli, upadli. Określenie „synowie Boży”, na określenie aniołów użyte jest cztery razy:


Najbardziej przemawiającym do wyobraźni jest opis wtrącenia przez króla Nebukadneccara trzech młodzieńców izraelskich do pieca ognistego, gdy król przyglądając się egzekucji zajrzał do owego pieca i:

Odezwawszy się powiedział do swoich wysokich urzędników królewskich: „Czyż nie trzech krzepkich mężów wrzuciliśmy do związanych w środek ognia?” Odpowiadając, rzekli królowi” „Tak, królu”. On zaś odrzekł mówiąc: „Oto ja widzę czterech krzepkich mężów, którzy przechadzają się swobodnie pośród ognia, nie doznając szkody, a czwarty wyglądem przypomina syna bogów”. Dan. 3, 24 – 25 (NŚ)

Zdumiawszy się niebywałym cudem, kazał skazańców uwolnić i rzekł:

Błogosławiony niech będzie Bóg Szadracha, Mechacha i Abed-Nega, posłał bowiem swego anioła i wyratował swoich sług, którzy mu zaufali” Dan. 3, 28 (NŚ)

Kolejny przykład to ten, gdy Bóg pyta Joba: „Gdzieżeś był, gdy zakładałem ziemię? (...) kto położył jej kamień narożny, gdy wespół radośnie wołały gwiazdy poranne i zaczęli z uznaniem wykrzykiwać wszyscy synowie Boży” Joba 38:1-7 (NŚ)

Użyte tu określenie ben Elohim – „synowie Boży” musi się odnosić do aniołów, a nie do ludzi, bowiem tylko aniołowie, a nie ludzie byli obecni przy stwarzaniu ziemi. W Starym Testamencie jeszcze dwa razy jest mowa o „synach Bożych” – ben Elohim, określając w ten sposób aniołów:

Zdarzyło się pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stanąć przed Panem, że i szatan też poszedł z nimi. Joba 1:6 (BT)
oraz
Pewnego dnia, gdy synowie Boży udawali się, by stawić się przed Panem, poszedł i szatan z nimi, by stanąć przed Panem. Joba 2:1 (BT)

Jeżeli wraz synami Bożymi przed Bogiem stanął i Szatan, który jak skąd inąd wiadomo jest upadłym aniołem, to owi synowie Boży także musieli być aniołami.

Reasumując: Jeżeli poza rozdziałem szóstym Księgi Rodzaju Stary Testament określenia „synowie Boży” używa tylko względem aniołów, co jest absolutnie pewne i niezaprzeczalne, to dlaczego niby tylko w szóstym rozdziale Genesis miałby czynić odstępstwo od tego i nazywać tak nie aniołów, lecz Setytów?

Przeciwnicy uznania za aniołów „synów Bożych” z szóstego rozdziału Księgi Rodzaju, jako koronny argument wyciągają to, iż Nowy Testament dziećmi, albo synami Bożymi nazywa ludzi! W rodowodzie Jezusa Chrystusa wymieniony jest oczywiście jego przodek Adam, i jest napisane, że Jezus był potomkiem

Enosa, syna Seta, syna Adama, syna Bożego. Łk 3:38 (BT)

Przyszło [Słowo] do swojej własności, a swoi Go nie przyjęli. Wszystkim tym jednak, którzy Je przyjęli, dało moc, aby się stali dziećmi Bożymi, tym, którzy wierzą w imię Jego Jn 1:11-12 (BT)

Albowiem wszyscy ci, których prowadzi Duch Boży, są synami Bożymi. Rz 8:14 (BT)

Popatrzcie, jaką miłością obdarzył nas Ojciec: zostaliśmy nazwani dziećmi Bożymi: i rzeczywiście nimi jesteśmy. Świat zaś dlatego nas nie zna, że nie poznał Jego. 1 Jn 3:1 (BT)

A zatem? Zatem istotnie, Nowy Testament nazywa ludzi dziećmi Bożymi, nazywa w taki sposób jednak tylko sprawiedliwych, tych którzy uwierzyli w Jezusa! Zatem istnieje znacząca różnica pomiędzy synostwem aniołów, synostwem Adama i synostwem sprawiedliwych, którzy przyjęli ewangelię. Ci ostatni, używając języka teologów są „synami z łaski”.

Widać tu wyraźny podział na dwie grupy: aniołowie i Adam mają synostwo, o ile się tak można wyrazić, naturalne, bowiem konkretnym aktem stwórczym zostali przez Boga bezpośrednio powołani do istnienia. Sprawiedliwi ludzie zaś zostali spłodzeni i zrodzeni przez innych ludzi, zatem synostwem Bożym zostali obdarowani i mają je z łaski. Nowy Testament odwraca też relacje między Bogiem a aniołami i ludźmi. Jeśli Stary Testament nazywa aniołów synami Bożymi, ludzi zaś sługami, to Nowy zwie aniołów sługami, ludzi zaś dziećmi Boga.


zródła:

http://www.kosciol.pl/article.php/20070529194416106

Andrzej Sarwa

Więcej w tym temacie znajdziecie państwo w filmie o 12 planetach Sitchina, bardzo polecam !

Prawda o 12 planetach Sitchina – doktor Michael Heiser kontra Zecharia




Teoria ewolucji to wielke zwiedzenie ludzkosci - dr Thomas Kindel


Bardzo polecam film pt.: Prawdziwa tajemnicza historia ludzkosci - Ewolucja Urojona HD



PANDEMONIUM'S ENGINE (ważne video w temacie - język angielski)



Wszyskich zainteresowanych tematem Biblijnych gigantów odsyłam do tej audycji, gdzie jest wytłumaczone jak i dlaczego się oni pojawili na Ziemi. Polecam ! (język angielski)
The Giants Are Here 2014 [FULL] Genesis 6 Steve Quayle 


Published on Jul 31, 2013 

RETURN TO THE DAYS OF NOAH 


Tu kilka ciekawostek na temat "naszych" genów;


Wśród naszych antropologów przeważa przekonanie, że Polacy są jedną z najbardziej jednorodnych populacji w Europie, zarówno pod względem genetycznym, jak i etnicznym - szczególnie po II wojnie światowej. Opinię tę wzmacniają stosunkowo świeże badania genetyczne (z 2002 r.), które dosyć precyzyjnie uwydatniają cechy charakterystyczne i różne domieszki składające się na \"polski element\". Ich autor, dr Rafał Płoski z Zakładu Medycyny Sądowej Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, uważa, że genetycznie jesteśmy bardziej pokrewni słowiańskiej Europie Wschodniej niż Zachodniej. Chodzi głównie o mieszkańców Niemiec i Szwecji.

To, że wszyscy mamy podobny koktajl genów, wynika z badania próbek pobranych w różnych rejonach Polski. Zostaliśmy dość równomiernie wymieszani z innymi nacjami: mieszają się w nas zarówno geny litewskie, ruskie i węgierskie, jak i nordyckie, germańskie, ormiańskie i żydowskie. W badaniach genetycznych, które objęły próbki krwi ponad 1000 osób z Polski i ok. 1000 z Niemiec, nie uzyskaliśmy korelacji z wyglądem zewnętrznym. Chodziło o chromosom Y i jego podobieństwo do mieszkańców sąsiadujących z nami krain. Ogólna zasada jest taka, że im dalej geograficznie zamieszkuje dany człowiek, tym podobieństwa powinny być mniejsze, a im bliżej - większe. Natomiast w odniesieniu do bardzo bliskich geograficznie sąsiadów, jakimi są dla nas Niemcy, różnice genetyczne były bardzo wyraźne. Świadczy to o zdecydowanej wstrzemięźliwości w mieszaniu się Polaków i Niemców.

Tezę o jednorodności popiera też prof. Bogusław Pawłowski, antropolog z Wrocławia, który jest zdania, iż badania genetyczne wykonywane na próbkach krwi potwierdziły, że zróżnicowanie genetyczne Polaków jest o wiele mniejsze niż naszych zachodnich sąsiadów. Zgadzamy się na to, że w 38-milionowym społeczeństwie 1,2 mln ludności o innym pochodzeniu nie powinno zmieniać poglądu o czystości etnicznej Polaków. Ale przecież Polska nie powstała wczoraj ani np. w 1918 r. Polacy mają już ponad 1000 lat państwowości, a w tym czasie i wcześniej było wiele okazji, by się przemieszać (dobrowolnie lub siłą) z innymi nacjami - wojny, migracje, osadnictwo, zmiany granic.


Kto się z kim mieszał?


Dla Polaków i w ogóle dla mieszkańców Europy Środkowej antropolodzy utworzyli zatem specjalny typ, rasę subnordyczną, która jest mieszanką dwóch innych charakterystycznych typów (lub ras) - nordycznego i laponoidalnego.


Dr Elżbieta Arasimowicz z Pracowni Antropologii w Centrum Zdrowia Dziecka podaje, że zgodnie z teorią prof. Jana Czekanowskiego, nazywanego ojcem polskiej antropologii, w dorzeczu Wisły i Odry ukształtowała się prabałtosłowiańska struktura antropologiczna należąca do formacji nordycznej typu kontynentalnego, a więc na tym terenie przeważał element nordyczny nad laponoidalnym i śródziemnomorskim. Mówiąc bardziej popularnie - element pochodzący z dawnych Niemiec i Skandynawii przeważał nad elementem mongolskim (Tatarzy) i pochodzącym z Południa (Żydzi). Przeważał, ale do jakiego stopnia? 


Dr hab. Barbara Kwiatkowska, antropolog z Wrocławia, przy okazji badań nad czaszką bł. Czesława podała proporcje: - Nasz patron to typ subnordyczny (w 40% nordyk, a w 20% typ laponoidalny). Miał niebieskie tęczówki oczu, blond włosy i jasną cerę.

Typ nordyczny + typ laponoidalny + trochę śródziemnomorskiego = typ subnordyczny.

Może w nas Polakach jest najwięcej pozostałości z Synów Bożych ?



Zaawansowane superkomputery z wymiaru czwartego królestwa - Michael Hoggard
https://www.youtube.com/watch?v=nQNyft7T26k



W filmie poniżej jest opisana sprawa Biblijnych Gigantów:

Biblijni Giganci - rozmawiaja Gary Stearman i L.A. Marzulli




Czy UFO jest wśród nas ? PL. HD – Are aliens among us ?






UFO czasów ostatecznych





Tajemnice zbawienia w starozytnosci Steve Quayle i Tom Horn

część 01


część 02





Rodzaju 3:15 "...Wprowadzam nieprzyjaźń między ciebie i niewiastę, pomiędzy potomstwo twoje a potomstwo jej: ono zmiażdży ci głowę, a ty zmiażdżysz mu piętę...


Konferencja ufologiczno biblijna - L. A. Marzulli 2014 - Dni Noego ponownie ?




"...Teorie dotyczące pochodzenia życia z konieczności zakładają wiedzę o cechach komórek żywych. Historyk biologii Harmke Kamminga zaobserwował, że „W samym sercu problemu pochodzenia życia

znajduje się fundamentalne pytanie: czego właściwie pochodzenie usiłujemy wyjaśnić?”. Albo jak wyraził to pionierski teoretyk ewolucji chemicznej, Aleksander Oparin: „Problem natury życia i problem jego powstania stały się nieodłączne”. Badacze pochodzenia życia chcą wyjaśnić powstanie pierwszej i przypuszczalnie najprostszej – lub przynajmniej minimalnie złożonej – komórki żywej. Biologowie molekularni stale mówią o DNA, RNA i białkach jako o nośnikach lub magazynach „informacji”. Wielu badaczy pochodzenia życia uważa obecnie, że powstanie informacji w makrocząsteczkach biologicznych stanowi centralne zagadnienie w ich badaniach. Jak stwierdził Bernd-Olaf Kuppers: „Problem pochodzenia życia jest wyraźnie zasadniczo równoważny problemowi powstania informacji biologicznej”. „Informacja biologiczna” niesie bogatszy sens słowa „informacja” niż klasyczna teoria matematyczna Shannona i Wienera. Po opublikowaniu przez Darwina O powstawaniu gatunków w 1859 roku wielu naukowców zaczęło zastanawiać się nad problemem, którego Darwin nie poruszył. Choć teoria Darwina ma wyjaśnić, jak życie mogło stopniowo nabierać coraz większej złożoności, począwszy

od „jednej lub kilku prostych form”, nie wyjaśnia, lub nie próbuje wyjaśnić, jak życie najpierw powstało. Mimo to, w latach 70-tych i 80-tych XIX wieku biologowie ewolucyjni, tacy jak Ernst Haeckel i

Thomas Huxley, zakładali, że opracowanie wyjaśnienia pochodzenia życia będzie dość łatwe. Myśleli tak w dużej mierze dlatego, że zakładali, iż życie jest – w swej istocie – prostą pod względem chemicznym

substancją zwaną „protoplazmą”, którą bez trudu można skonstruować poprzez łączenie i rekombinację prostych substancji chemicznych, takich jak dwutlenek węgla, tlen i azot. W ciągu następnych sześćdziesięciu lat biologowie i biochemicy stopniowo rewidowali swój pogląd na naturę życia. W latach 60-tych i 70-tych XIX wieku biologowie postrzegali komórkę, by użyć słów

Haeckela, raczej jako niezróżnicowaną i „jednorodną kulkę plazmy”. Jednak w latach 30-tych XX wieku większość biologów zaczęło postrzegać komórkę jako złożony system metaboliczny. 7 Teorie pochodzenia życia odzwierciedliły ową coraz większą świadomość złożoności komórki. Podczas gdy dziewiętnastowieczne teorie abiogenezy przewidywały, że życie powstaje niemal natychmiast w jedno- lub dwuetapowym procesie „autogenii” chemicznej, wczesne teorie dwudziestowieczne,

takie jak Oparina teoria ewolucyjnej abiogenezy, mówiły o trwającym wiele miliardów lat procesie transformacji od prostych substancji chemicznych do złożonego systemu metabolicznego. Nawet jednak w 20-tych i 30-tych latach XX wieku większość naukowców wciąż w dużym stopniu nie doceniała złożoności i specyficzności komórki oraz jej składników funkcjonalnych, co wkrótce wykaże dalszy rozwój biologii molekularnej...




...W połowie lat 50-tych biochemicy odkryli, że białka mają jeszcze inną zdumiewającą właściwość. Poza złożonością białka wykazują również specyficzność, zarówno jako jednowymiarowe szeregi, jak i

trójwymiarowe struktury. Podczas gdy białka zbudowane są z dość prostych pod względem chemicznym aminokwasowych „cegiełek budulcowych”, ich funkcjonowanie (jako enzymy, przetworniki sygnałów czy składniki strukturalne w komórce) zależy zasadniczo od złożonego, ale i specyficznego ułożenia cegiełek budulcowych. W szczególności, specyficzna sekwencja aminokwasów w łańcuchu oraz

wynikłe z niej interakcje chemiczne między aminokwasami w dużej mierze determinują specyficzną trójwymiarową strukturę, którą przyjmie łańcuch jako całość. Owe struktury lub kształty determinują z

kolei to, jaką funkcję, o ile jakąkolwiek, dany łańcuch polipeptydowy będzie pełnił w komórce. Trójwymiarowy kształt sprawia, że funkcjonalne białko pasuje do innych cząsteczek jak ręka do rękawiczki, umożliwiając mu katalizowanie specyficznych reakcji chemicznych lub budowanie specyficznych struktur w komórce. Z powodu trójwymiarowej specyficzności jednego białka nie można zazwyczaj zastąpić innym białkiem, podobnie jak jednego narzędzia nie można zastąpić innym narzędziem....





....Jeśli próby rozwiązania problemu informacji jedynie przenoszą go w inne miejsce i jeśli ani przypadek, ani konieczność fizyko-chemiczna, ani łączne ich działanie nie wyjaśniają ostatecznego pochodzenia wyspecyfikowanej informacji biologicznej, to co je wyjaśnia? Czy

znamy jakiś byt, który posiada władze sprawcze do stworzenia dużych ilości wyspecyfikowanej informacji? Znamy. Jak przyznał Henry Quastler, „tworzenie nowej informacji zwykle wiąże się z aktywnością czynników świadomych”. Doświadczenie potwierdza, że wyspecyfikowana złożoność lub informacja (określana dalej jako wyspecyfikowana złożoność) stale powstaje dzięki działaniu czynników inteligentnych. Użytkownik komputera, który szuka źródła informacji pojawiających się na ekranie,

nieuchronnie dociera do umysłu – umysłu twórcy oprogramowania. Podobnie, informacja zawarta w książce lub gazecie wywodzi się ostatecznie od pisarza – od umysłowej, nie zaś ściśle materialnej, przyczyny. Ponadto, nasza oparta na doświadczeniu wiedza o przepływie informacji potwierdza, że systemy o dużej ilości wyspecyfikowanej złożoności lub informacji (zwłaszcza kody i języki) nieuchronnie wywodzą się z inteligentnego źródła – czyli umysłu lub czynnika

osobowego. Co więcej, generalizacja ta dotyczy nie tylko semantycznie wyspecyfikowanej informacji, występującej w językach naturalnych, lecz także innych postaci informacji lub wyspecyfikowanej

złożoności, czy to występującej w kodach maszynowych, maszynach czy dziełach sztuki. Tak jak w przypadku liter w akapicie sensownego tekstu, części działającego silnika reprezentują wysoce nieprawdopodobną, choć funkcjonalną wyspecyfikowaną konfigurację. Podobnie, wysoce nieprawdopodobne kształty wyryte w skale w Mount Rushmore pasują do niezależnie danego wzorca: twarzy amerykańskich prezydentów, znanych z książek i obrazów. Oba układy charakteryzują

się więc dużą ilością tak zdefiniowanej wyspecyfikowanej złożoności lub informacji. Nieprzypadkowo one również powstały za pomocą inteligentnego projektu, nie zaś przypadku i/lub konieczności fizykochemicznej. Ta generalizacja – że inteligencja jest jedyną znaną przyczyną wyspecyfikowanej

złożoności lub informacji (przynajmniej począwszy od źródła niebiologicznego) – otrzymała poparcie z samych badań nad pochodzeniem życia. W ciągu ostatnich czterdziestu lat żaden zaproponowany

model naturalistyczny nie wyjaśniał powstania wyspecyfikowanej informacji genetycznej wymaganej do budowy żywej komórki. Umysł lub inteligencja, albo to, co filozofowie nazywają „świadomą przyczynowością”, jest więc obecnie jedyną znaną przyczyną, która potrafi generować duże ilości informacji, zaczynając od stanu nieożywionego. W rezultacie, obecność sekwencji bogatych w wyspecyfikowaną informację w nawet najprostszych układach ożywionych będzie implikowała inteligentny projekt. Ostatnio rozwinięto formalne, teoretyczne ujęcie rozumowania o projekcie, które wspiera ten wniosek. W Design Inference matematyk i probabilista William Dembski zauważa, że czynniki racjonalne często wnioskują lub wykrywają wcześniejszą aktywność innych

umysłów na podstawie charakteru pozostawionych przez nie skutków. Archeologowie zakładają na przykład, że czynniki racjonalne stworzyły inskrypcje na kamieniu z Rosetty; detektywi ubezpieczeniowi wykrywają pewne „wzorce oszustwa”, które sugerują zamierzoną manipulację okolicznościami, nie zaś „naturalne” katastrofy; kryptografowie odróżniają losowe sygnały od tych, które niosą wiadomości.

Praca Dembskiego pokazuje, że rozpoznawanie aktywności czynników inteligentnych stanowi powszechną i w pełni racjonalną metodę wnioskowania. Co ważniejsze, Dembski identyfikuje dwa kryteria, które zwykle umożliwiają obserwatorom ludzkim rozpoznawanie aktywności inteligentnej i rozróżnianie skutków takiej aktywności od skutków pozostawionych przez przyczyny wyłącznie materialne. Zauważa on, że stale przypisujemy systemy, sekwencje lub zdarzenia, które łączą w sobie

właściwości „wysokiej złożoności” (lub małego prawdopodobieństwa) i „specyfikacji” , przyczynom inteligentnym – projektowi – nie zaś przypadkowi czy prawom fizykochemicznym. Zauważa też, że zazwyczaj przypisujemy przypadkowi zdarzenia o małym lub średnim prawdopodobieństwie, które nie

wpasowują się w rozpoznawalne wzorce. Konieczności przypisujemy natomiast wysoce prawdopodobne zdarzenia, które ciągle zachodzą ponownie w regularny lub przypominający prawo sposób. Owe wzorce wnioskowania odzwierciedlają naszą wiedzę o sposobie działania świata. Skoro doświadczenie uczy, na przykład, że złożone i wyspecyfikowane zdarzenia lub układy powstają zawsze na

skutek przyczyn inteligentnych, to możemy wnioskować o inteligentnym projekcie na podstawie zdarzeń, które łączą w sobie właściwości złożoności i specyficzności. Praca Dembskiego proponuje procedurę

oceny porównawczej do odróżniania przyczyn naturalnych od inteligentnych, opartą na pozostawionych przez nie probabilistycznych cechach czy „podpisach”. Ów proces oceniania stanowi, w rezultacie,

naukową metodę wykrywania aktywności inteligencji w pozostawionych przez nią skutkach. Opracowaną przez Dembskiego metodę i kryteria wykrywania projektu ilustruje prosty przykład. Gdy przybysze docierają do Victoria Harbor w Kanadzie od strony morza, widzą zbocze wypełnione czerwonymi i żółtymi kwiatami. Gdy zbliżają się do zbocza, natychmiast poprawnie wnioskują o projekcie. Dlaczego? Obserwujący szybko rozpoznają złożony i wyspecyfikowany wzorzec, aranżację

kwiatów tworzącą zdanie „Welcome to Victoria”. Wnioskują oni o przeszłej aktywności jakiejś inteligentnej przyczyny – w tym przypadku, starannego planu ogrodników.Rachunek logiczny będący podstawą tego wnioskowania operuje w myśl uzasadnionej i dobrze ustalonej metody stosowanej w naukach historycznych i kryminalistyce. W naukach historycznych wiedza o obecnych mocach przyczynowych różnych bytów i procesów pozwala naukowcom wnioskować o możliwych przeszłych przyczynach. Kiedy wyczerpująca analiza różnych możliwych przyczyn wskaże tylko jedną

adekwatną przyczynę dla danego skutku, specjaliści w dziedzinie nauk historycznych i kryminalistyki mogą przeprowadzić ostateczne wnioskowanie o wydarzeniach z przeszłości.




W istocie, skoro doświadczenie potwierdza, że umysł lub inteligentny projekt jest koniecznym warunkiem (i konieczną przyczyną) informacji, to można wykryć (lub poddać retrodykcji) przeszłe działanie inteligencji na podstawie bogatego w informację skutku – nawet

jeśli nie można bezpośrednio zaobserwować samej przyczyny. Wzorzec z kwiatów tworzących zdanie „Welcome to Victoria” pozwala zatem przybyszom wnioskować o aktywności czynników inteligentnych,

nawet jeżeli nie widzieli, jak sadzono lub układano kwiaty. Podobnie, wyspecyfikowane i złożone ułożenie sekwencji nukleotydowych – informacja – w DNA implikuje przeszłe działanie inteligencji,

nawet jeśli taka aktywność umysłowa nie może być bezpośrednio zaobserwowana...



...Na przykład, zarówno trzęsienie ziemi, jak i bomba mogą być wyjaśnieniem zniszczenia budynku, lecz tylko bomba może być wyjaśnieniem obecności osmalenia i odłamków pocisku na gruzowisku. Trzęsienia ziemi nie tworzą odłamków pocisku ani osmalenia, a przynajmniej nie same. Bomba jest zatem najlepszym wyjaśnieniem tego wzorca zniszczenia w miejscu, gdzie stał budynek. Byty, warunki

lub procesy, które mają zdolność (lub władze sprawcze) do wytworzenia danego świadectwa, stanowią lepsze jego wyjaśnienia niż te, które tej zdolności nie mają. Wynika z tego, że proces ustalania najlepszego wyjaśnienia obejmuje często stworzenie listy możliwych hipotez, porównanie ich znanych (lub teoretycznie wiarygodnych) władz sprawczych przy uwzględnieniu odpowiednich danych, stopniową eliminację potencjalnych, lecz nieadekwatnych wyjaśnień i wreszcie – w najlepszym wypadku – wybór jednego adekwatnego przyczynowo wyjaśnienia...


...nie można powiedzieć, że nie wiemy, jak powstaje informacja. Wiemy z doświadczenia, że świadome czynniki inteligentne mogą stworzyć sekwencje i systemy informacyjne. Zacytuję ponownie słowa Quastlera: „tworzenie nowej informacji zwykle wiąże się ze świadomą aktywnością”. Ponadto, doświadczenie uczy, że kiedykolwiek duże ilości wyspecyfikowanej złożoności lub informacji są obecne w danym artefakcie czy bycie, którego historia przyczynowa jest znana, rolę przyczynową w jego powstaniu zawsze miała inteligencja stwórcza – inteligentny projekt. Gdy znajdujemy taką informację

w cząsteczkach biologicznych, które są konieczne do życia, możemy więc wnioskować – opierając się na naszej wiedzy o ustalonych związkach przyczynowo-skutkowych – że jakaś przyczyna inteligentna

wytworzyła w przeszłości wyspecyfikowaną złożoność lub informację konieczną do powstania życia..."










...Czy w naturze jest jakiś zamysł? Jest to ten typ pytań, na które nauka nie jest zdolna odpowiedzieć, rodzaj pytań, jakie stawiał Leibniz: „Dlaczego raczej istnieje coś, niż nie ma niczego?” Dlaczego w naturze istnieją prawa, zamiast ich braku i całkowitego chaosu? A w zajmującym nas tutaj przypadku: dlaczego prawo złożoności? Są to zainteresowania filozofii, żeby nie powiedzieć — religii. Hubert Reeves napisał niedawno temu, że osobiście byłby skłonny przyjąć istnienie takiego zamysłu... 

„W sensie alegorycznym, z wieloma cudzysłowami, można powiedzieć: gdyby «natura», Wszechświat czy rzeczywistość miała «zamysł» wyprodukowania istot obdarzonych świadomością, to «postąpiłaby» tak, jak właśnie się to stało”. Ale to nie jest odpowiedź „naukowa”. 

Tak samo na próżno pytalibyśmy naukowca ewolucjoniste o to, co było przed Big Bangem. Big Bang stanowi ni mniej ni więcej tylko jego horyzont w czasie i przestrzeni: poza nim pojęcia czasu i przestrzeni są już dla niego pozbawione sensu. Teoria Big Bangu jest początkiem naszej historii świata — takiej, jaką nauka ewolucjonistyczna potrafi odtworzyć. Wierzący natomiast myśli, że rzeczywisty początek historii znajduje się w sercu Boga, który nas stwarza. Ale tak mówiąc, od razu ustawiamy się poza czasem i przestrzenią, a tym samym również poza nauką.

Kiedy jednak zaczynamy rozumieć tę przygodę, kiedy odczytujemy jej etapy i odkrywamy nić Ariadny, jakiś kierunek, wtedy możemy dostrzec w niej jakiś sens i opatrznościową wolę. I to dodaje nam otuchy i pewności. Wtedy nasz świat nie znajduje się już w szponach ślepych sił, nie jest chaosem ani ofiarą brutalnego determinizmu. Wiara (o której powiedziano, że może coś „dodać” do naszych informacji naukowych) pozwala odkryć jakiś plan; Objawienie się Izraelowi mówi coś więcej: że mianowicie działa tu Stwórca, sprawca rzeczy widzialnych i niewidzialnych, oraz że ten Stwórca jest Ojcem. Jeżeli istota ludzka jest iglicą na szczycie złożoności Ziemskiej biologi humanoidalnej , trwającego od około 6 tysięcy lat ( czyli 15 miliardów lat ewolucjonistycznych, nowego pojęcia czasu względnego), znaczy to, że mężczyzna i kobieta stanowią jedyny rzeczywisty zamysł stwórczego czynu. W tym jest przynajmniej jakiś sens. Który absolutnie nie rodzi niepokoju. Wręcz przeciwnie, daje poczucie bezpieczeństwa....




Jeżeli spojrzymy na ortodoksyjną fizykę - pisze Rupert Sheldrake - to stwierdzimy, że fizycy w żaden sposób nie czują się skrępowani, jeśli chodzi o wprowadzanie tylu pól, ile uznają za konieczne. Każdej cząstce subatomowej odpowiada pewne pole: elektronowo-pozytonowe, protonowo-antyprotonowe itd.

Myślę, że u podstaw współczesnej nauki występuje silny element pitagorejski. Ludzie uważają, że liczby są w jakimś sensie fundamentalne. Myślę, że znaczenie liczb jest przeceniane. Pragnienie zredukowania przyrody do kilku racjonalnych zasad, równań bądź formuł jest dla pewnego typu umysłowości bardzo pociągające, ale matematyzacja w biologii okazała się zadziwiająco nieskuteczna.

W książce Umysł i przyroda Gregory Bateson stara się przekonać swoich materialistycznych kolegów, że nauka, posługując się kartezjańskim dualizmem "materii" i "umysłu", pozbawia się w istocie możności opisu wszelkich zjawisk jakościowych. Nie poznamy świata posługując się liczbami i behawioryzmem, nie jesteśmy nawet w stanie porządnie zrozumieć pytań, jakie przed nami stawia. To idee są jedyną rzeczywistością, jaką możemy poznać. Bateson podkreśla przy tym, że mechaniczne wzory dedukcji z góry sprawiają, że nieprzenikalna dla nich jest cała ogromna klasa zjawisk nieregularnych.


Należy sobie uświadomić, że wkraczamy tu na teren najstarszego teorematu filozofii: jak to się dzieje, że w świecie odkrywamy jakiś porządek? Odpowiedź materialistów jest najprostsza: zrobił się sam. Rzecz w tym, że zarówno teoria, jak praktyka pouczają nas, że z chaosu tworzy się tylko chaos, który, wg II prawa termodynamiki, ustala się w końcu na poziomie zastygłej równowagi, jaką jest śmierć cieplna kosmosu. Odpowiedź materialistów byłaby do przyjęcia tylko pod jednym warunkiem - że całość świata prezentowałaby się nam jako struktura konieczna i oczywista. Ale jak wytłumaczyć nieprawdopodobny nadmiar możliwości, jaki napotykamy na każdym poziomie organizowania się materii?

Jednakże w ciągu ostatniej dekady uczeni zmuszeni byli przyznać, że kosmos jest skonstruowany w sposób, który ujawnia coś, co zostało wyklęte przez pozytywistów: celowość. Związki organiczne powstają na bazie węgla, który z kolei powstaje - w dwustopniowym procesie - z jąder helu: najpierw dwa z nich łączą się, dając w rezultacie jądro berylu, a potem dołącza do nich jeszcze jedno (nazywane w fizyce cząstką alfa) i dopiero wtedy powstaje jądro węgla. Jak widać, jest to dość wyszukany sposób, jeśli przyjąć, że zachodzi za sprawą ślepej materii i z rachunku prawdopodobieństwa wynika, że zachodzić winien niezwykle rzadko i - co za tym idzie - powoli. Tymczasem okazało się, że w drugiej fazie występuje rzadka własność zwana rezonansem, która ogromnie ją przyśpiesza. Jest on możliwy tylko dlatego, że występuje odrobinę wyżej od całkowitej energii początkowej wnętrza gwiazdy, która by go inaczej wchłonęła.

Jeszcze bardziej niesamowite jest tworzenie się tlenu. Powstaje on - znów za pomocą rezonansu - z dodania do jądra węgla kolejnej cząstki alfa. I znowu, jest to możliwe tylko dzięki temu, że jego poziom leży powyżej całkowitej energii cząstki, jądra węgla i otoczenia, co chroni atomy węgla przed zniszczeniem.

Parametry tych opatrznościowych dla życia rezonansów wynikają ze stałych fizycznych. Roger Penrose tak to opisał w swojej znanej książce Nowy umysł cesarza (1989):

Chodzi o to, że między różnymi stałymi fizycznymi, takimi jak stała grawitacyjna, masa protonu, wiek wszechświata itd., istnieją zdumiewające związki numeryczne. Najdziwniejsze jest to, że niektóre z tych związków zachodzą tylko w obecnej epoce historii Ziemi, a więc okazuje się, że dziwnym zbiegiem okoliczności żyjemy w wyjątkowym okresie historycznym (mierzonym w milionach lat). Brandon Carter i Robert Dicke zwrócili uwagę, że okres ten pokrywa się z długością życia tak zwanych gwiazd ciągu głównego, czyli takich jak Słońce.

George Greenstein wyliczył zaś te zadziwiające "przypadki", które musiały zaistnieć, by na Ziemi mogło powstać życie: 1. Ładunki elektronu i protonu muszą mieć taką samą wartość, lecz przeciwne znaki. 2. Neutron musi być o ułamek procenta cięższy od protonu.

3. Aby mogła zachodzić fotosynteza, musi istnieć odpowiedni związek między temperaturą Słońca i absorpcyjnymi właściwościami chlorofilu. 4. Gdyby oddziaływania silne były nieco słabsze, Słońce nie mogłoby produkować energii w reakcjach jądrowych, a gdyby były nieco silniejsze, paliwo potrzebne do jej wytworzenia "spalałoby" się zbyt gwałtownie. 5. W reakcjach między nukleonami zachodzących w jądrach czerwonych olbrzymów występują dwa niewytłumaczone jak dotąd rezonanse, bez których nie powstałyby pierwiastki cięższe od helu. Sam Greenstein, zaprzysięgły ateista, poczuł się przytłoczony tą listą: Im więcej o tym czytałem, tym bardziej się upewniałem, że takie "zbiegi okoliczności" chyba nie mogły być dziełem przypadku. (...) Dosłownie znosiłem katusze. (...) Czyżbyśmy niechcący znaleźli nagle dowód istnienia Najwyższego Bytu?


Zasada Antropiczna


Na podstawie pewnych ustaleń powstała tzw. Zasada Antropiczna, która mówi, ni mniej ni więcej, tylko to, że struktura i prawa kosmosu zostały z góry dostosowane do wytworzenia rozumnego życia.


Na każdym etapie - pisze fizyk i kosmolog John Barrow - ewolucja życia i umysłu mogła wkroczyć w ślepą uliczkę. We wrogim i złożonym otoczeniu ewolucja biologiczna może się załamać z tak wielu różnych powodów, że czystą arogancją byłoby twierdzenie, że wszystko jest możliwe przy dużej ilości węgla i w długim okresie czasu.


Co więcej, założenie, że życie musiało powstać z jakiejś odpowiedniej chemicznej mieszaniny, wyrasta dokładnie z tego samego teleologicznego myślenia, które biolodzy jakże słusznie odrzucają. Nie ma jakiejś racji, która by sprawiała, że ewolucja życia była konieczna. (...) Wiarygodne jest jedynie twierdzenie negatywne: gdyby wartości stałych przyrody różniły się nawet o jeden procent od wartości obserwowanych, to we wszechświecie nie istniałoby wystarczająco dużo podstawowych cegiełek życia. Co więcej - zmiany wartości stałych przyrody odbiłyby się negatywnie na stabilności pierwiastków. Nie tylko spowodowałyby zmniejszenie ich liczby, ale sprawiłyby, że pożądane pierwiastki w ogóle by nie istniały.


Te zdumiewające koincydencje nazwano Zasadą Antropiczną. Jej rodowód wywodzi się bezpośrednio z zasady nieoznaczoności, która zakłada, że cząstka elementarna wchodzi w posiadanie własności dopiero wtedy, gdy jakiś umysł (wyposażony w przyrządy) obserwuje ją. Jeśli zasadę tę ekstrapolować na całą materię, to należy uznać, że wszechświat musiał stworzyć człowieka, żeby mieć jakieś własności. Każdy, kto pobieżnie choćby uczył się filozofii, pamięta, że był to fundament solipsyzmu Berkeleya, który dowodził, że nigdy nie zdołamy sami z siebie odróżnić jawy od snu, jeśli nie przyjmiemy istnienia miernika absolutnego, jakim jest Bóg. Zasada Antropiczna to po prostu wprowadzenie człowieka na miejsce Boga.



Steven Weinberg zauważył coś niezwykle ważnego - otóż ów "antropiczny" pierwiastek można (w pewnym stopniu) odnaleźć w mechanice kwantowej, która wyznacza dziś 99 proc. projektów badawczych. Stwierdził on: Według pozytywistów nauka powinna zajmować się wyłącznie tym, co może być zaobserwowane. Dobrym przykładem niebezpieczeństwa kryjącego się w nadmiernie poważnym traktowaniu pozytywizmu jest konkluzja, do jakiej doszedł John Wheeler. Przykłada on szczególną wagę do faktu, że zgodnie ze standardową kopenhaską interpretacją mechaniki kwantowej nie można stwierdzić, że pewien układ fizyczny ma określone wartości wielkości takich jak energia i pęd, jeśli wielkości te nie zostały zmierzone przez obserwatora. Według niego, jakieś życie inteligentne jest konieczne, aby mechanika kwantowa miała sens. Ostatnio Wheeler poszedł dalej i wysunął twierdzenie, że życie inteligentne nie tylko musi istnieć, ale musi przenikać każdą część wszechświata, tak aby wszystkie źródła informacji o jego stanie zostały wykorzystane w odpowiednich obserwacjach.


Kropkę nad i postawił fizyk Freeman Dyson: Gdy spoglądamy na wszechświat - napisał - i spostrzegamy w fizyce i astronomii wiele przypadków, które w sumie okazały się dla nas korzystne, wydaje się, że wszechświat musiał w pewnym sensie wiedzieć, że nadchodzimy.


Ale w jakiż to sposób wszechświat może cokolwiek wiedzieć? Tego już Dyson, jak i pokrewni mu wyznawcy Zasady, nie wyjaśniają. Uchwyciliśmy tu moment, który od czasu XVIII-wiecznych deistów powtarza się tak często, że pokorni czytelnicy i słuchacze uznali to za zwykłą, choć nieco malowniczą praktykę: naukowiec-materialista, kiedy napotyka na metodyczno-logiczną przeszkodę, wykonuje akrobatyczny skok i ląduje na trapezie poezji. Jak łatwo spostrzec, powróciła tu tym samym cyrkowym sposobem wyklęta teleologia: cel w przyrodzie jednak istnieje i to on nadaje jej sens. To Człowiek.

Czyżby więc fizycy i kosmolodzy wrócili po 400 latach do filozoficznego geocentryzmu? Czyżby ponad 300 lat napięcia i otwartej wrogości między większością uczonych a Kościołem miało w rezultacie przynieść zwycięstwo nowej religii: religii "świadomego wszechświata" i jego inkarnacji, jaką jest człowiek? 

W aspeckie całościowego spojrzenia na stworzenie człowieka oraz planety Ziemia wraz z układem Slonecznym polecam szczególnie ten wpis:




Dla tych co się interesują archeologią przedstawiam materiał archeologiczny na temat pierwszych wzmianek o królestwie Biblijnego Izraela, 9 wiek p.n.e.



W 1993 podczas prac wykopaliskowych w miejscu starożytnego miasta Dan na północy Izraela odkryto fragment bazaltowej steli, która została połamana na kawałki użyte następnie do budowy muru. Na podstawie fragmentów ceramiki znajdujących się poniżej tego muru ustalono okres powstania inskrypcji na IX wiek p.n.e. W 1994 znaleziono dwa kolejne, pasujące do siebie fragmenty pochodzące najwyraźniej z tej samej steli. Wszystkie kawałki wykonane były z tego samego bazaltu o identycznym kolorze oraz miały taką samą grubość. Nazwano je odpowiednio A, B1 i B2. Obecnie można je oglądać w Muzeum Izraelskim w Jerozolimie. 
Treść fragmentu A wydobytego w 1993 wywołała niemałą burzę wśród archeologów, gdyż stanowi ona potencjalny dowód na istnienie biblijnego króla Dawida jako założyciela dynastii królów judzkich. Poniżej przedstawiono tekst oryginalny 



WSPÓŁCZESNE LITERY HEBRAJSKIE 


LITERY ARAMEJSKIE OK. IX W P.N.E. 


(czcionka PaleoBora) 


[ ] מר׃ע [ ] u•rm 1 


[ ] ׃אבי׃יסק [ ] qsy•yba• 2 


[ ] וישכב׃אבי׃יהך׃אל la•khy•yba•bkcyw 3 


[ ] ראל׃קדם׃בארק׃אבי yba•qrab•mdq•lar 4 


[ ] אנה׃ויהך׃הדד׃דקמי ymdq•ddh•khyw•hna 5 


[ ] י׃מלכי׃ואקתל׃מל lm•ltqaw•yklm•y 6 


[ ] כב׃ואלפי׃פרש׃ •crp•yplaw•bk 7 


[ ] מלך׃ישראל׃וקתל ltqw•larcy•klm 8 


[ ] ך׃ביתדוד׃ואשם׃ •mcaw•dwdtyb•k 9 


[ ] ית׃ארק׃הם׃ל l•mh•qra•ty 10 


[ ] אחרן׃ולהפ phlw•nrja 11 


[ ] לך׃על׃יש cy•lu•kl 12 


[ ] מצר׃על lu•rxm 13 


W inskrypcji bez wątpienia występuje imię aramejskiego króla Hadada (linia 5, ddh) oraz zwrot 'król Izraela' (linia 8, larcy•klm), zaś opis działań wojennych sugeruje, iż stelę wystawił król Aramu dla uczczenia swych zwycięstw nad Izraelem. Poniżej zamieszczono interlinearne tłumaczenie fragmentu A, które ukazuje główne przesłanie tego starożytnego dokumentu. 

[ ] powiedział? ? [ ] 
[ ] ojciec_mój wstąpił/poszedł [ ] 
i_ojciec_mój położył_się(=zmarł) poszedł/odszedł do [ ] [Iz-] 

rael przedtem/uprzednio w_ziemi ojca_mojego [ ] 
ja i_poszedł Hadad przede_mną [ ] 
? mój_król/mojego_króla/moim_królem i_zabiłem kr[óla]? [ ] [ry-] 
dwanów i_dwa_tysiące jeźdźców [ ] 
króla Izraela i_zabiłem [ ] [kró-] 
la? Domudawida i_umieściłem [ ] 
(ta/tą) ziemia/ziemię ich na? [ ] 
inny/inna/inną i_by_wyw[rócić]?(=zniszczyć) [ ] [kró-] 
lował nad Iz[raelem] [ ] 
oblężenie przeciwko [ ] 
Na podstawie treści inskrypcji ustalono, iż stela została sporządzona na rozkaz Hazaela, głównodowodzącego armią króla Aramu i następcę Ben-Hadada. Teorię tą potwierdziły pasujące do siebie fragmenty B1 i B2 odkryte w 1994. Nie jest istotne, w którym miejscu pierwotnej bazaltowej tablicy znajdowały się kawałki A oraz B1 i B2. Ważne jest to, że na fragmentach B widnieje nie tylko imię króla Hadada, ale w sąsiadujących ze sobą liniach doskonale czytelne są także końcówki imion dwóch innych władców. 



TŁUMACZENIE INTERLINEARNE 


WSPÓŁCZESNE LITERY HEBRAJSKIE 


LITERY ARAMEJSKIE 


(fragmenty B1 i B2) 


[ ] i_wyciął/ogłosił [ ] [ ] וגזר [ ] rzgw 1 


[ ] walczył w_Ab[el?] [ ] [ ] תלחמה׃באב [ ] bab•hmjlt 2 


[ ] ? i_wszedł mój_król [ ] [ ] ה׃ויעל׃מלכי [ ] yklm•luyw•h 3 


[ ] koronował Hadad ? [ ] [ ] יהמלך׃הדד׃א [ ] a•ddh•klmhy 4 


[ ] odszedłem z/od 7 [ ] [ ] אפק׃מן׃שבע [ ] ubc•nm•qpa 5 


[ ] 70? jeńców? ? [ ] [ ] ען׃אסרי׃א [ ] a•yrsa•nu 6 


[ ] -rama syna A- [ ] [ ] רם׃בר׃א [ ] a•rb•mr 7 


[ ] -jahu syna [ ] [ ] יהו׃בר [ ] rb•why 8 



Końcówki imion, najprawdopodobniej królewskich, widoczne w liniach 7 i 8 fragmentu B2 są bardzo charakterystyczne. Słowo 'ram' (hebr. 'wywyższyć') było używane w semickich imionach głównie sławiących jakąś osobę, takich jak Adon-i-ram (='Pan-mój-wywyższony'), Ab-i-ram (='Ojciec-mój-wywyższony'), Ah-i-ram (='Brat-mój-wywyższony') czy Malk-i-ram (='Król-mój-wywyższony'). Końcówka '-jahu', tłumaczona na język polski jako '-jasz', jest unikalną cechą imion hebrajskich, gdyż jest ona formą imienia Jahweh, Boga Izraela, której liczne przykłady użycia zapisano na kartach Starego Testamentu. Na tej podstawie można wnioskować, iż inskrypcja z Tel Dan wymienia dwóch władców hebrajskich: króla Izraela i króla Judy, przeciwko którym walczyli Hadad oraz jego następca. 

Historia zna tylko jeden przypadek, gdy w Palestynie panowało jednocześnie dwóch monarchów, których imiona kończyły się na '-ram' oraz '-jasz'. Chodzi mianowicie o Jorama, króla Izraela oraz Ochozjasza, króla Judy. W linii 7 po zwrocie '-ram syn' można dostrzec ślady aramejskiej litery a (a). W rzeczy samej, Joram był synem Achaba (baja), co idealnie pasuje do kontekstu. Obaj władcy panowali w IX wieku przed Chrystusem, co jest zgodnie z dokonanym w 1993 roku datowaniem fragmentu A, który nawet nie wymienia ich imion. Ponadto, królowie ci objęli rządy niedługo po śmierci aramejskiego monarchy imieniem Hadad. Co więcej, Joram i Ochozjasz zginęli obaj z ręki Jehu tuż po tym, jak król Izraela odniósł rany w walce przeciwko Hazaelowi, królowi Aramu i następcy Hadada, przez co został zmuszony do wycofania się do Jezreel (2 KRÓLEWSKA 9:14-15). Można więc powiedzieć, że Hazael przyczynił się pośrednio do śmierci Jorama i być może uważał nawet, że rany zadane izraelskiemu władcy okazały się śmiertelne. 

Przedstawiony kontekst historyczny inskrypcji jest niezwykle istotny przy określaniu znaczenia słowa 'Domdawida' (ביתדוד = dwdtyb) występującego w 9 linii fragmentu A. Znalezione kawałki steli opisują działania wojenne prowadzone przez Hadada oraz jego następcę przeciwko dwóm władcom państw hebrajskich, których możemy pewnie zidentyfikować jako Jorama syna Achaba, króla Izraela oraz Ochozjasza, króla Judy. Południowe państwo judzkie oraz rządząca nim dynastia były powszechnie nazywane 'Domem Dawida', o czym świadczą liczne przypadki użycia tego zwrotu w Starym Testamencie (1 SAMUELA 20:16; 2 SAMUELA 3:1.6, 7:26; 1 KRÓLEWSKA 2:33, 11:38, 12:16.20.26, 13:2, 14:8; 2 KRÓLEWSKA 17:21; 1 KRONIK 17:24; 2 KRONIK 10:16.19, 21:7; PSALM 122:5; IZAJASZA 7:2.15; JEREMIASZA 21:12; ZACHARIASZA 12:7.8.10.12, 13:1). W kilku przypadkach mianem 'domu Dawida' określono pałac króla Dawida w Jerozolimie (NEHEMIASZA 12:37; PSALM 30:1; IZAJASZA 22:22) oraz samo Miasto Dawida (2 KRONIK 8:11). Hebrajskie brzmienie tego zwrotu to Beit Dawid (בית׃דוד = dwd•tyb). 

Sceptycy argumentują, że jeżeli Beitdawid z fragmentów steli odkrytej w Tel Dan faktycznie odnosi się do królestwa Judy to powinno być ono zapisane jako dwa odrębne wyrazy oddzielone kropką. Jak więc interpretują oni zwrot 'Beitdawid'? Twierdzą, iż jest to nazwa jakiegoś miasteczka lub wioski. Taka interpretacja jest jednak bardzo mało prawdopodobna. Po pierwsze, ani Biblia ani też żadna starożytna inskrypcja nigdzie nie wspomina ani słowem o jakiejś miejscowości czy obszarze zwanym 'Betdawid'. Znane nam są setki nazw starożytnych miast i wiosek z obszarów Syro-Palestyny. Cóż więc się stało z rzekomym Betdawid? Zapadło się pod ziemię? Pod drugie, nazwy tworzone za pomocą członu 'Beit-' ulegały czasami scaleniu, tak iż zamiast dwóch odrębnych wyrazów zapisywano je jako jedno słowo. Po trzecie, skoro dokument z Tel Dan mówi o wojnie przeciwko 'królowi Izraela' oraz '[kró]lowi z Betdawid' najbardziej logiczną interpretacją słowa 'Domdawida' jest królestwo Judy, tym bardziej, że obu władców możemy jednoznacznie zidentyfikować dzięki zapisom biblijnym. Po czwarte, 'Betdawid' może być faktycznie nazwą miasta - Jerozolimy, stolicy państwa judzkiego. Jak już wcześniej wspomniano w Drugiej księdze Kronik 8:11 Miasto Dawida w Jerozolimie nazwano 'Domem Dawida'. Gdyby we fragmencie A zamiast słowa 'Betdawid' użyto zwrotu 'Betomri' nikt nie miałby wątpliwości, iż chodzi o północne królestwo Izraela, gdyż archeologiczne dowody potwierdzające historyczność biblijnego króla Omriego są zbyt liczne. Brak kropki pomiędzy 'Bet' i 'Omri' nie stanowiłby dla nikogo problemu. Można by było, co najwyżej, spekulować, iż chodzi o nazwę miasta - Samarii, stolicy Izraela. Jednakże w przypadku zwrotu 'Betdawid' emocje sięgają zenitu, gdyż wielu uczonych, którzy przez lata zaprzeczali istnieniu króla Dawida musiałoby odwołać swoje teorie. Najwidoczniej publiczne przyznanie się do błędu jest dla wielu badaczy zbyt trudne. Niezależnie od tego jak będziemy interpretować nazwę 'Domdawida' ze steli odkrytej w Tel Dan dokument ten pomaga nam zrozumieć jak znaczącym państwem było królestwo Izraela w IX wieku p.n.e. W linii 7 fragmentu A czytamy, iż po jednej ze stron konfliktu w lokalnej bitwie walczyły liczne rydwany oraz co najmniej 2000 jeźdźców (nie wiadomo czy jest to liczba zabitych, jeńców czy wystawionych do walki żołnierzy). Dla porównania, według Ibrahima ibn Jakuba liczba wojsk konnych w państwie Mieszka I wynosiła 3000, zaś według Gala Anonima Bolesław Chrobry miał łącznie około 4000 jazdy. Ponadto, umiejscowienie steli w starożytnym mieście Dan oraz wzmianka o bitwie, która prawdopodobnie miała miejsce w pobliskim Abel potwierdzają biblijne relacje o tym, iż granice Izraela na północy sięgały aż do Dan. Jeżeli informacje te zestawimy z danymi dostarczonymi przez Stelę Meszy to okaże się, iż w IX stuleciu przed Chrystusem królestwo Izraela panowało nad terytorium rozciągającym się od Dan na północy aż do Atarot na południowym wschodzie, które w prostej linii dzieliło 200 kilometrów. Świadczy to o potędze oraz bogactwie północnego królestwa, które niektórzy archeolodzy usiłują przedstawić jako mało zaludniony kraj o nikłym znaczeniu politycznym.' 







http://potop-exodus.w.interia.pl/archeologia/domdawida.html


Z tego miejsca polecam tą stronę, bardzo ciekawe audycje i treści:




Z punktu widzenia biologicznego gatunek homo sapiens (człowiek rozumny) dzieli się na rasy, przy czym podstawą podziału są dziedziczne cechy fizyczne człowieka. Antropolodzy wyróżniają kilka podziałów ras ludzkich. Najbardziej rozpowszechniony jest podział na trzy rasy: europeidalną (białą), mongoloidalną (żółtą) oraz negroidalną (czarną). Często wyróżnia się także czwartą rasę główną - australoidalną. Jest to jednak podział, który nie oddaje w pełni istotnych cech ludzkich.

Widzimy znaczące różnice w wyglądzie pomiędzy na przykład Chińczykami czyli rasą żółtą (mongoidalną), a murzynami i pomiędzy białymi typu nordyckiego czy rasą hinduską która według genetyków jest najbardziej zróżnicowana ze wszystkich występujących na Ziemi .



Oczywiście jesteśmy wszyscy ludzmi i nie ma w tym żadnego problemu, przynajmniej dla mnie, jednak rasy wydają się istnieć i ciężko jest temu zaprzeczyć. Nauka pytając o świat pyta się o przyczyny, a religia o cele. Filozofowie starożytni wskazywali na celową budowę i działanie świata. Anaksagoras odrzucił działanie przypadku, podkreślając istnienie w świecie ładu i porządku.


Pitagorejczycy przyjmowali celową interpretację struktury świata, której podstawą była proporcja i liczba (świat jest kosmosem, a nie chaosem). Według Platona demiurg nadał światu życie, duszę i umysł i dlatego świat jest celowy; Arystoteles, który godził kauzalizm z finalizmem, uważał, że celowość jest właściwością (moralną) nie tylko zachowania się człowieka, jego przeżyć estetycznych i artystycznych, ale także działania całej przyrody, w samej przyrodzie bowiem dostrzega się prawidłowości.


Przyroda charakteryzuje się celowością oraz prawidłowościami w niej występującymi, wszystko ma jakiś powód i zmierza do jakiegoś celu, wszystko czemuś służy. Przyroda jest wielce zorganizowana a cechy kolorów mają ogromne znaczenie ! Wśród zwierząt kolory odgrywają ważną rolę ! Z różnobarwnymi stworzeniami spotykamy się wszędzie. Kwiaty w ten sposób zwabiają owady. Jaskrawe zabarwienie płazów i owadów często ostrzega, że są one trujące lub odrażające w smaku. Wiele zwierząt stosuje barw jako kamuflażu, który pomaga im wtopić się w tło. Samce ptaków często są wyjątkowo kolorowe, gdyż w ten sposób próbują zwrócić uwagę samic.
Światło które widzimy jest tak na prawdę mieszaniną wszystkich barw. Tak więc powierzchnie różnych przedmiotów działają jak filtr, gdyż mają zdolność do pochłaniania większości barw tego światła oprócz jednej wybranej. Czy kolory ludzkiej skóry mają/mogą mieć jakieś znaczenie ? Tu trzeba by zastosować filtr historyczny z dziedziny stworzenia nas ludzi przez Byt Wszechmogący. Czy gdzieś w dziejach ludzkości nie nastąpiło rozdzielenie na kolory różnych typów ludzi występujących na Ziemi ?


[...]Wszyscy ludzie mają ten sam zasadniczy barwnik skóry, zwany melaniną. Jego ilość powoduje różnice w kolorze skóry. Im skóra wytwarza go więcej, tym jest ciemniejsza, a im mniej, tym jest jaśniejsza. Ludzie, choć różnią się między sobą kolorem skóry, mogą pochodzić od jednej pary ludzkiej, gdyż liczba możliwych kombinacji genów, jakie dziecko może otrzymać od rodziców wynosi aż ale 10 do potęgi 2000 (dla porównania liczbę wszystkich atomów we wszechświecie szacuje się na „zaledwie” 10 do potęgi 80). Tak niewyobrażalna ilość kombinacji genów świadczy o ogromnej różnorodności genetycznej, w jaką Bóg wyposażył ludzkość po to, aby każdy człowiek mógł być pewien swej niepowtarzalności...[...]


Dlaczego takie, a nie inne kombinacje nastąpiły ? Nic w przyrodzie nie dzieje się bez przyczyny i celu, służącemu prawdopodobnie czemuś wyższemu. No dobrze, a co z wyglądem twarzy ? Wygląd twarzy często mówi nam coś istotnego o ludziach, ich charakterach, specyfice osobniczej. Czy skośne oczy Chińczyków, czy wielkie z reguły usta czarnych Afrykanów są efektem zmian genetycznych, czy rodzajem "działania" warunków środowiska, jak chcą to nam wmówić różni naukowcy ?


Bo jeżeli duże usta są wynikiem działania warunków środowiska, to jakie to specjalne czynniki środowiskowe doprowadziły do powstania tak szerokich ust czy "zgniecionych nosów" czarnoskórych ludzi z Afryki ? Oczywiście tłumaczenie efektu "zgniecionego nosa" poprzez wdychanie większej ilości powietrza by lepiej chłodzić organizm ma sens w ujęciu ewolucjjonistyczno-adaptacyjnym, zresztą widziałem wielu białoskórych nordyków z szerokimi u dołu nosami, czyżby musieli wdychać więcej zimnego powietrza ?

Przedstawiciel tzw. Nordyków z szeroką podstawą nosa:



A co z kształtem oczu rasy mongoidalnej ? Że niby wiatr spowodował taki kształt..., dla mnie takie wytłumaczenie jest niedorzeczne, nie tylko dlatego, że nie wierzą w ewolucję czy lokalną adaptację poprzez częste skrzywianie się w rezultacie "dmuchającego wiatru", argument ten wydaje się po prostu dziecinny, wiatr wieje wszędzie, możliwe, że są rejony na Ziemi gdzie występuje większe natężenie wiatru niż w części chin a "skrzywienie obramowania oczu nie wystąpiło. Co z rasą hinduska ? Wielu hindusów posiada rysy twarzy europejskie lecz ich skóra jest bardzo często tak samo czarna jak Afrykanów !

Jakie czynniki spowodowały występowanie danej rasy na danym terenie pozostaje dla mnie tajemnicą. Oczywiście staram się dociec, którzy Synowie i córki Noego wywędrowali do, którego rejonu Ziemi by ją zasiedlać po potopie. Sprawa może być o wiele bardziej skomplikowana jeżeli się spojrzy na tzw. "rasowość" pod względem wyznawanych religii czy filozofii.

Przedpotopowe znaleziska przedstawiające tzw. murzynów.


Jeżeli budowle religijne były tymi pozostawionymi z przed potopu to ich zasiedlenie przez daną rasę mogło mieć jakieś znaczenie, na przykład umysłowość danej rasy mogłaby mieć związek z wyznawaną religią czy filozofią. Powracam jednak ciągle do tego, iż w przyrodzie wszystko ma jakiś cel i ma czemuś służyć. Skąd te często wielkie różnice w wyglądzie ludzi zamieszkujących różne tereny Ziemi ? Czy jest to efekt działania ludzkości przedpotopowej ? Czy może efekt działania Stwórcy ? Jakiś podział ze względu na estetykę ?

Często widoczne różnice danej społeczności pod wzgledem "rasowym" charakteryzują się specyficznym zachowaniem związanym z kulturą, religią czy filozofią, czy ma to związek także z genami DNA ? Wydaję się, żę tak, jak wiemy DNA to informacja o całokształcie budowy anatomicznej, a ta ma wpływ na zachowanie, na umysłowość. Oczywiście te determinacje informacją DNA nie są ostateczne, bo przecież istnieje Duch i Dusza. Czy różne rasy nie są aby wynikiem działalności UFO (czyli Biblijnych 'Czuwających Nieba - ang. Watchers) i ich "doświadczeń genetycznych" na przestrzeni ostatnich kilku tysięcy lat ?


Manipulacje ufo - Watchers - Czuwających Nieba ? tzw. "Gwiezdne dziecko", rekonstrukcja na zasadach kryminalistycznych. Czaszka znaleziona w Ameryce południowej.



Proponuję zapoznać się z 5 minutowym filmikiem pt.: "O co im chodzi", znajdą w nim państwo informacje dlaczego starożytne artefakty zaginionych cywilizacji (przedpotopowych), a także szkielety lub resztki gigantów są skrywane przez światowe elity. Dodatkowo przedstawia się tam cenne uwagi na temat sytuacji społeczeństw, jak są manipulowane, dlaczego spora ich część jest zadłużana, te skryte i celowe działania mają jeden cel, jaki ? Wystarczy obejrzeć pierwsze kilkanaście sekund tego materiału.

O co im chodzi ?



"Proszę zauważyć, że pomiędzy tajnymi organizacjami duchowymi UFO masonów (UFOsonów), a istotami z pojazdów NOL występuje wiele silnych podobieństw. Najważniejszą jest ta, że UFOsoni muszą działać w skrytości, tak samo jak UFO byty ! Podstawą działalności tych dwóch typów humanoidów jest to, że ich działania są objęte najwyższym stopniem tajności ! Obie te grupy zajmują się również programowaniem jak i oszukiwaniem umysłów ludzkości !" (Patrz artykuł pt.: "Geopolityka ponad ludzka - nowa/stara dziedzina nauki")



Nasienie Węża i ufo zwodzenie czasów ostatecznych






Czy może tzw. rasy Ziemian są efektem działania Stwórcy i jego planu względem ludzkości przedpotopowej ? Pytań jest więcej, temat ten jest wielce kłopotliwy oraz politycznie niepoprawny w obecnych czasach. Możliwe, iż są to nieistotne różnice w istnieniu cywilizacji ludzi na planecie Ziemia, która jak wiemy mknie przez bezmiar pustki kosmosu i już samo to daje dużo do myślenia...



Historia ludzkości jest niezwykle tajemnicza, potwierdzają to znaleziska rudowłosych mumi z Chin. 


W 1988 roku ogromne zamieszanie wywołało odnalezienie przez sinologa Victora Maira niezwykłej mumii w magazynie jednego z muzeów w chińskiej prowincji Xinjiang. Była to mumia wysokiego mężczyzny o jasnej karnacji i rudych włosach, ubranego w szatę z elegancko utkanego materiału.


Okazało się, że zarówno tę, jak i setki podobnych mumii archeolodzy znaleźli w początkach XX w. w dolinie Tarim na pustyni Taklamakan w północno-wschodnich Chinach. Niektóre z nich mają ponad 4 tysiące lat. Badania genotypu, a także zachowanych tkanin wykazały, że biali mieszkańcy pustyni Taklamakan przybyli z Europy lub Kaukazu. Tych mumii nie powinno tam być!

Odkrycie mumii było utrzymywane w tajemnicy od 1970r. aż do momentu odkrycia ich w magazynie !





Pamiętać musimy także, że jako ludzie czujemy tak samo, dotykają nas te same lub podobne koleje losu, wyrażamy miłość w podobny sposób (choć często uzależniony od wyznawanej kultury, filozofii czy religii), a chyba jej najbardziej nam brak w kontaktach z innymi pod względem wyglądu ludzmi, z innych części globu ziemskiego. Miejmy nadzieję, że "efekt" tzw. rasowości nie będzie miał wpływu na nasz pozytywny pogląd odnośnie ludzkości jako całości, czego wszystkim życzę.




Linki:
Kim są istoty z innego wymiaru ?!
„Widziałam bogi (אלהים Elohim) występujące z ziemi” – Michael Heiser wyjawia sekrety
Wyobraźcie sobie... - sygnalizacja
Prawdziwy władca pierścieni - część II (Aktualizacja - wersja 2.2)
Żyjmy póki jesteśmy prawdziwi (zanim nie staniemy się podmieńcami)
Implant pamięciowy coraz bardziej powszechny u żywicieli
Hipoteza rzadkiej Ziemi – Paradoks Fermiego
Amnezja trwa i cały czas jest nam narzucana !
Wyginięcie mamutów i zagadkowe artefakty starożytnej cywilizacji
Kolumna geologiczna ? Faszerstwo !
"przychodzi z chmurami" - Zaczęły się dni Noego...
Niewidzialna kosmiczna wojna oraz fizyczne dowody
Prawda o 12 planetach Zecharii Sitchina – Przełomowy film !